7 dzień tygodnia: Beethoven – Arcyksiąże

Niedziela – dzień odpoczynku nie tylko od pracy (dziennikarze uśmiechają się teraz smutno), ale także od zgiełku gitar, laptopowych eksperymentów, oszałamiających przepychem refrenów, podrasowanych Auto-Tunem wokalistów i wszechobecnej kompresji. W niedzielę odtwarzacz rezerwują umiar i naturalna akustyka, a młodzieńcza spontaniczność ustępuje miejsca partyturowej precyzji.

Nie przeraźcie się tym masywnie kojarzącym się Beethovenem. Nie zamierzam wytaczać tutaj którejś z symfonii, ale jedynie zareklamować lekkie i zwiewne trio fortepianowe B-dur op. 97, czyli popularnego „Arcyksięcia”. Natrafiłem na niego – różnie drogi prowadzą do muzyki – dzięki Murakamiemu, który nagminnie przemyca do książek swoje muzyczne inspiracje. Jego fani na Last.fm sporządzili nawet listę takich odwołań. Beethovena – ale także sonaty Schuberta, „My Favorite Things” Coltrane’a oraz „Kid A” Radiohead – Haruki Murakami wplótł do powieści „Kafka nad morzem”, powierzając zresztą kompozycji niebagatelną rolę w fabule książki.

Arcyksiąże Rudolf (1788-1831), źródło: www.madaboutbeethoven.comTytułowy arcyksiążę to Rudolf Habsburg, brat cesarza Austrii, przyjaciel, uczeń i chlebodawca Beethovena. Rudolf wszelkimi sposobami (konkretniej: 4 tysiące guldenów rocznie, plus oddzielne wynagrodzenie za zamawiane utwory) próbował zatrzymać kompozytora w Wiedniu. Tę szczodrość Beethoven wynagradzał wielokrotnie, dedykując Rudolfowi więcej utworów niż komukolwiek innemu: oprócz „Arcyksięcia” także 26. sonatę fortepianową „Les Adieux”  (op. 81a), nowatorski (rozpoczyna solista) IV koncert fortepianowy G-dur (op. 58) oraz swój piąty i ostatni koncert fortepianowy zwany „Cesarskim” (op. 73). Premiera „Arcyksięcia” odbyła się w 1811 roku, a trzy lata później coraz bardziej głuchy Beethoven po raz ostatni wystąpił publicznie w roli pianisty. Wykonał wówczas – a jakże – „Arcyksięcia”.

Wpisując w wyszukiwarkę „Beethoven Archduke” znajdziecie dosyć linków, żeby się zniechęcić, więc lepiej tego nie róbcie. Z dostępnych w sieci nagrań szczególnie lubię pierwszą z czterech części „Arcyksięcia” (Allegro Moderato) w wykonaniu trio Pablo Casalsa, także arcyksięcia, tyle że wiolonczeli, któremu sławę przyniósł wprawdzie nie Beethoven, ale suity wiolonczelowe Bacha. Materiał pochodzi – uwaga – z 1928 roku, trzeszczy niemiłosiernie  i opatrzony jest jedynie marnej jakości zdjęciem. Zatem słuchać, nie patrzeć.

Ale to ciekawostka. Całego „Arcyksięcia” w niezłym wykonaniu Claremont Trio, czyli absolwentek słynnej Julliard School, bez trzasków posłuchacie w serwisie Archive.org, którego bezdenne zasoby ciągle mnie zdumiewają.

 

Fine.




Jeden komentarz

  1. Rety, jak to się stało, że nigdy nie trafiłem na tę stronę? Od pewnego czasu poszukiwałem jakiegoś zbioru ciekawych nagrań CC w sieci, a tu proszę… Świetne!

Dodaj komentarz