Lisa Mitchell, czyli mam romans z Australijką

Lisa Mitchell

Lisa Mitchell - Wonder (Scorpio / Sony 2009). Lisa Mitchell – Wonder (Scorpio/Warner/Sony)

Ocena 4/6

Skoro wiosną wyznałem, że zadurzyłem się w 21-letniej dziewczynie, to nie będę teraz ukrywał, że szara jesień przywiała mi kolejne dziewczę. I to ledwie 19-letnie…

Całe szczęście, że posłuchałem przed czytaniem. I chodzi nie tylko o mało obiecujący wiek, ale też o fakt, że największym dotychczas wyczynem medialnym Lisy Mitchell było przebicie się do finału australijskiego „Idola”, co załatwił jej niespecjalnie ekscytujący występ, a w finale było niewiele lepiej. Ostatecznie zajęła 6. miejsce i to mogła być najszczęśliwsza przegrana w jej życiu. Bo gdyby trafiła pod opiekę specjalistów od karier, to stanęłoby na kolejnym telewizyjno-radiowym muzaku. A tak skleciła w domowym zaciszu „Wonder”, debiut więcej niż „obiecujący”, rzecz wiosennie* pogodną i młodzieńczego wdzięku pełną.

To piosenki: zwrotki, refreny i w zasadzie nic więcej. Do tego kompozycyjnie banalne: od żelaznego 8/8, najlepiej bez synkop, aż po irytująco prymitywne pianino (aczkolwiek nie aż tak irytujące, jak na otwarciu „Far” Reginy Spector). Lisa wygrywa serca melodiami, urokiem własnym i głosem z gatunku niezwykle zwykłych. W połowie utworów jest skromną, kruchą dziewczynką – tym zresztą (prócz urody) urzekła „Idolowych” jurorów i widzów. W innych radośnie bawi się aranżacjami: proto beatbox, cymbałki, harmonijki, jakieś gwizdy. Tylko chwilami robi coś z większym rozmachem, ale wtedy zostawia w tyle wszystkie Florencje i inne maszyny – przykładem oblane katebushowskim pogłosem Pirouette„.

Jeśli zajrzycie na MySpace, obejrzycie teledysk Coin Laundry” i posłuchacie tego, co pod zdjęciem powyżej, to będziecie mieć dość dobre wyobrażenie o potencjale tej 19-latki, bo upubliczniła swoje najlepsze kawałki. Ja trochę na kredyt adoptuję ją do rodziny moich ulubionych żeńskich głosów, która w tym roku poszerzyła się już o wspomnianą na wstepię Laurę Groves z Blue Roses.

Lisa ma o jedno drzewko mniej od Laury, ale nie szkodzi, bo jest dopiero sadzonką. *W Australii mają teraz wiosnę, szybko wyrośnie i zakwitnie.

australia




7 komentarzy

  1. Kamil pisze:

    Takie nazwisko zobowiązuje w końcu :P Na Joni może nie wyrośnie, ale jak jest taka obiecująca jak twierdzisz, to może być ciekawie w następnych latach. Trzeba ją sprawdzić.

  2. k pisze:

    niezwykle milutkie :)

  3. Na razie nie mogę napisać, że płyta mnie wciągnęła. Proste, urocze – fakt. Duże brawa dla macherów od produkcji. Brzmienie tak ustawili, że można się w dziewczęciu zakochać. Zdublowanie wokalu też nie jest tu bez znaczenia (od razu bujasz się w dwóch). Ale słuchając całości troszkę się nudziłem. Całkowicie złapał mnie za to klip w pralni. Ostrzegaj na przyszłość, bo chyba jestem za łatwy ;)

    PS. I odczep się od „Far” :P

  4. Mariusz Herma pisze:

    Ależ „Far” jest bardzo przyjemne. Trzeba tylko przeczekać sam początek, na który już przy trzecim przesłuchaniu reaguje się odruchowym wyrzutem ręki w kierunku „Stop”.

  5. kapa pisze:

    ale jakie ładne to dziewcze!

  6. Przemysław pisze:

    Skoro już o Reginie Spektor mowa, to „Coin Laundry” bardzo kojarzy mi się z „Fidelity”. Choć może to wina teledysku.

  7. […] – Take a Minute ? Kucz / Kulka – Got a Song ? Lisa Hannigan – Sea Song ? Lisa Mitchell – Neopolitan Dream ? Malcolm Middleton – Red Travelling Socks ? Norah Jones – Chasing Pirates ? Ochre […]

Dodaj komentarz