Przepis na bis

Przepis na bis

Grupa Oasis na swojej reaktywacji zarobi więcej niż w hitowych latach 90. – przewidywali eksperci jeszcze przed tym, jak bracia Gallagherowie uzupełnili trasę brytyjską o koncerty amerykańskie (Europa kontynentalna też czeka).

Kogo jeszcze do powrotu przekonają pieniądze – wróżę w nowym numerze Polityki.

 

Fine.


W tonacji rezygnacji

W tonacji rezygnacji

Odezwałem się jakiś czas temu do świetnej polskiej artystki, która od dłuższego czasu nie wydała ani singla – z pytaniem, czy może w ciszy coś szykuje? Odpisała:

Zrobiłam sobie dłuższą przerwę w robieniu muzyki, taką do odwołania. Potrzebuję zmiany i myślę, że być może już do tego nie wrócę. Znajomi muzycy mówią, że dobry moment sobie wybrałam na muzyczną zawieszkę, bo jest trudno, bo trochę nie ma gdzie iść z tą muzyką. Przy ostatniej płycie też miałam takie wrażenie wrzucania piosenek do czarnej dziury i to wcale nie z powodu pandemii.

Ta refleksja stała się kanwą tekstu o cieniach współczesnego muzykowania, który znajdziecie w nowym numerze kwartalnika ZAiKS-u na stronie 48. Już nie anonimowo sporo o sprawie opowiedział mi Bartosz Chmielewski z Muzyki Końca Lata, choć on żadnych przerw ewidentnie nie planuje.

Fine.


Cienie na scenie

Cienie na scenie

Najpopularniejszy na świecie zespół śpiewający po rosyjsku tworzą Białorusini z post-punkowego Molchat Doma. Ich nowa płyta jest pierwszą, którą nagrali za granicą – konkretnie w Kalifornii – ale nie zmienili specjalnie ani stylu, ani języka.

W „Polityce” piszę o ich globalnym fenomenie przy okazji nowej płyty – tradycyjnie z brutalizmem na okładce – i nadchodzących koncertów w Polsce.

Fine.


Latynoska sześćsetka

Latynoska sześćsetka

„Cześć Mariusz, niedawno z grupą osób z Ameryki Łacińskiej zrobiliśmy projekt o nazwie 600 płyt z Ameryki Łacińskiej. Chętnie napisałbym o tym na bihajpie, jesteś zainteresowany?” – napisał do mnie José z Perú.

Oczywiście że byłem zainteresowany, czego rezultatem opublikowana właśnie ciekawa, niedługa historia imponującego przedsięwzięcia.

Lista powstawała trzy lata, a opublikowano ją chyba pod koniec marca. José odezwał się teraz pewnie dlatego, że beehype doczekał się osobnej playlisty na Spotify poświęconej właśnie aktualnej muzyce latynoskiej. Czyli raj dla miłośników hiszpańskiego i portugalskiego.

 

Fine.


Alchemik Spotify

Alchemik Spotify

„Wiele osób sądzi, że istnieje jakiś jeden potężny algorytm Spotify i że próbuje cię do czegoś skłonić. Nic podobnego” – przekonywał mnie Glenn McDonald, który przez dekadę nadzorował algorytmy Spotify jako „alchemik danych”.

Teraz swoje doświadczenia opisał w książce „You Have Not Yet Heard Your Favourite Song”, co było okazją do naszej rozmowy, która właśnie pojawiła się w „Polityce”.

Warto doczytać do końca, bo zachwyca się tam dość specyficznym elementem łączącym zespoły disco polo.

 

Fine.



Koncerty dla Ziemi

Koncerty dla Ziemi

Równo 15 lat temu byłem w Poznaniu na jednym z lepszych koncertów w moim życiu. Radiohead zagrali tam Koncert dla Ziemi, przy okazji wymuszając na organizatorach wprowadzenie rozmaitych ekologicznych nowinek – co relacjonowałem wtedy jeszcze w „Przekroju”.

Większość z tych rzeczy obecnie jest standardem, ale niektórzy przesuwają granice dalej. O ostatnich wysiłkach Coldplay oraz Billie Eilish, na scenach i na płytach, piszę krótko w nowej „Polityce”  .

Fine.


