W obronie prostej muzyki (Kiosk 8-9/2012)

„Najfajniejsze to wideo ze stadionu. Ledwie kilka miesięcy temu mieliśmy serię artykułów o tym, jak k-pop przygotowuje się do podbicia Zachodu, a okazuje się, że szlaki przeciera ten człowiek… to jest po prostu mega-zajebiste i dla takich historii uwielbiam popkulturę”.

Znajomy skomentował tak podsunięty mu artykuł The Atlantic o drugim dnie koreańskiego megahitu „Gangnam Style” Parka Jae-Sanga znanego jako Psy. No bo miały być dziewczęta tańczące jak im każą, a tymczasem narodowego precedensu dokonał samodzielnie piszący, komponujący, produkujący, śpiewający, tańczący i reżyserujący błazen. Tryby fonograficzne dawno nie trzeszczały tak radośnie jak wtedy, gdy wspinał się szczyt fińskiego odpowiednika Billboardu. A symbolem tej rewolucji, a przynajmniej rewelacji, będzie owo wideo ze stadionu The Los Angeles Dodgers.

Mnie z kolei Marceli podesłał piękny tekst o muzyce do pogrzebów, a pozostając przy tematach oryginalnych i miejscami międzynarodowych można się co nieco dowiedzieć o typografii grunge’u, niedoborze producentek muzycznych, rosyjskich muzykach w Nowym Jorku oraz undergroundowych w Chinach, potencjalnym wpływie prawa antysquatowego na brytyjski pop i faktycznym amerykańskiego punku na współczesną sztukę protestu – a właśnie, treść songów Pussy Riot nie ma podobno żadnego znaczenia. A także o zakazie randkowania w japońskich girlsbandach, meksykańskim gangsta rocku i warszawskiej ciszy nocnej w czasach zamierzchłych.

David Hepworth spisał 10 zasad, którymi kierowałby się rozpoczynając kolekcjonowanie płyt od nowa. Bartek Chaciński przyjrzał się kanonom muzycznym, zaś Adam Harper po omówieniu ironii w muzyce oświadczył, że żyjemy w epoce post-genre, czyli coraz mniej chętnie sankcjonujemy nurty muzyczne. Na taki kąsek czekali sieciowi polemiści oraz Rory Gibb z serwisu The Quietus. Zamieszanie ostatecznie skłoniło Harpera do doprecyzowania tez. Z niesprawiedliwościami mapy zagęszczenia muzyki w USA dyskutował z kolei Spin, który ma poza tym nadzieję, że Frank Ocean zapowiada coś większego.

Czy Thelonious Monk zakwalifikowałby się do konkursu własnego imienia? – pyta NPR. Czy porównywanie czarnego jazzowego Duke’a Ellingtona do białych poważnych Europejczyków ma uzasadnienie? – zagaja LA Review of Books w omówieniu książki „The Ellington Century”. Nie szczędząc pytajników Marek Kiciński gromi wszechjazzowy pęd klezmerski, a Salon dziwią niekończące się kariery. Irish Times stanął w obronie prostej muzyki, a Alexandra Coghlan zdaje smutną relację z zagrożeń czyhających na astmatyków w filharmoniach. Podobno doom metal ma w sobie New Age i przy tej okazji warto wspomnieć, że MF DOOM organizuje sobie zastępstwa licząc na to, że nikt nie zauważy. Zauważył.

Dlaczego Barack Obama stracił entuzjazm do hip-hopu (z wzajemnością) tłumaczy Erik Nielson z University of Richmond. Laurent Fintoni przekonuje, że rozmaite hiphopowo-elektroniczne hybrydy – Wonky? Aquacrunk?? Lazer Bass??? – to nic innego jak dojrzała faza starego dobrego boom bapu. Na fali kolejnych kontrowersji Ann Powers bada rolę „dziwki” w dziejach, a HipHopDX w cyklu Taboo zajął się faktyczną czarnością gatunku, jego relacją z chrześcijaństwem i obsesją raperów na punkcie Iluminatów, której to kwestii poświęcono też komiks z udziałem Drake’a, Jaya-Z, Beyonce i Kanye. Serwis zastanawia się też, czemu pomimo komercyjnego schyłku nowojorski hip-hop wciąż zadziera nosa,

