luty 2015

Maseckiego „Mazurki”

Maseckiego „Mazurki”

O muzyce Marcina Maseckiego mówiło się ostatnio w kontekście „estetyki pomyłki”, którą z kolegą zamieniliśmy kiedyś na erroryzm. Czyli starannie zaplanowane i wyćwiczone potknięcia. Po premierze jego „Mazurków” należałoby, przez analogię, mówić o amatoryzmie.

Po Studiu im. Lutosławskiego głośniej rozchodziło się samo walenie w klawisze pianina niż to, co Masecki wydobywał nimi ze strun. Wszystkie utwory zaczynał kwadratowo i tak też je kończył – tyle że znacznie głośniej. Ale pod tymi wprawkami upakował bodaj wszystkie swoje dotychczasowe doświadczenia. Polskę ludową przerabiał w granie a to Bachowe, a to Reichowe, w improwizacje jazzowe i w transy parkietowe. Żartował stale, acz z umiarem – głównie zresztą prawą nogą, która wyrywała mu się do tańca. Na bis zdekonstruował mazurek Chopina.

Nie sprawdzałem jeszcze, jak będzie się tych zmasakrowanych mazurków słuchało z wydanej przez For Tune płyty, bez oglądania amatorskich męczarni i uniesień. Na żywo było to doświadczenie równie intensywne, jak wykonania zeszłorocznej Symfonii nr 1 „Zwycięstwo” z zacną Orkiestrą OSP w Słupcy. Dobra wiadomość: obecnie ćwiczą razem kompozycję „Swag”.

Zapowiadając koncert, Mariusz Adamiak powiedział, że każdy swój pomysł Masecki zamienia w sukces. Nie wiem, czy to właściwe słowo, na pewno w przeżycie.

Fine.


Tricot

Tricot

Gdybym układał line-up festiwalu rockowego, zacząłbym od tego japońskiego tria. Notabene bardzo chcieliby przyjechać do Polski…

Fine.

 


Konkurs Polskich Krytyków Muzycznych

Konkurs Polskich Krytyków Muzycznych

Że zacytuję:

Do 25 lutego można zgłaszać teksty do organizowanego przez Fundację MEAKULTURA Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych „KROPKA”. Mogą być to zarówno artykuły opublikowane w prasie, jak również teksty zamieszczone na blogu.

Wybrany tekst należy przesłać na adres: kropka@fundacjameakultura.pl

Konkurs jest otwarty na wszystkie gatunki i style muzyczne. Interesują nas także różnorodne formy wypowiedzi – m.in. recenzje, eseje, felietony czy wpisy na blogu. Nadesłane prace zostaną ocenione przez jury w składzie: Daniel Cichy (przewodniczący jury), Joanna Grotkowska, Anna Chęćka-Gotkowicz, Weronika Grozdew-Kołacińska, Piotr Metz, Miłosz Bembinow, Mariusz Herma.

Nagrody (statuetki i dyplom) zostaną przyznane w trzech kategoriach:

1. Nagroda Główna za najlepszy tekst o muzyce opublikowany w roku 2014 – w tej kategorii przewidziane zostały trzy równorzędne nagrody.

2. Wyróżnienia:
– dla debiutanta, czyli osoby, która nie ukończyła studiów związanych z muzyką oraz nie działa zawodowo w sferze publicystycznej;
– dla blogera, czyli osoby, która prowadzi w Internecie blog w języku polskim o tematyce muzycznej.

3. Nagroda Specjalna za tekst o muzyce polskiej opublikowany poza granicami kraju.

W tym roku przewidziana jest także Nagroda Redaktora Naczelnego PWM.

Ogłoszenie wyników konkursu nastąpi 9 kwietnia, a uroczyste rozdanie nagród odbędzie się 10 maja w siedzibie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, podczas Warszawskich Spotkań Muzycznych.

Szczegóły konkursu na stronie: fundacjameakultura.pl/kropka

Wydaje się, że mam w jury reprezentować blogosferę, blogosferę więc szczególnie zachęcam. Statuetka jak winyl bez gramofonu – niby na nic, a cieszy.

Fine.



Dziewczęta z dziedzictwem

Dziewczęta z dziedzictwem

Po natknięciu się na kolejny japoński zespół, w którym dziewczyny szarpią za struny – chwilę wcześniej nowy singiel wypuścił(y) przecież Tricot – uświadomiłem sobie, że odsetek gitarzystek na japońskiej scenie wielokrotnie przewyższa ten w Polsce czy szerzej w świecie zachodnim.

U nas znacznie łatwiej o pianistki, a jeśli już gitara, to raczej akustyczna niż elektryczna, a co dopiero basowa – i to w mathrockowych łamańcach.

Zagadnięty o to Toyokazu Mori, nasz japoński korespondent, wydawał się zaskoczony obserwacją. Ale nad odpowiedzią długo się nie zastanawiał: toż to japońska tradycja, że kobiety śpiewają i jednocześnie grają na shamisenie.

Fine.

 


Izrael

Izrael

Jąkanie się, wychowanie w ultraortodoksyjnej rodzinie rabina, przygody aktorskie, śpiewacze i rapowe – takie fenomeny nie biorą się znikąd. Na razie moja ulubiona rzecz z 2015 roku.