Audio bez wideo

Audio bez wideo

„W erze zdominowanej przez krótkie formy wideo tradycyjne teledyski są coraz częściej wprost ignorowane” – doniosła agencja analityczna Chartmetric.

Postanowiłem przyjrzeć się sprawie – parę słów na ten temat w nowym wydaniu magazynu ZAiKS-u (strona 38). W którym polecam też (nie pierwszy) świetny tekst Jarka Szubrychta na temat światowego sukcesu polskiego metalu.

A co do teledysków, to wożenie wielkich głów po Polsce całkiem popłaciło.

 


Zwierzęta też się zabijają

Zwierzęta też się zabijają

Półtora roku temu wylądowałem po raz pierwszy w życiu w Hiszpanii, miałem spędzić tydzień w górkach godzinę drogi od Madrytu, zostałem pięć tygodni.

Zakochałem się i odkryłem, że bez hiszpańskiego na prowincji nawet podstołecznej ani rusz. Toteż zacząłem pośpiesznie uczyć się języka z DuoLingo, bo jakoś trzeba odnaleźć się w podstawowych sytuacjach sklepowo-uliczno-knajpianych, zamówić wegetosta z frytkami, bez pepsi.

Uczę się dalej z ogromną przyjemnością, bo żaden język mi tak nie wchodził jak hiszpański, a skutkiem ubocznym tej nauki jest to, że zaczynam rozumieć nazwy latynoskich i hiszpańskich zespołów, które przez lata poznałem dzięki bihajpowi.

I to okazuje się ciekawe, weźmy pierwsze z brzegu (w moim amatorskim tłumaczeniu):

Arranquemos del Invierno – Zaczynamy Zimę (Chile)
El Mato a un Policía Motorizado – Zabił Policjanta na Motorze (Argentyna)
La Hipocresía Mató al Gato – Hipokryzja Zabiła Kota (Chile)
Los Animales También Se Suicidan – Zwierzęta też się Zabijają (Chile)
Triángulo de Amor Bizarro – Dziwnaczny Trójkąt Miłosny (Hiszpania)
El Gran Poder de Diosa – Wielka Moc Bogini (Dominikana)

Myślę o polskiej konkurencji, mamy coś godnego? Ano mamy. Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach. Big Cyc. Sztywny Pal Azji. Nagły Atak Spawacza. Zabili Mi Żółwia.

Ale! W Polsce większość z tych kapel z założenia przymróżała oko, a ci Latynosi serio grają. Czasem wręcz symbolizują ambitną lokalną alternatywę, jak Dziwnaczny Trójkąt Miłosny czy Zabił Policjanta na Motorze.

Spytałem o sprawę naszego argentyńskiego korespondenta, tako rzecze Rodrigo:

I really laughed with your insight of band names in Spanish… Well, El Mató a un Policía Motorizado is kind of a meme on Twitter. Users joke with the name of the band and the news headlines on TV, it’s fun haha. For example, if a headline says „Policía mató a criminal” they say things like „indie bands have crazy names nowadays”.

No ale cóż, w świecie anglosaskim od prawie trzech dekad alternatywę symbolizują Radiogłowi. A w japońskim Tokijskie Wypadki. Chińczycy szczycą się swoim Chinese Football, i tu najtrudniejszego z języków na szczęście uczyć się nie trzeba.


Kim-pop

Kim-pop

W nowej „Polityce” piszę krótko o najbardziej niespodziewanym przeboju: nowy wytwór północnokoreańskiej propagandy, którego grupą docelową są wszak poddani reżimu, ewentualnie jeszcze południowy sąsiad, prawem wiralu rozszedł się po całym globie, szczególnie na TikToku. Ale nawet na YouTube przebiła już milion odsłon.

W tekście zajmuje się głównie kontekstem, ale co z samym przebojem? Ano mimo że jest siermiężną krzyżówką ABBY i okolic z klasycznymi czołówkami wschodnioazjatyckich bajek, uwagi po prostu nie mogła nie zwrócić sama inność kawałka, wielu tiktokowców pewnie nigdy w życiu czegoś takiego nie słyszało. No i znów się potwierdza, że lokalne języki górą.

Mam tylko nadzieję, że żadne tantiemy z tych (także moich) odsłuchów do Kima nie spływają.