Złota polska koncertowa jesień

aphex twin @ sacrum profanum

Po wiosennym Misteria Paschalia żadnej imprezie nie udało się pokonać mojego festiwalowego sceptycyzmu (argumentów szukajcie u Davida Stubbsa), może poza Off Festivalem – ale kolidował mi z wakacjami bardziej offowymi. Wygląda na to, że jesienią przyjdzie mi nadrobić to leniwe lato – wciąż rosnącą listę imprez znajdziecie w zakładce Koncerty. Tutaj chciałem o trzech:

1) W piątek zaczyna się katowicka Nowa Muzyka. Najbardziej interesuje mnie Speech Debelle (wywiad w Przekroju), ale na otwarcie są jeszcze Pivot, Ebony Bones, The Bug i złote duo Dan le Sac vs Scroobius Pip. Sobota to raj laptopowców, ale jak pokochałem ostatnio Flying Lotus, tak podziwianie osób bawiących się na scenie  klawiaturą bawi mnie średnio, nawet gdy muzyka zacna (patrz Moderat przed Radiohead). Ale za to niedziela… Roots Manuva, Múm i Dan Deacon są tak smakowici, że wygrać z nimi może tylko…

2) „Messe de Nostre Dame” Guillaume’a de Machauta z XIV wieku w wykonaniu speca od średniowiecza Marcela Péresa i chóru kilkudziesięciu osób. Widziałem go niedawno, jak ze swoim kameralnym Ensemble Organum odczarowywał chorał gregoriański. Warszawska dogrywka w kamedulskim kościółku w Lasku Bielańskim pozwoli nadrobić największe przeoczenie kończącego się właśnie Festiwalu Muzyki Dawnej w Jarosławiu.

3) Kolejne nazwiska dodawane do śląskiego Ars Cameralis Festival to najmilsza niespodzianka jesieni. Czy PKP może wprowadzić miesięczne karnety na trasie Warszawa-Katowice?

6 list. – Roque Banos + Orkiestra Kameralna Miasta Tychy (Katowice)
7 list. – My Name is Nobody / Matt Elliott (Hipnoza, Katowice)
8 list. – Avishai Cohen „Aurora” (Sosnowiec)
18 list. – Oskaras Korsunovas Theatre „Romeo and Juliet” (Chorzów)
19 list. – Josephine Foster / Andrew Bird (Chorzów)
21 list. – Amiri Baraka Speech Quartet (Katowice)
22 list. – St. Vincent / Micah P. Hinson / Grizzly Bear (Katowice)
24 list. – Żywiolak / Kabbalah / Valravn (Katowice)
25 list. – Yo La Tengo (Katowice)
28 list. – Ramallah Underground
29 list. – Obara Quartet Special
30 list. – Philippe Jaroussky + Concerto Koeln (Katowice)

A po drodze jeszcze Sacrum Profanum (dla słuchowców Cinematic Orchestra, dla wzrokowców Chris Cunningham, dla wszystkich Aphex Twin) krzyżujący się terminami z przyjemnie niedrogim Skrzyżowaniem Kultur. W październiku rewelacyjnie zapowiada się krakowski Unsound (Biosphere, Soap & Skin, Monolake, Sunn O))), a nade wszystko Jóhann Jóhannsson z Sinfonietta Cracovia) oraz stołeczny Free Form Festival (Herbaliser, Dj Food, Luomo). No a skoro grudzień zacznie się od Tortoise, Gogol Bordello i Air, to czym się skończy?




4 komentarze

  1. Marceli Szpak pisze:

    więzieniem za długi :)

    A karnet KatowiceWarszawa jak najbardziej słuszna idea, choćby dlatego, że tydzień po Nowej Muzyce jest NERD na jakimś warszawskim bezpłatnym festynie.

    Matt Eliott na Arsie to już chyba 5 impreza z ostatnich miesięcy, o której nie ma jak inaczej pisać, jak wydarzenie roku.

  2. Mariusz Herma pisze:

    Z Elliottem mam o tyle łatwiej – gdyby przyszło do selekcji – że już go widziałem w kameralnym CDQ i od tamtego czasu jego muzyka nie zmieniła się ani o krztynę, więc pewnie koncerty też nie :-)

    Na Orange najbardziej napalam się na MGMT jednak, choć NERD pewno będzie bardziej widowiskowy. Byle pogoda dopisała pod pałacem, to nie licząc pana Calvina chętnie zobaczę wszystko.

  3. ArtS. pisze:

    Orange to w ogóle miła niespodzianka, bo darmowe festiwale w Warszawie w tym roku strasznie rozczarowują. Jazz na Starówce mimo – jakby nie było – jubileuszowej XV edycji program miał bardzo mizerny (zwłaszcza w porównaniu z rokiem ubiegłym), na Warszawie Singera gra Zakopower, co mówi samo za siebie (na pocieszenie są Kroke i Klezmatics, ale to już dość ograne propozycje), a Skrzyżowanie Kultur nie dojść, że się zrobiło płatne, to poziom też znacznie obniżyło. Widać więc, gdzie kryzys uderza najbardziej, w te imprezy, które są współfinansowane przez miasto, a nie silnego sponsora korporacyjnego. Szkoda, bo artystycznie to dla mnie były znacznie ciekawsze imprezy, a tak się pewno po raz pierwszy na Orange wybiorę.

  4. Mariusz Herma pisze:

    „Widać więc, gdzie kryzys uderza najbardziej, w te imprezy, które są współfinansowane przez miasto, a nie silnego sponsora korporacyjnego.”

    Tak jest w Warszawie – a Warszawa funkcjonuje na jakichś własnych, niezbyt jasnych zasadach. Wszędzie indziej jest na odwrót: takiego sponsoringu miejskiego jeszcze nie było, począwszy od Poznania (NIN, Jane’s Addiction, Radiohead i cała Malta), a kończąc na Krakowie, który w ciągu jednego sezonu funduje sobie Misteria Paschalia, Selectora, Rozstaje, festiwal Muzyki Filmowej na Błoniach, Wianki, Sacrum Profanum, a nawet pianistów w hołdzie niejakiemu Chopinowi.

    Gdy w lutym/marcu rozmawiałem z kolejnymi organizatorami przy okazji artykułu o biznesie koncertowym, to wszyscy obawiali się właśnie o sponsorów prywatnych (stracili większość zamówień na imprezy i koncerty korporacyjne, a na tym się najwięcej zarabia), a liczyli na kasę publiczną. I chyba się nie przeliczyli, co widać po zmęczonych już całym tym sezonem twarzach festiwalowiczów :-)

Dodaj komentarz