Nathalie and the Loners – Go, Dare

Nathalie and the Loners – Go, Dare (Ampersand)

Jeśli nie znacie jeszcze Natalii Fiedorczuk, to jest wyłącznie wasza wina. Bo w 2009 roku dawała o sobie znać aż trzy razy. Rozpoczęła mocnym koncertem reaktywowanego Happy Pills w „Trójkowym” studiu im. Agnieszki Osieckiej. Potem przyszła kolej na debiut poznańskiego Orchid. Rzecz nieco chałupnicza, ale niesłusznie wepchnięta do niszy – albo jeszcze z niej niewypchnięta – bo kryje pokłady talentu rozmiarów rzadko spotykanych i to nie tylko nad Wisłą.

Jeśli ktoś spodziewał się jednak muzyki bardziej kobiecej – w końcu 3/5 zespołu pochodzi z Wenus – ukojenie odnajdzie w „Go, Dare”. Jako Nathalie and the Loners Fiedorczuk (i wspierający ją aranżacyjnie Piotr Maciejewski) przyciąga uwagę profesjonalizmem, różnorodnością, przyjazną barwą głosu i takąż angielszczyzną, swobodą w rozwijaniu piosenek oraz intuicją, kiedy należy je zwinąć. Razi tylko szablonowością kompozycji, ale uwolnienie się od schematów to byłoby ostatnie stojące przed nią wyzwanie.

Fiedorczuk, Kulka, Marcell, Przybysz i jeszcze parę innych młodych nazwisk – jeśli zmęczyliście się czekaniem na rodzimych wokalistów śpiewających w światowym stylu i na światowym poziomie, to czas przenieść muzyczne nadzieje na płeć piękną.

Fine.




Dodaj komentarz