Clint Mansell – wywiad

Jeszcze jeden rozbitek (podobieństwo nazwisk przypadkowe). Niepublikowana wcześniej rozmowa odbyła się 17 sierpnia 2009 w związku z premierą ścieżki dźwiękowej do (znakomitego) filmu „The Moon”. W większości dotyczy jednak warsztatu kompozytorskiego Mansella.

Dostajesz zamówienie na ścieżkę dźwiękową do filmu. Co decyduje o tym, czy się zgodzisz?

Clint Mansell: Muszę polubić historię, którą film opowiada, zrozumieć jego koncepcję oraz główne motywy. No i byłoby dobrze, gdyby reżyser lub film w jakiś sposób mnie zainspirował.

Jak to było w przypadku „The Moon”?

Reżyser Duncan Jones podrzucił mi scenariusz i poprosił o lekturę tekstu. Okazał się świetny! Obracał się wokół bliskich mi tematów: samotności, melancholii, koncepcji człowieczeństwa. Później obejrzałem film i beznadziejnie się w nim zakochałem. W tym momencie nie miałem już wątpliwości. Wiedziałem, że z taką inspiracją będę w stanie stworzyć coś zakorzenionego głęboko we mnie samym. Decyzja zapadła.

Jones coś ci sugerował, czegoś oczekiwał?

Nie ograniczał mnie w żaden sposób. Zdążył się już zapewne zorientować, że komponuję w bezpośrednim odniesieniu do obrazu. Zawsze staram się zrozumieć, czego sam film ode mnie wymaga… Do pracy zabieram się z czystym umysłem, bez uprzedzeń i gotowych pomysłów. To film dyktuje rezultat.

Od czego zaczynasz?

Urządzam kilka samotnych seansów, jeden za drugim. W pewnym momencie zaczynam improwizować, najczęściej z gitarą w ręku. Próbuję wyczuć tempo i rytm filmu, odnaleźć właściwe progresje akordów, skonstruować refren – one wszystkie mają brzmieć tak, jak film „wygląda”.

Nad muzyką do „Źródła” Darrena Aronofskiego pracowałeś razem z Mogwai. Siedzieliście razem w studiu czy współpracowaliście tylko korespondencyjnie?

Wysłałem im gotową muzykę. Najpierw się jej nauczyli, a potem zaadaptowali do własnego brzmienia, oszlifowali na swój własny sposób. Ogólnie rzecz biorąc, nagrali covery moich kompozycji! (śmiech) Potem udałem się do nich do Szkocji i już wspólnie nagraliśmy całą ścieżkę. Miałem kilka uwag, ale generalnie pozwoliłem im robić swoje.

Napisałeś już ponad dwadzieścia soundtracków. Któryś cenisz szczególnie?

Komponowanie muzyki do „Na pewno, być może” Adama Brooksa była dla mnie niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Ale zazwyczaj najbardziej cenię to, co właśnie ukończyłem. Wiadomo: chodzi o poczucie świeżości i radość z pokonania wyzwania, dotarcia do zamierzonego celu.

Fine.




Dodaj komentarz