Fine.


Najsmutniejszy zespół świata

Najsmutniejszy zespół świata

Afrykańskich wykonawców zwykliśmy kojarzyć z żywiołowymi występami, które poprawiają humor nawet najbardziej sceptycznym słuchaczom. Wczorajszy koncert Konono Nº1 w warszawskim Pardon To Tu zaprzeczył stereotypowi.

Muzycy wyszli na scenę jakby z przymusu, tak też się przywitali i natychmiast zastygli za swymi (tudzież ze swymi) instrumentami z minami, które wyrażały głębokie nic. Lider zespołu w czasie solówek likembé odwracał się plecami do reszty (grając do okna). Podobnie likembowy basista (grając do wzmacniacza). Unikali swoich spojrzeń, a gdy się przypadkiem spotkały, natychmiast opuszczali wzrok. Jedna Mawangu Makuntima próbowała tańczyć, ale ostrożnie i z obliczem cokolwiek dramatycznym. Sztywno było nawet za perkusją i tam-tamami.

Z taką wizualizacją sama muzyka wydawała się cokolwiek martwa. Próbowałem słuchać bez patrzenia, by nie dać wzrokowi narzucać interpretacji pozostałym zmysłom. Poprawy nie odnotowałem. Trudno było uciec dociekaniom: pokłócili się za kulisami? coś nie tak z gażą? jakaś tragedia w rodzinie albo w rodzinnym Kongo? Muzyka łagodzi obyczaje, pozostawała więc nadzieja, że wspólnym graniem pocieszą się, może pogodzą. Zamiast tego narastała atmosfera, którą kojarzyłem zwykle z ostatnimi występami znanych zespołów – często niedokończonymi.

Bardzo optymistycznej puenty nie będzie. Rzeczywiście pod koniec trochę rozkręcili. Chórzystom i solistom zdarzyło się sporadycznie uśmiechnąć, ale tylko do publiczności. Szef załogi w przedostatnim utworze obejrzał się wreszcie na bębniących młodzieńców i jednego nawet życzliwie ochrzanił – żeby się bardziej sprężał. Ale jedyną rzeczą, którą tego wieczoru zrobili naprawdę ochoczo, było zejście ze sceny. Szczególnie to drugie, po bisie, raczej zaplanowanym niż podarowanym nadrabiającej za nich entuzjazmem i tańcem publiczności.

Wszystko to oczywiście uczyniło wczorajszy koncert Konono Nº1 szalenie wyjątkowym. Taką nieukrywaną sceniczną kapitulację widuje się nieczęsto. Jednocześnie wypada pogratulować zespołowi, że spora część widowni nawet się nie zorientowała, a przynajmniej jej to nie przeszkadzało. Niemniej gdy w finale stojący tuż obok Mawangu Mingiedi obrócił się ku mnie i szczerze wyszczerzył – wymuszając adekwatną odpowiedź – uświadomił zarazem, jak takich gestów brakowało przez poprzednie półtorej godziny.

Intymnym zajęciem jest wspólne muzykowanie. Trochę jak w tańcu – trudno się obejmować w żalu czy gniewie. I sam nie wiem, czy zachęcać do wybrania się na dzisiejszy, drugi koncert Konono Nº1 w Pardon To Tu, mimo że niezależnie od nastrojów będzie to doświadczenie w jakiś sposób ciekawe. Ale może są długodystansowcami i katharsis wydarzy się właśnie dziś.

PS. I rzeczywiście było lepiej.

 

Fine.



Jakiej słuchasz muzyki

Jakiej słuchasz muzyki

Ostatni raz odpowiedziałem na to pytanie w pierwszej klasie liceum, gdy na pierwszej lekcji polonistka przepytywała wszystkich uczniów po kolei, czego słuchają – zapewne oceniając w ten sposób nasze predyspozycje humanistyczne.

Wtedy jeszcze odpowiadało się gatunkami, kilka lat później słuchało się już wszystkiego. Czego słuchamy? Muzyki. Gdy jednak ktoś dociśnie i trzeba sprecyzować swoje upodobania, mnie muzyką najbliższą wydaje się ta zarazem interesująca i piękna. Eksperymenty rozwijają. Melodie cieszą. Najcenniejsze rzeczy dzieją się jednak na styku.

O czym przypomniały mi ostatnio dwa utwory. „Em Transe” brazylijskiego duetu Cadu Tenório + Márcio Bulk poszerzonego  o wokalistkę LÍvię Nestrovski, które może być moim ulubionym utworem ubiegłego roku. Oraz „Ryu no Sumika” japońskiej multiinstrumentalistki o pseudonimie PIKA☆, przez którą nowej Björk słucham z nieco mniejszym entuzjazmem.

A co do tamtej pierwszej lekcji polskiego, odpowiedziałem dumnie – rock progresywny – przekonany, że i tak nie zna tego pojęcia. I pamiętam, że bardzo mnie rozbawiło, gdy jedna z bardziej wylaszczonych dziewczyn odpowiedziała: „Hip-hop”, a nauczycielka odparła: „Tak myślałam”. Niestety nigdy nie przyszło nam poznać upodobań muzycznych samej polonistki.

Fine.