O festiwalach

Na potrzeby festiwalowego tekstu z aktualnej „Polityki” – na stronie krótki fragment – rozmawiałem z Arturem Rojkiem, Mikołajem Ziółkowskim i Sławomirem Nowaczewskim – czyli przedstawicielami trzech festiwali na literę „O”, które pojawiły się w kalendarium Pitchforka, a Off-a docenił także Time

Wszyscy zgodzili się, że polski rynek kwitnie mimo kryzysu i praktycznie dobił już standardów europejskich. Wszyscy przyznają, a przynajmniej nie zaprzeczają, że prawdopodobnie wręcz przesadziliśmy i istnieje obawa, czy popyt zaspokoi podaż. Patrz odwołanie Free Form Festivalu. Rozbieżności pojawiły się dopiero przy pytaniu, czy przepłacamy za zachodnich artystów. Zdaniem jednym nawet dwukrotnie. Zdaniem innych co najwyżej musimy się liczyć ze stawkami zachodnimi, co przy naszym dochodzie wciąż będzie naturalnie przepłacaniem.

Zweryfikować te poglądy mogłoby pomóc opublikowanie kilka dni temu zestawienie cen artystów, według którego za wizytę Coldplay na twoim stadionie trzeba zapłacić 750 tys. dolarów, które wystarczyłyby także Lady Gadze, Adele czy Rihannie. Panowie oczywiście zarabiają więcej, dlatego przynajmniej żądają Dave Matthews, Bruce Springsteen oraz Justinowie Biebier i Timberlake, choć szklany sufit przebiły Madonna i Taylor Swift. Kwot tych nie porównamy z polskimi, bo niestety zazwyczaj nie są jawne, a tym nam znanym niestety brakuje odpowiedników we sensacyjnej tabelce.

*

We wspomnianym artykule zmieściłem tylko fragmenty rozmów z rodzimymi decydentami festiwalowymi. O ile Artura Rojka i Mikołaja Ziółkowskiego będziemy jak co roku widywać w najbliższym czasie regularnie, o tyle pomyślałem, że warto udostępnić całą rozmowę z przedstawicielem Warsaw Orange, którego pytałem:
.

O polski rynek festiwalowy: 

Sławomir Nowaczewski, Orange Warsaw: Dorastamy. Polska publiczność, mając tak wielki wybór wydarzeń muzycznych na światowym poziomie, staje się coraz bardziej świadoma swoich zainteresowań i wymagań. Jeśli chodzi o rynek i ofertę, to nie ma już – „na tle Europy”. Jesteśmy rynkiem w Europie. Finansowo i infrastrukturalnie absolutnie na poziomie europejskim. Momentami nawet lepiej – w sensie nowoczesnych, dobrze skomunikowanych obiektów koncertowych. Najlepiej świadczy o tym oferta muzyczna tego lata. Nie ma już artystów, których Polska nie może zaprosić. Liczymy się nie tylko dla artystów, ale także dla zagranicznej publiczności.,

Oczywiście wszyscy dorastamy i istnieje zjawisko widowni koncertowej oraz widowni festiwalowej. Widownia festiwalowa zawiera w sobie widownię koncertową. Tę drugą w 90% stanowią fani danego wykonawcy, podczas gdy na widownię festiwalową składa się wiele grup ludzi. To fani poszczególnych artystów, ale także ludzie, którzy – najogólniej rzecz ujmując – lubią się bawić. Przyciąga ich atmosfera festiwalu składająca się z wielu aspektów wydarzenia, lubią adrenalinę wynikającą ze wspólnego przeżywania emocji. W zależności do festiwalu, różne czynniki przyciągają społeczność festiwalową. W przypadku festiwali niszowych może to być gatunek muzyki czy pewne wzory subkulturowe. W przypadku festiwali mainstreamowych, jakim jest Orange Warsaw Festival – znane gwiazdy muzyki i wielkie show sceniczne.

O ile jednak publiczność koncertowa w Polsce jest już w dużej mierze świadoma i ukształtowana, o tyle publiczność festiwalowa dopiero się kształtuje. Możemy już mówić o społeczności festiwalowiczów, którzy są gotowi kupić bilet na festiwal z chwilą ogłoszenia jego daty. Jednakże wciąż większość publiczności potencjalnie festiwalowej wybiera wydarzenia przez pryzmat line-up’u. Wynika to z tego, że do tej pory rynek polski nie dawał wystarczającej oferty wydarzeń muzycznych, dzięki którym można by zbudować kulturę festiwalową.

O dojrzewanie tejże publiczności:

Kiedyś braliśmy, co było do wzięcia. Teraz jesteśmy zdecydowanie bardziej świadomi własnych oczekiwań i krytyczni. Polska publiczność zdecydowanie stawia na jakość i to w każdym aspekcie, ale przede wszystkim liczy się line-up i oczekiwania są bardzo wysokie. Internet to bogate źródło recenzji wydarzeń koncertowych. Inna rzecz, że paradoksalnie „kiedyś” było nas stać na całą ofertę muzyczną, co dawało poczucie spełnienia. Teraz polska publiczność w większości musi wybierać, bo zasobność polskiego porfela odbiega niestety od zasobności portfela europejskiego.

