Polish Rap

Rozmowa Andrzeja Cały z Kendrickiem Lamarem, a konkretnie luźna wzmianka o Polsce, natchnęła mnie do sprawdzenia, co też zagraniczni raperzy mówią o naszym kraju. Okazuje się, że za bardzo nie mówią.

W całej bazie Rapgenius słowo Poland występuje zaledwie 11 razy. Z tego cztery trafienia…

My dough’s a bit longer, my flow is just slaughter
My wrist look like frozen Poland Spring water

…dotyczą wody mineralnej Poland Spring butelkowanej w miejscowości Poland w stanie Maine. Pozostaje trafień siedem.

The Weeknd bez wątpienia operuje pojęciami geograficznymi w goszczącym go „Crew Love” z ubiegłorocznej płyty Drake’a. Polskę wymienia aż trzykrotnie:

Light-skinned chick, first flight from Poland
A whole lotta friends, first flight from Poland
A whole lotta cash coming straight from Poland, why?

[Cause they loving the crew]

Rapgenius podpowiada, że Weeknd lubi polskie dziewczęta, bo te lubią poimprezować – i tutaj któryś z internautów załączył adekwatną fotę dwóch pań z CinCinem na ustach. W ostatnim wersie rozchodzi się jakoby o przemyt narkotyków. To mnie trochę dziwi, bo gotówka płynęłaby w takim wypadku raczej w przeciwnym kierunku.

Najbardziej zaskoczyło mnie jednak zinterpretowanie wersu drugiego jako aluzji do… Katastrofy smoleńskiej: „Abel is Canadian, and propably he knows lots of Polish people who immigrated to Canada he just simply showed compassion” – tłumaczy anonimowy użytkownik.

Po jeszcze cięższy kaliber sięgać ma Fabolous w „I’m Getting Money”:

Local nigga, you never been to Poland have you?
So you couldn’t judge me if you was holding gavels

Nigdy bym nie zgadł, o co się rozchodzi, ale w sukurs znów przychodzi lepiej poinformowany fan. Otóż wyjaśnia, że Fabolous odwiedził kiedyś Auschwitz i getto krakowskie, czemu zawdzięcza głębię wejrzenia w omawiane sprawy (=co robi się z kasą). Nie wiem, ile w tym prawdy, ale Fabolous faktycznie zatytułował wcześniej swój debiut: „Ghetto Fabolous”.

Raz wspomniał o nas sam Raekwon, na samym początku „Box in Hand” z debiutu Ghostface Killah. Jak zauważono w pewnej fascynującej dyskusji, już w połowie lat 90. „RAEKWON MOWI ZE KTOS POZUJE NA POLSKICH HASTLEROW I THUGOW A NIMI NIE JEST”. Tak to wygląda:

Flexed out, Flinstone style
Your crimi-nal pen pal kidnapped Loud, jetted the
Mosyin, posin for them niggas up in Poland

Polskie trunki propsuje tymczasem Dom Kennedy. Uznaje je za atrybut prawdziwego mężczyzny w zremiksowanej wersji „Ridin’ Roun Town” Caseya Veggiesa (i tak przy okazji wracamy do Kendricka):

Everywhere I’m going, girls be so excited
I went to your showing, no hoes got invited
Come put out the beat, that shit got ignited

My vodka’s from Poland, I’m not the politest
I might grab your ass, I know you finn’ to like it

Pewien żal względem Polski pojawia się w nostalgicznym „Fireworks”, w którym 17-letni wówczas D-Pryde rapował o przedwczesnym dojrzewaniu oraz tęsknocie. Tęsknota i żal wynikają między innymi z faktu, że:

My girls up in Poland for the summer and its messed
Cause it feels like every night I’m left to suffer in my bed

Co wypada uznać za niezłą reklamę naszych walorów turystycznych. Dla odmiany J.Cole kojarzy Polskę niestety wyłącznie z tym, z czego należy się wyrwać:

Look bitch I’m hot enough to melt a snowman
Ey pack your bags mama we gettin the fuck up outta Poland
Cause I’m programmed for the dough 

I jest jeszcze najmniej poważny w tym towarzystwie Genghis Khan. Ten prawdopodobnie uważa Polskę za kraniec Europy albo nawet świata, bo tak wspomina o nas w pojedynku z Królikiem Wielkanocnym:

From Poland to Korea
I ravaged the land
Now my DNA’s in dudes
From New York to Japan

Tyle. Rapgeniusa można obszukać jeszcze pod kątem słowa „Polish” i rezultaty okażą się bardziej obfite, ale nawet częściej nie będzie chodziło o kraj, a o wypolerowany czasownik. Chociaż w przypadku klasyków z Boogie Down Productions nie ma najmniejszych wątpliwości:

In the 30’s and 40’s a drug dealer wasn’t black
They were Jewish, Italian, Irish, Polish, etc. etc
Now in 90 their live’s a lot better
They’ll sell you a sweater, a pair of pants cold hearted
But first sellin drugs and killin people is how they started

 

.

