Kapela ze wsi Warszawa – Infinity

Kapela ze wsi Warszawa - Infinity (Kayax, 2009).Kapela ze wsi Warszawa – Infinity (Kayax)

Ocena: 5/6

Koncert w Trójce przegapiłem i pewnie wypada to uznać za porażkę miesiąca (ktokolwiek był? ktokolwiek słyszał?). Tak jak koncerty jazzowe zawsze przypominają mi o znaczeniu słowa „wirtuoz” – i o tym, że perkusja wcale nie musi być trzypiętrowa, by potrafiła zagrozić bębenkom – tak też występy Kapeli zawsze porządkują hierarchę odcieni nastrojowości. Tutaj do Warszawiaków nie umywają się nawet Skandynawowie.

Niby „Wymiksowanie” cudzymi rękoma zapowiadało niespodzianki, ale „Infinity” przynajmniej w dwóch momentach każe sprawdzić, czy w odtwarzaczu CD (taki żart) znajduje się właściwa płyta. W „Sercu” sekstet poszerzony o Natalię Przybysz przechodzi sam siebie w kulturoznawczej pasji dowodzenia, że wszystkie nurty muzyki ludowej mają wspólne korzenie. Soul i słowiańska ludowszczyzna, czarna dusza i biała dusza, okazują się nagle starymi przyjaciółkami. Nie uwierzyłbym w sens takiego przedsięwzięcia, gdybym nie usłyszał, dlatego chociażby dla poszerzenia światopoglądu: trzeba posłuchać.

Druga niezwykłość na skalę światową i równie udany eksperyment to „Baby Blues”, który wspiera Jan Trebunia-Tutka (najmłodszy syn tischnerowskiego Platona), czyli bab i chłopów wizyta w Delcie Missisippi. Trójkolorowe (u)kołysanie A jest tu jeszcze „Pieśń Mądrego Dziecka” z tekstem Tymona Tymańskiego, temperamentem najbliższa poprzednim płytom Kapeli, są bity i skrecze w „Chmielu”. Jest też utrzymane w filmowej poetyce – sprawka Tomasza Kukurby z równie fascynującego na żywo Kroke –  „1.5 h (Półtorej Godziny)”. Przejście z surowych góralskich kwint w podniosłą harmonię refrenu każdorazowo wywołuje u mnie ciarki.

Jeśli „Infinity” czymś potrafi zmęczyć, to zbytnim nasyceniem wokalnym. Wybaczcie dziewczyny, jesteście bezbłędne jak zawsze, ale nawet najbardziej perfekcyjne i umiejętnie zmiksowane chórki (popowo lśniąca produkcja to kolejna nowość) potrzebują oddechu, a ten daje słuchaczowi dopiero instrumentalna końcówka. Trzeba jednak przyznać, że ten duszny przepych  uczynił „Infinity” najbardziej intensywną płytą w dorobku Kapeli. Inaczej niż poprzedniczki, nie hipnotyzuje ukradkiem, ale wciąż rozbudza, bezpośrednio trafiając w potrzebę estetycznego uniesienia i duchowej ślebody.

„Niezależnie czy mieszkasz w Japonii, Stanach, Anglii, Niemczech czy Polsce, stoją za Tobą pokolenia które niczym słoje w drewnie, odkładały swój kolejny ślad, w muzyce, sztuce, języku – słowem – kulturze” – pisze w przedmowie do płyty skrzypek Wojtek Krzak. Zapomniał dodać, że Kapela dokładając własny słój, równocześnie coraz głębiej wgryza się w to globalne multikulturowe drzewo. I najwyraźniej coraz bardziej im to smakuje.

Fine.




7 komentarzy

  1. Mateusz pisze:

    Byłem
    Miód artystyczny z nimi piłem :) Wyłączając Panią Przybysz, gdyż wersja płytowa „Serca” wyszła, a koncertowa… no niestety nie bardzo, z winy wspomnianej…

    Płytka jest przewspaniała, mnie urzeka melodyjność Kujawiaka, bo co do tego co napisałeś, to wszystko prawda jest.

    Pozdrawiam i zachęcam do rewizyty :)

  2. Mariusz Herma pisze:

    Nie bez nuty (zawsze to muzycznie) zazdrości – dzięki za krótką relację. Domyślam się, że na widowni klimat tez był idealny, jak to w Trójce.

    Mam nadzieję złapać ich jakoś na wiosennej (zgaduję) trasie.

  3. Mariusz Herma pisze:

    Kapela wylądowała na 11 miejscu OLiS-u, między Beyonce a Marią Peszek. Polacy kupują, niemożliwe staje się możliwe!

  4. adi56 pisze:

    posłuchajcie sobie piosenki marii awarii pt.rosół to dopiero odjazd!

  5. Mariusz Herma pisze:

    W niedzielę (26 kwietnia) Kapela gra za darmo na Polach Mokotowskich w W-wie.

  6. grzesiek pisze:

    a 10 czerwca, też za darmo, w Pradze :-)

  7. Artur P. pisze:

    jak wspaniale; chociaz jeden zespol ktory nie gra dla pieniedzy…

Dodaj komentarz