Pitchfork 200, czyli nowa geografia muzyczna

Pitchfork-200-geograficznie-m

Setny wpis zbiegł mi się z publikacją 200 najlepszych płyt dekady zdaniem Pitchforka, którym to rankingiem kończą oni mozolne dzieło rozpoczęte wyborem 500 singli dekady (o czym tutaj trochę dyskutowaliśmy). Przy okazji tych okrągłości poświęcę im jeszcze raz uwagę, chociaż z przykrością stwierdzam, że mimo wszystkich ułomności podsumowanie singlowe było bardziej inspirujące.

Nie, nie będę narzekał na wybiórczość gatunkową albo na to, że „Ys” Joanny Newsom wylądowało na 83. miejscu, Godspeed You Black Emperor!, tutaj nazywanych „Godpseed”, na pozycji 65., a wiadomy Antony tuła się gdzieś pod koniec pięćdziesiątki.

Zamiast narzekać sprawdziłem, jak geograficznie rozkładają się te pitchforkowe wyróżnienia. I to w zasadzie wystarcza za komentarz:

USA – 119
UK – 37
Kanada – 11
Francja – 7
Szwecja – 7
Islandia – 3
Niemcy – 3
Australia – 2
Norwegia – 2
Japonia – 2
Finlandia – 1
Austra – 1
Belgia – 1
Australia – 1
Chile (na obczyźnie) – 1

W pierwszej pięćdziesiątce jest 31 płyt ze Stanów. W czołowej dwudziestce okupują, uwaga, 14 miejsc, przy jednej tylko płycie brytyjskiej. Cóż, Radiohead trudno było pominąć, bo bez nich pewnie nie byłoby i samego Pitchforka.

No dobra, jest coś, co mnie intryguje: ten rodzynek z Chile, Ricardo Villalobos, ktoś kojarzy?

usa znów górą




24 komentarze

  1. dr gonzo pisze:

    villalobos to producent minimal techno i pokrewnych. przy czym przypuszczam, że wylądował w tym zestawieniu „żeby nie było, że tylko gitary i gitary, wrzućmy jakieś techno, house, ambienty i inne to pokażemy jacy jesteśmy zajebiście eklektyczni”, jest chyba najszerzej rozpoznawanym muzykiem reprezentującym minimal. a ta udawana eklektyczność skutkuje potem czymś takim jak william basinski za arctic monkeys ;/

  2. Mariusz Herma pisze:

    No tak, bardzo lubimy to pitchforkowe udawanie. Tutaj poza Mastodonem odnotowałem nawet jeszcze jedną metalową płytę, po jednej na każdą setkę.

    Villobosa chętnie sprawdzę, dzięki. Gatunek mi bliski, więc dziwne, że mnie dotąd omijał.

  3. Kamil pisze:

    No lista jest raczej słaba, a wręcz momentami śmieszna. Ktoś może narzekać na kanoniczne listy powiedzmy Rolling Stone, ale Pitchfork też ma swoje dziwne preferencje. Co taki phoenix robi na 38 miejscu dla przykładu? Albo niezbyt porywająca płyta Spoon „Ga Ga Ga…” na 35? Chociaż bardzo lubię „Discovery” Daft Punka to jednak nie dałbym ją na 3 miejsce. Ale to stara zasada list. Nikt nigdy nie będzie usatysfakcjonowany do końca. Co nie zmienia faktu, że kolejność wydaje się robiona na przekór, by pokazać, że my nie tylko cenimy te najbardziej uznane dzieła. Z kolei, jeśli chodzi o kraje to jak widać dalej trwa hegemonia USA, a można było odnieść czasem wrażenie na pitchforku, że wszystko co nie pochodzi stamtąd albo z Wielkiej Brytanii jest dobre. Dlatego ja im nie ufam od początku i zawsze podchodzę z wielką rezerwą. No Villalobos należy do czołówki minimal techno, choć są od niego pewnie bardziej znani jak Richie Hawtin (aka Plastikman), panowie z Basic Channel czy być może założyciel tego stylu Robert Hood. Ciekawe, czy właściciel tego bloga zrobi jakąś listę podsumowującą lata 2000-20009 :P

  4. Mariusz Herma pisze:

    > 2000-20009

    Nie ma sprawy, jeśli dożyję ;-)

    Daft Punka nie skomentuję, skoro w miarę skutecznie powstrzymywałem się przy singlach. Podejrzewam, że dla 2-3 współpracowników PFM to jest esencja tego, co muzyka ma człowiekowi do zaoferowania. I przy jakimkolwiek rozbiciu pozostałych głosów to wystarczyło, by wypchnąć ich na szczyty obu podsumowań.