Wraz z premierą albumu-hołdu „Spirit of Talk Talk” Guardiana przygląda się dziwnej końcówce kariery zespołu i cytuje znanych zainspirowanych. New Yorker przygotował potężny profil Bruce’a Springsteena, The Quietus udostępnił fragment nowej biografii Kraftwerk, Jan Błaszczak przybliżył Stockhausena, a Simon Reynolds podsumował wyczyny Roxy Music. Ten ostatni popełnił też niekoniecznie najciekawszy, za to na pewno najdłuższy tekst o EDM. Pitchfork opowiada historię pierwszego przedpremierowego przecieku, do którego Bob Dylan dopuścił jeszcze w latach 60. Jak brzmi obecnie głos Dylana? Vulture przejrzał prasę i wybrał co ciekawsze epitety.

Fascynującą na swój sposób rozmowę z 76-letnim kolekcjonerem 78-obrotówek, dla którego jazz – ba, muzyka! – skończył się w 1933 roku, odbył przychylny tradycjom serwis Dust and Grooves. Jarek Szubrycht dopadł szefa Ensemble Modern, a Joe Muggs z władcą 4AD omówił wszystko od sztuki po biznes i od Cocteau Twins po Spaceghostpurrp. Równie rozległe tematy poruszyli Zadie Smith i Jay-Z zszedłszy się w przyjemnej włoskiej knajpce przy nowojorskiej Mulberry Street. Petera Gabriela przepytano na okoliczności 30. urodzin festiwalu WOMAD oraz hucznej reedycji „So”.

O nadchodzącym „Until The Quiet Comes” Complexowi opowiedział Flying Lotus. Całe swoje życie na łamach Self-Titled streścił John Lydon, James Blake wyznał Japan Timesowi, że ciągle słucha mamy, natomiast Amanda Palmer, której ostatnie poczynania nie wzbudziły entuzjazmu Steve’a Albiniego, wyznała Billboardowi, co Twitter zmienił. Pitchfork spotkał się z Lisą Gerrard, a oprócz tegoż serwisu załogę Animal Collective dopadł Matthew Perpetua i reprezentant PopMatters. Z wywiadowej rutyny wyrwał się Spin: zamiast pytać AnCo o inspiracje sam znalazł ich aż 127. Tom Ewing wysondował tymczasem czytelników, dlaczego zespół ten dla nich wielkim jest.

Wojnę stuletnią obrońców praw autorskich z postępem technologicznym streścił Rick Falkvinge, założyciel szwedzkiej Partii Piratów. Leo Belchetz z wytwórni Fabric tłumaczy, dlaczego dotychczas bojkotował iTunes – kogo tam jeszcze brakuje, wylicza TechHive – gdy z kolei wiolonczelistka Zoe Keating ujawniając dochody wskazuje na iTunes i Bandcampa jako główne źródła utrzymania. Grizzly Bear nie lubią Spotify, ale znów znajdą się tacy, którzy na streamingu zarabiają. Rozeznać się w tym mętliku pomoże aktualizacja słynnego wykresu kołowego pokazującego, ile czego trzeba sprzedać, by wypracować płacę minimalną.

O kreowaniu przebojów w erze społecznościowej pisze NYTimes, a Village Voice prześledził etykietki przypisywane czarnej muzyce na liście Billboardu na przestrzeni lat. Gdy Buzzfeed brzydził się rankingami, forumowicze Drowned in Sound wybrali 101 płyt wszech czasów, a czytelnicy Rolling Stone’a topowe płyty progrockowe, bo gatunek ten doczekał się – rychło w czas – własnej gali. Attack ma ranking 10 klasycznych automatów perkusyjnych, RFTmusic poleca 6 kawałków rockowych z udziałem gramofonów, a swe ulubione teledyski wskazało Yeasayer

Pozostając będąc na wizji: zaktualizowano zestawienie 50 najlepszych filmów według ankiety Brytyjskiego Instytutu Filmowego. 24 obrazy wymalowane przez zwykle grających – wraz z krótkimi Q&A – reprodukuje Paste. Flavowire ułożył litanię muzycznych męczenników i muzyków najpłodniejszych, zapominając niestety o Leifie. Przez sieć przewinęły się też listy 30 najbogatszych (eks)perkusistów i takichże didżejów. Ale Marcin Flint przebił to wszystko, wybierając i opisując 120 utworów na 20-lecie polskiego hip-hopu.

