O ciszy

„Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę” – mawiał Stanisław Jerzy Lec. Czym zero w matematyce, tym cisza w muzyce. Samotna – nic. Postawiona obok zwielokrotnia, a zagęszczona – parafrazując Leca – daje groźny dźwięk.

„Zanim zagrasz dwie nuty, naucz się grać jedną. I nie graj jej, aż będziesz miał powód” – radził Mark Hollis i nie była to pusta gadanina, jak pokazały ostatnie płyty Talk Talk i jego solowa jedynka. Jeszcze przed nim ciszę celebrował producent Manfred Eicher, który zakładając wytwórnię ECM reklamował ją hasłem: „Najpiękniejsze brzmienia oprócz ciszy”.

Cisza to zatrzymanie kamery na twarzy bohatera: zgaduj sobie, co wydarzy się za moment. I nawet jeśli magazynek okaże się pusty, klik będzie huk!,  bo „w ciszy flet jest jest trąbką”. Stąd absurdalna moc wiercenia się, chrząkania, przewracania stron partytury, kichania – ba, wzdychania! – w „4:33” Johna Cage’a.

Leopold Stokowski przyrównywał ciszę do płótna, na które malarz nanosi farbę. Jeśli artysta poprzestanie na jednym maźnięciu, tym większe, być może, oddziaływanie obrazu. Ale cisza akustyczna daje więcej możliwości, bo ciche odnajduje się nawet w głośnym. „W pokoju pełnym krzykaczy najbardziej intrygującym jest ten, który szepce” – mawiał Peter Schmidt, podrzucając przy okazji tytuł płycie „One Who Whispers” znakomitego duetu Cipher.

Hollywoodzcy filmowcy z Lucasem na czele upodobali sobie w kosmicznych jatkach pełnych pięciokanałowych wybuchów, pisków miotaczy laserowych i basowego pomruku krążowników międzygwiezdnych. To bodaj największe oszustwo w historii kinematografii, jakkolwiek kornie akceptowane przez widownię, bo przecież kłamie się dla ich dobra. Program nasłuchiwania kosmosu SETI nie polega przecież na wystawianiu mikrofonów w kierunku nieba.

Kinowym majstersztykiem ciszy był oczywiście „Gerry”, bo łączył milczenie wizji z ascetyczną „Aliną” Arvo Pärta. Gus Van Sant z niewiarygodną dyskrecją dowiódł, jak wiele można zaczerpnąć z niczego. Z seansu zupełnie już hardcore’owej „Wielkiej ciszy” Philipa Gröninga w kinie Muranów zapamiętałem odgłosy żołądków: własnego i sąsiadów, na szczęście nielicznych i przezornie rozproszonych. (W pokrewnych „Ludziach Boga” uderzyła mnie siła, z jaką po godzinie konsekwentnej ciszy muzycznej wkracza oklepane  „Jezioro Łabędzie” Czajkowskiego).

„Potrzeba dwóch lat, aby nauczyć się mówić. Pięćdziesiąt, aby nauczyć się milczeć” – stwierdził, pisemnie, Ernest Hemingway i jakże chętnie przyklaskiwało mu się w trakcie podstawówkowych zmagań z jego nowelami. Hemingwayowi w sukurs idą koledzy z Europy: Antoine de Saint-Exupéry mawiał, że „cisza jest przestrzenią ducha, w której w najpełniejszy sposób rozwija on skrzydła”; XIX-wieczny niemiecki pisarz Wilhelm Raabe przekonywał: „największe cuda powstają w najgłębszej ciszy”; w tejże przestrzeni przebywanie upodobał sobie Norwid, tak o niej piszący:

„Cisza – niekiedy tylko pająk siatką wzruszy,
Lub przed oknem topolę wietrzyk pomuskuje;
Och! jak lekko oddychać, słodko marzyć duszy –
Tu mi gwar, tu mi uśmiech myśli nie krępuje.”

„Milczenie jest wołaniem” – to z kolei reguła klasztorna przypisywana św. Efremowi, syryjskiemu mistykowi z IV wieku. Co dziwne, doczekał się bardzo muzycznego przydomka, bo nazywano go Harfą Ducha Świętego. Współczesny indyjski mistyk Anthony de Mello, który naraził się Watykanowi łączeniem chrześcijaństwa z dalekowschodnią filozofią, radził: „Nie odzywaj się, chyba że możesz ulepszyć ciszę”, a Dalajlama milczeniem radził odpowiadać na trudne pytania. Jeszcze bardziej precyzyjny w naukach o zbawiennym działaniu ciszy był Joachim Meisner, według którego tajemnica szczęśliwego życia zaczyna się od tego, by każdego poranka „na pięć minut uciszyć wyobraźnię, zamknąć oczy na rzeczy widzialne, a uszy na szmery tej ziemi”.

Cisz jest wiele: są cisze rozkoszne (cisza polityczna), są i zgubne (cisza na morzu, cisza małżeńska). Według Eliasa Canettiego jest ich co najmniej tyle, ile mów, bo „każdy język ma swój specyficzny rodzaj milczenia”. I jeszcze moja ulubiona myśl, bo jak żadna inna pobudza wyobraźnię. Zachęca Karel Čapek: „Wyobraźcie sobie tę ciszę, gdyby ludzie mówili tylko to, co wiedzą”.

styczeń 2009, szkic

Fine.