    W takich momentach brakuje jednak silnej redaktorskiej ręki.

  5. aes pisze:

    Villalobos akurat bardzo znany, nawet poza kręgami minimalowymi.

    O numerki przy płytach nie ma się co spierać ale brak legendarnej Jane Doe to dla mnie kompletne nieporozumienie.

  6. Kamil pisze:

    Hehe Niezły błąd mi wyszedł. Jak dożyjesz to zrobisz :P Do 2009 powinieneś dać radę. Do braku Converge dopisuję na przykład Leaves Turn Inside You Unwounda. Jak te płyty ominęli to ja nie wiem, tym bardziej, że Unwound był na liście 2000-2004. Niesamowita zmiana zdania nastąpiła w ciągu 5 lat heh. A ich niechęć do metalu wynika z tego, że być może mają kruchą psychikę i boją się, że dostaną załamania nerwowego czy popełnią samobójstwo po Neurosis czy Cult Of Luna, a nawet po Tool, którego jechali zresztą. Czekam na ciekawsze listy :P

  7. Mariusz Herma pisze:

    Nie mam nic przeciwko ich niechęci do metalu – tak jak i unikaniu jazzu, bluesa albo soundtracków – bo profilowanie serwisu jest zdecydowanie posunięciem rozsądnym. Chodzi wyłącznie o te pozory: „my ogarniamy te wszystkie gatunki, ale wybieramy dla was po 1-2 najwybitniejszych przedstawicielach, reszta się nie liczy, olejcie Sylviana, olejcie Squarepushera, posłuchajcie Spoon albo Interpolu”.

  8. nemrrod pisze:

    Ale Villalobos akurat od trzeciego roku życia mieszka w Niemczech i tam nagrywa, więc traktowanie go jako przedstawiciela Chile jest trochę naciągane.

  9. Mariusz Herma pisze:

    Wiem i przyznaję – uległem pokusie. Trochę głupio, żeby 400-milionowy kontynent nie miał przedstawiciela. Z drugiej strony bez Afryki jakoś sobie poradzili.

  10. Kamil pisze:

    No to niech zachowają rozsądek do końca i nie biorą się za metalowe wydawnictwa. Albo zrobią sobie oddzielną sekcję z kompetentnymi ludźmi, którzy w tym siedzą. O Sylvianie nie chciałem nawet wspominać, bo nawet nie ma o czym gadać.

  11. Uwielbiam listy i rankingi, ale z tym jak z alkoholem – wszystko w granicach rozsądku. Dwusetki nawet nie chciało mi się przeglądać. Za to szybko wysupłałem link do pierwszej dziesiątki (przyda się dla leniwych):

    http://pitchfork.com/features/staff-lists/7710-the-top-200-albums-of-the-2000s-20-1/2/

    który to link utwierdził mnie w przekonaniu, że jedyna rzecz, jaką redaktorzy Pitchforka zbiorczo mieli do przekazania to fakt, że przez dziesięć lat nikt nie prześcignął płyty, która wyszła na samym początku dekady.

    Poza tym naprawdę, wykonywanie całej tej buchalterii, podliczanie słupków i mozolne (domyślam się, ile na to czasu zmarnowali) dłubanie takiej listy na trzy miesiące przed końcem ostatniego roku dekady, który akurat idzie w muzyce całkiem nieźle, uważam za idiotyzm. Ale rozumiem, że 1 stycznia 2010 PFM zrobią listę trzystu najlepszych płyt ostatniego kwartału ostatniego roku dekady i będą to mieli z bańki.

    A skoro zacząłem od alkoholowego porównania – ta lista jest jak koleś, który tak bardzo nie mógł doczekać balu w sylwestra, że urżnął się o 14.00 i poszedł spać.

