Poważka jak baseball (Kiosk 5/2011)

Z okazji 70. urodzin Boba Dylana „New York Times” przekonuje, że geniusze rodzą się w wieku 14 lat. I jedynym równie spektakularnym odkryciem ostatniego miesiąca jest to, że piractwo da się wykorzystać jako narzędzie zemsty.

Wydawszy książkę „Retromania” Simon Reynolds promuje ją publicystyką o Arielu Pinku i dwóch obliczach boogie oraz udziela wywiadów. „New Yorker” pisze o postrzeganiu czasu z drugoplanową rolą Briana Eno (zbyt długie, nie przeczytasz), „Slate” śledzi konsekwencje przejścia z ery niedoboru do ery all music instantly available, natomiast Atlantic zebrał prawie 100 ubiegłorocznych tekstów wartych przeczytania.

O początkach Beastie Boys (których dorobek zreasumowało Screenagers) opowiadają winowajcy i świadkowie, a „Billboard” popełnił niezły okładkowy tekst o Bon Iver. Andi Watson – człowiek stojący z wizualną stroną koncertów Radioheadwydał właśnie książkę i przy tej okazji opowiada trochę o swojej pracy, a Stanley Downwood wyjaśnił oprawę graficzną „The King of Limbs” i sam zamysł albumu gazetowego.

Martin Clark przedstawia argumenty za i przeciw definiowaniu tego, co wyrosło z dubstepu. Na sąsiedniej stronie piszą o karierze alternatywy w amerykańskich talk show, „Guardian” spogląda na miejsce muzyków sesyjnych w indie, a dzięki „The Owl” dowiadujemy się, jak działa hiphopowy ghostwriting.

„Frieze” przepytuje Maxa Mathewsa, zmarłego w kwietniu pioniera muzyki elektronicznej (a według niektórych samego ojca). W polskiej sieci wywiady z Wojtkiem Mazolewskim, z Wacławem Zimpelem o zmianach fundamentalnych, o Góreckim z Adrianem Thomasem – brytyjskim specjalistą od polskiej filharmonii. (Dla równowagi: Paris Hilton z Lil Waynem). Pitchfork ciepło rozmówił się z Kate Bush oraz szefem Fleet Foxes, a w jeszcze jednym wywiadzie Sufjan Stevens rozwinął wątek zdrowotny. Kosmicznym wyczynem Offmusic.pl nagrało i udostępniło cały koncert Sufjana w Teatrze Polskim w jakości HD.

Wśród list: najbogatsze oraz najbardziej wpływowe osoby w brytyjskiej muzyce, 100 najmniej wpływowych kapel świata (obecność Alphaville sugeruje, że pominięto sferę polityczną), 10 najważniejszych brytyjskich indie-labeli oraz amerykańska kontra, 25 najlepszych utworów klasycznego progrocka i zestaw ostatnich kawałków, które anglojęzyczni pismacy chcieliby usłyszeć przed śmiercią.

Okazało się, że słuchamy tylko 19 procent posiadanej muzyki, nie ma nas już na liście największych ośrodków sieciowego piractwa, że autobiografie starzejących się gwiazd ratują księgarstwo – z wzajemnością, że to Beatlesi spopularyzowali rockowy dis, a według szefa Sony Music Polska wszystkiemu winne media oraz państwo.

Nicolas Jaar krytykuje modę na ciszę, Kelly McClure krytykuje krytyków muzycznych, Paweł Franczak pisze o współczesnych madrygałach, Stephen Graham o nietypowych zwrotach harmonicznych w popie, a muzyczna reprezentacja AV Club debatuje nad tym, dlaczego większość ludzi w pewnym wieku odpuszcza i słucha wyłącznie tego, co zna.

Podczas gdy Steve’a Reicha komplementują rzesze muzyków – od Davida Langa i Kronos Quartet po The National i Sonic Youth – Terry Riley spotyka się z Big Boiem. Jacek Hawryluk podsumowuje dekadę w poważce, a jak zachęcić do klasyki dzieci próbuje odpowiedzieć NPR przy niemałym wsparciu czytelników. Wspomniany David Lang, jak wiadomo jeden z moich ulubionych kompozytorów ostatnich lat, życzy sobie i nam wszystkim, aby muzyka klasyczna była jak baseball.

Library of Congress udostępniło 10000 nagrań z lat 1910-1929 i nawet sporo z nich jest muzyką. W jednym teledysku streszczono całego Boba Dylana, okładkę nowej Lady Gagi sparodiowano, zmiksowano wszystkie źródła sampli Massive Attack z lat 90., Andrew Kuo rozrysował Juliannę Barwick, a Chris Keating z Yeasayer ułożył soundtrack do Nowego Jorku z featuringiem Komedy. Obalono także mit diabelskiego skrzyżowania i wpływu Roberta Johnsona na postać tego świata.