Należy mieć jednak na uwadze, że liczba festiwali w Europie systematycznie rośnie, co wielokrotnie doprowadza do sytuacji, w której zaczyna brakować największych headlinerów – po prostu nie starcza ich dla wszystkich. To sprawia, że aktywności pozamuzyczne są dynamicznie rozwijane i budowanie atmosfery festiwalu – unikalnej przewagi konkurencyjnej – koncentruje się w dużej mierze właśnie na nich. Ta sytuacja dotyczy przede wszystkim krajów Europy Zachodniej, gdzie liczba festiwali nie tylko rośnie, ale już jest bardzo duża. Niemniej ten trend zaczyna być dostrzegalny również u nas.

O zagraniczne zainteresowanie polską ofertą:

Patrząc na Orange Warsaw Festival, mogę powiedzieć, że zainteresowanie to rośnie. Magnesem jest line-up, ale czynników sprzyjających jest więcej. Festiwal odbywa się w środku miasta, jest dobrze skomunikowany i bardzo tani dla Europy. Warto zauważyć, że bilet na OWF zaczyna się od ok. 47 EUR – to niezwykle atrakcyjna cena dla europejskiego fana, który może – podczas weekendu w Warszawie – bawić się na koncertach światowych gwiazd w centrum europejskiej stolicy. Stąd nasza współpraca z LOT-em, który stał się naszym oficjalnym przewoźnikiem i tym samym festiwalowicze mogą korzystać z tańszych przelotów.

O jakby niewidoczne skutki kryzysu:

Wszyscy widzimy, że obawy – przynajmniej na chwilę obecną – nie mają pokrycia w rzeczywistości, chociaż ich zasadność zapewne nie jest jedynie wymysłem analityków. Rynek festiwalowy w Polsce się bardzo dynamicznie rozwija, tyle że kosztem rosnącego ryzyka w postaci konkurencji. W moim odczuciu dynamika rozwoju rynku koncertowo-festiwalowego w Polsce przewyższa dynamikę wzrostu wynagrodzeń i poziomu życia, co można nazwać pewnego rodzaju „bańką”.

Czy w pewnym momencie ona pęknie? Ciężko powiedzieć… Pamiętajmy, że ludzie potrzebują rozrywki. Chcą oderwać się od rzeczywistości, a to sprawia, że czasem są w stanie wydać na nią ostatni grosz. Również trendy społeczno-behawioralne raczej stawiają na wystawny tryb życia, trochę ponad stan, co znacznie pomaga branży koncertowo-festiwalowej.

O dwa główne filary finansowe festiwali – pieniądze publiczne i sponsorów:

Świadomość sponsoringu w ostatnich latach znacząco wzrosła. Trendy sponsoringowe w Polsce zaczynają podążać ścieżkami wytyczonymi w Europie Zachodniej. Mówiąc krótko: sponsora pozyskać ciężko, sponsor ma coraz większe – czasem nieracjonalne wręcz – wymagania w kontekście świadczeń. Kwoty przeznaczane na sponsoring maleją. Showbiznesem zaczynają kierować zasady czysto rynkowe. Ten, kto ma wartościowy, wyjątkowy i długotrwały produkt festiwalowy mogący zapewnić wartość dodaną marce sponsora, ten ma szanse pozyskać takie finansowanie. Czasy sponsoringu nieprzemyślanego i przeszacowanego odchodzą do lamusa.

O stawki:

Z tymi wynagrodzeniami jest różnie. Promotorzy w Europie Zachodniej narzekają, że to my – ze względu na relatywnie dużo mniejszą zasobność portfeli – jesteśmy w stanie ściągnąć artystów za mniejszej kwoty. Myślę jednak, że gaże artystów w skali Europy są porównywalne. A czynnikiem, który ma decydujące znaczenie, jest lokalna konkurencja z pewnością pompująca oczekiwania finansowe artystów. A także mniejsza atrakcyjność rynku w kontekście potencjału organizacji więcej niż jednego koncertu danego artysty w regionie – co też wynika ze stosunkowo niskich zarobków w Polsce. Nie da się ukryć, że wiele tras koncertowych wciąż kończy się za naszą zachodnią granicą.

O warszawski boom, bo ledwie do stolicy przeniósł się Selector, debiutują tam także Pozytywne Wibracje: 

Obfitość wydarzeń dowodzi tego, że na rynku promotorskim dzieje się dużo i oby dobrze. Nie da się ukryć, że sukces zeszłorocznego Orange Warsaw Festival, który zgromadził przez dwa dni rekordową stutysięczną publiczność, zaostrzyła apetyty innych promotorów. Jest przez to trudniej, ale ciekawiej. Warto też zauważyć, że zmieniają się preferencje uczestników festiwali koncertów. Nie wszyscy chcą wybierać się na urlop z festiwalem, duża część chce traktować wydarzenie muzyczne jako wyjście w miasto lub wyjazd na dzień czy weekend do innego miasta.

.

Fine.




3 komentarze

  1. Jarek pisze:

    Kolejny ciekawy artykuł w Polityce się zapowiada. Jestem zaskoczony kwotą gaży Dave Matthews Band. Wiem, że w Stanach wyprzedają stadiony. Za to w Polsce bardzo obawiałbym się o frekwencję.

  2. Mariusz Herma pisze:

    Mnie zaskoczyli The National dopiero w trzecim przedziale cenowym. Kreacja na jeden z największych zespołów rockowych świata jednak na wyrost, ewentualnie casus Archive czy Tori uznawanych w Polsce za gwiazdy, gdy na świecie oni gdzieś tam między (odpowiednio) OK Go i Andrew Birdem, Snow Patrol i Coheed & Cambria.

  3. Podobnie rzecz ma się z wielbionym w Polsce Muse

Dodaj komentarz