Fine.




6 komentarzy

  1. vlad.palovy pisze:

    So! We exist in contemporary music. Thank you! Brave Polish girls!

  2. rags pisze:

    W tekście J. Cole’a chodzi raczej o Po’ land a nie Poland. Po’ to taki skrót od poor. ;)

    Twórcą najlepszego nawiązania do Polski jest Childish Gambino w swoim Toxic. „I’m in yo girl and now she feeling Polish like pierogies” – całkiem sprytne ;)

    Ciekawą sprawą są też polskie sample np. u Big Shuga lub Alchemista.

  3. Marcin pisze:

    mnie w ubiegłym roku zaskoczyły polskie sample wokalne na płytach dosyć ważnych graczy amerykańskiego podziemia – Actiona Bronsona i Roc’a Marciano:
    http://www.youtube.com/watch?v=fvlMT4NYPCo
    http://youtu.be/BxR662wR9xA

    A kiedyś jeszcze kanadyjczyk Buck 50 miał dosyć ekstrawagancki instrumentalny utwór zatytułowany „A lil’ taste of Poland”: http://www.youtube.com/watch?v=CVr_uVXsR_0
    nie wiem co on ćpał że wpadł na pomysł by połączyć tę radosną przyśpiewkę z gadką o Annunakich na końcu ;P

    No i Blockhead samplował Paktofonikę w „Hello Popartz” ale to chyba powszechnie wiadomo. To z tych rzeczy które na szybko mi się przypomniały.

    Zdaje się, że źródła, z których do tej pory korzystali producenci amerykańscy się dość mocno wyeksploatowały (zresztą to słychać, gdy coraz częściej słuchając płyt pojawia się syndrom „kurde, gdzieś już ten sampel słyszałem…”) i może stąd ten trend by poszukiwać próbek też w mniej popularnych muzycznie krajach?

  4. Mariusz Herma pisze:

    Ukłony za oba komentarze. Rapgenius rzeczywiście obstaje teraz przy Po’land, ale to niedawna poprawka – mapka zresztą jeszcze została. Tego Gambino nie znałem :-)

    Co do wyeksploatowania źródeł – prócz egzotyki może w grę wchodzą też koszty samplowania? Bo amerykańskie gwiazdy nurtów wszelakich bardzo się już cenią. A o Budkę Suflera czy Krawczyka (no szok) pewnie nie będzie się nawet komu upomnieć.

    Przy okazji – trafiłem niedawno na zabawny minidokument o samplowaniu z 1988 roku
    http://youtu.be/cu38AL4E7I4

  5. Marcin pisze:

    Dzięki za link Mariusz, fajnie się ogląda takie rzeczy z dzisiejszej perspektywy, no i pojawia się tam też (być może po raz pierwszy?) to odwieczne, fundamentalne dla wielu dziennikarzy zajmujących się tematem samplingu pytanie: „why should anyone want to sample somebodys elses sound? is this just a case of artistic laziness or is it a whole new kind of an art?” ;)

    Wracając do producentów, faktycznie, koszt „czyszczenia” sampli z praw autorskich też może być powodem otwarcia na nowe zasoby (zwłaszcza dla tych bardziej niszowych artystów), macki ZAiKSu i tych wszelkich pokrewnych organizacji raczej do USA nie sięgną (swoją drogą, ciekawe jak zareagowałby ZAiKS gdyby się dowiedział, że ich Krzysztof został tak bezczelnie wykorzystany przez jakiegoś rapera zza oceanu? ;)
    No i stara prawda, że utwór oparty na samplu z utworu, który kiedyś był hitem sam ma dużą szansę, by stać się hitem.

    Jeszcze co do praw autorskich – kiedyś widziałem trochę późniejszy dokument o samplingu („Copyright criminals” zdaje się) i w pamięci utkwiła mi wypowiedź El-P, który powiedział tam, że on nie ma problemu z prawami autorskimi, bo jeśli ktoś odkrywa, że samplował akurat ten utwór, to jest to dla niego sygnał, że swoją pracę wykonał niewystarczająco dobrze, bo jego zadaniem jest wykorzystanie sampla tak, by brzmiał zupełnie inaczej, w idealnym wariancie tak, by nie sposób go było rozpoznać. Ogólnie długo można by na ten temat rozprawiać, temat obszerny i wielowątkowy :P

  6. Mariusz Herma pisze:

    Samplowanie Krzysztofa istotnie można wytłumaczyć tylko nieznajomością potęgi ZAiKS-u :-)

    A „Copyright Criminals” warto obejrzeć chociażby dla rozmowy z „funky drummerem”, czyli Clydem Stubblefieldem. Choć w pierwszej kolejności, wiadomo, „Scratch”.

Dodaj komentarz