  12. Tak się zagadałem, że aż zapomniałem dodać, że wykres fajny ;-)

  13. Kamil pisze:

    Kto wygra ich podsumowanie to było jasne od początku. Zabawne porównanie Bartku :) A ja mam jedną styczną z ich dziesiątką. Na mojej liście numer jeden będzie taki sam. Też pomyślałem czemu tak szybko robią tą listę. Pewnie chcieli być oryginalni i nie bawić się z tym jak wszyscy 1 stycznia czy kiedy tam. Może Wire zrobi swoją? Tak czy siak kapitalny okres się szykuje z tyloma różnymi listami :P Mariusza i Bartka włączając też w to :D

  14. Mariusz Herma pisze:

    Bartku, tym bardziej masz rację, że wyjątkowo sobie cenią tegoroczne płyty, ustawiają je wysoko w tym podsumowaniu. Olewanie ostatniej jesieni dekady – a to w końcu najbardziej obfity okres roku w muzyce – kompromituje lekko. Ale najwyraźniej myślą, że wystarczy odpowiednie zastrzeżenie we wstępie.

    I już przy singlach było widać, że naprawdę zakochali się w muzyce na początku dekady (takie pokolenie, poniekąd też do niego należę) i to będzie miało swoje odbicie czołówce.

    Kamil – i ktoś potem miałby mi zrobić to, co ja Pitchforkowi? Dziękuję pięknie ;-)
    Ale coś się wymyśli.

  15. airborell pisze:

    Już nie mówiąc o tym, że naprawdę dekady powinno się liczyć 2001-2010. Ale wtedy Kid A by się nie zmieściło i cała lista na nic.

    A wybieranie największych wydarzeń danego okresu przed jego końcem to jest dość typowe zjawisko. Na turniejach sportowych najlepszego zawodnika wybiera się przed spotkaniem finałowym, ewentualnie w jego połowie. To jest dopiero idiotyzm.

  16. Kamil pisze:

    Czy 1960-1969 czy 2000-09, dekadę liczy się od 0 do 9 :P

  17. airborell pisze:

    Wiem, że się liczy, ale logiki w tym nie ma za grosz. Roku zerowego nie było, więc które lata obejmuje pierwsza dekada naszej ery?

    A tak naprawdę chodzi znowu o niecierpliwość różnych redaktorków – i tak nie mogą doczekać końca roku ze swoimi rankingami, a tak musieliby czekać następny rok :).

    BTW, ja tam od dawna głoszę teorię, źe prawdziwe dekady w muzyce popularnej kształtują się inaczej: 56-65, 66-75, 76-85, 86-95, 96-?

  18. Mariusz Herma pisze:

    Czas przyspieszył, więc pewnie 1996-2000, 2001-2006(7), a teraz jedziemy z czymś zupełnie nowym. Przy czym to nowe ma sto twarzy (zamiast dziesięciu w poprzednim okresie).

    Poza tym czuję, że kolejne okresy coraz częściej będą oddzielać od siebie nie rewolucje stylistyczne, ale technologiczne.

  19. Magda pisze:

    Mały offtop: mam nadzieję że nie ma pan nic przeciwko użyciu powyższego wykresu jako pomocy naukowej – młodszy brat będzie odczytywał z niego wyniki na matematyce.
    Pozdrawiam serdecznie.

  20. Mariusz Herma pisze:

    Poproszę tylko o informację, jeśli kiedyś zostanie laureatem olimpiady z matematyki :-)

  21. pan-audytor pisze:

    Ricardo Villalobos – słyszałem o jegomościu. Nagrał jakiś set dla prestiżowego Fabric i do tej pory grywa jakieś sety dla stacji radiowych. Próbowałem któregoś posłuchać ale niestety – był to minimal – mózg mi się lasował i musiałem szybko wyłączyć;-D

  22. pan-audytor pisze:

    Sorki za drugi komentarz ale dopiero teraz przeczytałem i muszę zacytować:

    „Ale rozumiem, że 1 stycznia 2010 PFM zrobią listę trzystu najlepszych płyt ostatniego kwartału ostatniego roku dekady i będą to mieli z bańki.

    A skoro zacząłem od alkoholowego porównania ? ta lista jest jak koleś, który tak bardzo nie mógł doczekać balu w sylwestra, że urżnął się o 14.00 i poszedł spać.”

    Piękna puenta!;-D

  23. Mariusz Herma pisze:

    Vilalobos bardzo przyjemny, choć bez fajerwerków. Ale dzięki wszystkim za rekomendacje.

Dodaj komentarz