Mam stronę na Facebooku, której nie założyłem, a na YouTube są moje utwory, chociaż nie mam pojęcia, kto je tam powrzucał. W zasadzie większość mojego dorobku można znaleźć w internecie w tej czy innej postaci.
Znalazłem nawet nagrania mojej młodzieńczej kapeli punkowej z lat 80., których nie mam we własnej kolekcji.
.
Sprawdziłem, jak muzyka poważna radzi sobie w internecie. A radzi sobie znakomicie i postęp nie omija nawet opornych, jak pokazuje przykład cytowanego powyżej Pawła Mykietyna. No a młodsi partyturowi odnajdują się w sieci nie gorzej niż laptopowi.
.
Od czasów późnego liceum chciałem zgłębić się w świat „poważnej” muzyki. Cały czas brakowało mi jednak kogoś, kto by mnie wprowadził, pożyczał płyty, tłumaczył. Nie doczekałem się, ale z odsieczą przyszedł internet i radykalnie poszerzył mi horyzonty muzyczne (a właściwie wszelakie). Ciągle mnie to cieszy i napawa entuzjazmem. Łapię się na tym, że w ciągu ostatniego pół roku słuchałem chyba nawet więcej „poważnej” niż jakiejkolwiek innej i coraz bardziej wsiąkam.
Sieć + zmiana podejścia do tego typu muzyki tak ze strony instytucji, kompozytorów, wykonawców, jak i publiczności. Pozbycie się pewnych narosłych zbędnych nawyków i odhermetyzowanie tego światka, które od kilkunastu lat się powoli dokonuje (a które postuluje chociażby Ross) sprawiają, że przed „muzyką poważną” bardzo ciekawe czasy. Nowe i chyba lepsze:)
Fripper, popieram i zgadzam się z tym co napisałeś.:)
Piękne świadectwo. Najbardziej podoba mi się przepaść pomiędzy Twoją końcową konstatacją, a poglądami dominującymi w tzw. środowisku filharmonicznym. Nie dalej jak tydzień temu czytałem kolejne requiem dla poważki:
http://www.slate.com/articles/arts/culturebox/2014/01/classical_music_sales_decline_is_classical_on_death_s_door.html
A przecież będzie tak samo, jak z resztą muzyki. Okołomuzyczna infrastruktura obumiera, muzyka odżywa.
” Cały czas brakowało mi jednak kogoś, kto by mnie wprowadził, pożyczał płyty, tłumaczył.”
też nie miałem nikogo takiego, ale przeczytałem „reszta jest hałasem” alexa rossa i poważka przestała być dla mnie terra incognita.