Według Berniego Krause, który od czterdziestu lat błąka się po lasach z mikrofonem, przyroda cichnieZa to pewien 23-latek niedawno usłyszał muzykę po raz pierwszy i zdał raport z wrażeń. Jak dobrze pójdzie, wkrótce będziemy muzykować głową, a póki co DJ /rupture zmontował wtyczki audio o nazwie Sufi Plug-Ins, które pomagają wyrwać się z okowów europejskiej harmonii. Beck wydał nowy album tylko w postaci partytury – na tej fali powstało sporo zestawień dziwnych sposobów dzielenia się muzyką ze światem – a małpy śpiewają po ludzku.

Dopiero teraz trafiłem na tę przezabawną minikonferencję Roba Reida na temat piractwa. Pitchfork nakręcił minidokument o Flying Lotusie, Dirty Projectors minifilm do własnej muzyki, a ktoś inny teledysk excellowy. Wordless Music Orchestra wykonała akustycznie „Disintegration Loops” Williama Basinskiego, Anti-Social Network udostępnia kompendium prawdziwego electro złożone ze 116 utworów, zaś NYTimes publikuje zdjęcia niszczonych fortepianów. Czy jesteś muzycznym snobem? – można sprawdzić tutaj.

Przy okazji New York Fashion Week dziesięciu projektantów wyznaje, czego słuchają przy szyciu. Playlistę Omara z The Wire ujawnił grajacy go Michael K. Williams, a idealnego podkładu do ćwiczeń szukał Times. Dan Deacon przy pomocy zmyślnej aplikacji oddał oświetlenie swoich koncertów w ręce publiczności. Szwajcarscy naukowcy odkryli, że odrobina grzyba zrobi z tanich skrzypiec Stradivariusa, a inni postanowili zwizualizować muzykę w trójwymiarowe rzeźby. Za 1000 dolarów można już kupić słuchawki dla kotów, a jakby tego było mało, to świat doczekał się pary o nazwisku Rock-Singer.

Calvina swędzi.

.

Fine.




8 komentarzy

  1. Co do Psy i jego „Gangnam Style’, to o wiele większe wrażenie zrobiło na mnie to wideo:
    http://youtu.be/rX372ZwXOEM pokazujące, jak YT-star może elektryzować ludzi na koncertach. I jaka w tym jest tak naprawde magia.

  2. Mariusz Herma pisze:

    Dla Koreańczyków Psy to jednak nie YT-star, ale TV-star :-)

  3. jjjjjjjj pisze:

    Czy ktoś wie jak po koreańsku wymawia się imię tego artysty? Bardzo przypadła mi do gustu wersja z Hyuną http://www.youtube.com/watch?v=wcLNteez3c4&feature=relmfu
    Olbrzymi ten numer kiosku.

  4. jjjjjjjj pisze:

    ^do mnie
    Hmm to chyba było głupie pytanie. Z tego co rozumiem on by chciał angielskiej wymowy? W każdym razie niesamowity jest ten typ.

  5. Mariusz Herma pisze:

    Sam siebie wymawia po angielsku – psaj.

    Przed chwilą minąłem na przejściu dla pieszych dziewczynkę, która przepląsała ulicę w gangnamowym stylu z powożeniem włącznie.

  6. fripper pisze:

    No proszę. Zostałeś gwiazdą Panoramy :)

  7. Mariusz Herma pisze:

    Każdy ma swoje pięć sekund :-)

Dodaj komentarz