O potencjalnych konsekwencjach korzystnej dla Eminema decyzji Sądu Najwyższego (pliki mp3 jako licencja) pisze „NYTimes”. „LATimes” zebrał reakcje hiphopowców na śmierć Osamy Bin Ladena, prześledziwszy również jego życie w muzyce. Adele wściekła się, że połowa jej sukcesu (4 mln$) poszła w podatki, a Katy Perry ma absurdalny rider koncertowy.

W kąciku naukowym dowody na to, że czynne uprawianie muzyki przeciwdziała starzeniu (mózgu) i wydłuża słuch, że śpiewanie dzieciom ułatwia im mówienie, a biali nie lubią filmów z czarnymi aktorami. Dla hardkorów tekst o narzędziach współczesnego spektralizmu – czyli o rozkładaniu dźwięku na czynniki pierwsze.

Calvin dociekliwy, eschatologiczny i błędny.

Fine.




14 komentarzy

  1. jjjjjjjj pisze:

    @Sujan
    Oczywiscie w teatrze polskim.

    Znowu czytania na najblizszy miesiac. Dzieki!
    A swoja droga, nikt jeszcze nic nie napisal o Gilu Scott Heronie?

  2. Mariusz Herma pisze:

    Tak, thx.

    Wszędzie wszystko już napisali, co tu dodawać. Pocieszające w tej smutnej wieści jest to, że przed odejściem na dobre (złe?) zdążył jeszcze wrócić. Dwa lata temu nikogo prawie by ta śmierć nie poruszyła. A tak zbiera teraz hołdy od trzy razy młodszych.

  3. jjjjjjjj pisze:

    To prawda, podobna mysl mnie naszla jak o tym uslyszalem. Gdyby zmarl w 2009 odszedlby jako kolejny „zapomniany, kiedys wybitny”. Chyba lepiej w ten sposob.

    Chodzilo mi raczej o to, czy nikt na szybko nie wrzucil gdzies np. intersujacej biografii Gila – ktora wygrzebales z nieprzepastnych internetowych otchlani, ale stwierdziles, ze nie poddasz sie trendowi i zachowales ja dla siebie :)

  4. Mariusz Herma pisze:

    Aha, to niczego takiego jeszcze nie widziałem. Tylko pospieszne nekrologi. Być może potencjał wyczerpał się właśnie przy powrocie, wtedy pojawiło się sporo tekstów o jego barwnym życiu.

  5. iammacio pisze:

    a dzięki „The Owl” dowiadujemy się, jak działa hiphopowy ghostwriting. @ wczoraj kumpel zażył mnie 'newsem’ że tekstowo debiut Lil Kim to sprawka Jay-Z…

  6. wiader pisze:

    i jeszcze zeszłoroczny artykuł o Heronie z New Yorkera, jeśli ktoś miałby ochotę, tylko 7 stron ;)
    http://www.newyorker.com/reporting/2010/08/09/100809fa_fact_wilkinson

  7. Jakub pisze:

    W 25 najlepszych progrockowych utworach „The Battle Of Epping Forest”? Przecież to kawałek decydujący o niższości (niestety) tego albumu względem „Foxtrota”.

  8. Mariusz Herma pisze:

    No to bardzo autorskie podsumowanie, i bardzo inspiruje do kłócenia się z. Za dużo jak dla mnie Jethro Tull, EL&P i Yes (chociaż z tymi pierwszymi sympatyzuję), Genesis lekko nietrafione (czemu nie „Dancing…” czy nawet „Supper’s Ready”?). Ale najbardziej w oczy kole brak „Islands” i „Starless”.

  9. Kris pisze:

    no, wśród tych kawałków prorocka to trochę rzeczy faktycznie kole (tym, że jest i tym, że nie ma). Właściwie, to patrząc na te listę mam wrażenie, że autor liznął troszkę proga i tak mu wyszło, bo musiało wyjść. Jakby posłuchał / poszukał głębiej, to nie sądzę, aby jakakolwiek nazwa zespołu się w tym zestawieniu powtórzyła. No, ale wtedy to byłoby naprawdę wyzwanie :)

  10. mk pisze:

    W sumie trochę off-topic, ale warto odnotować: w ostatnim numerze „Hiro” autor Ziemi Niczyjej (w tekście o muzycznych blogach) komplementowany na potęgę. Co więcej – ilością zachwytów bije blogi Bartka i Jarka. Także graty :)

  11. Mariusz Herma pisze:

    Ale to po znajomości przecież. Niemniej dzięki za info.

  12. ArtS. pisze:

    Nie wiedziałem gdzie wrzucić, a spodobało mi się: http://networkedblogs.com/jJLcC?a=share&ref=nf.

  13. fripper pisze:

    @ ArtS.

    No niby fajne, ale u mnie się nic nie zgadza:)

Dodaj komentarz