.Kapela ze wsi Warszawa – Infinity (Kayax)
Koncert w Trójce przegapiłem i pewnie wypada to uznać za porażkę miesiąca (ktokolwiek był? ktokolwiek słyszał?). Tak jak koncerty jazzowe zawsze przypominają mi o znaczeniu słowa „wirtuoz” – i o tym, że perkusja wcale nie musi być trzypiętrowa, by potrafiła zagrozić bębenkom – tak też występy Kapeli zawsze porządkują hierarchę odcieni nastrojowości. Tutaj do Warszawiaków nie umywają się nawet Skandynawowie.
Niby „Wymiksowanie” cudzymi rękoma zapowiadało niespodzianki, ale „Infinity” przynajmniej w dwóch momentach każe sprawdzić, czy w odtwarzaczu CD (taki żart) znajduje się właściwa płyta. W „Sercu” sekstet poszerzony o Natalię Przybysz przechodzi sam siebie w kulturoznawczej pasji dowodzenia, że wszystkie nurty muzyki ludowej mają wspólne korzenie. Soul i słowiańska ludowszczyzna, czarna dusza i biała dusza, okazują się nagle starymi przyjaciółkami. Nie uwierzyłbym w sens takiego przedsięwzięcia, gdybym nie usłyszał, dlatego chociażby dla poszerzenia światopoglądu: trzeba posłuchać.
Druga niezwykłość na skalę światową i równie udany eksperyment to „Baby Blues”, który wspiera Jan Trebunia-Tutka (najmłodszy syn tischnerowskiego Platona), czyli bab i chłopów wizyta w Delcie Missisippi. Trójkolorowe (u)kołysanie A jest tu jeszcze „Pieśń Mądrego Dziecka” z tekstem Tymona Tymańskiego, temperamentem najbliższa poprzednim płytom Kapeli, są bity i skrecze w „Chmielu”. Jest też utrzymane w filmowej poetyce – sprawka Tomasza Kukurby z równie fascynującego na żywo Kroke – „1.5 h (Półtorej Godziny)”. Przejście z surowych góralskich kwint w podniosłą harmonię refrenu każdorazowo wywołuje u mnie ciarki.
Jeśli „Infinity” czymś potrafi zmęczyć, to zbytnim nasyceniem wokalnym. Wybaczcie dziewczyny, jesteście bezbłędne jak zawsze, ale nawet najbardziej perfekcyjne i umiejętnie zmiksowane chórki (popowo lśniąca produkcja to kolejna nowość) potrzebują oddechu, a ten daje słuchaczowi dopiero instrumentalna końcówka. Trzeba jednak przyznać, że ten duszny przepych uczynił „Infinity” najbardziej intensywną płytą w dorobku Kapeli. Inaczej niż poprzedniczki, nie hipnotyzuje ukradkiem, ale wciąż rozbudza, bezpośrednio trafiając w potrzebę estetycznego uniesienia i duchowej ślebody.
„Niezależnie czy mieszkasz w Japonii, Stanach, Anglii, Niemczech czy Polsce, stoją za Tobą pokolenia które niczym słoje w drewnie, odkładały swój kolejny ślad, w muzyce, sztuce, języku – słowem – kulturze” – pisze w przedmowie do płyty skrzypek Wojtek Krzak. Zapomniał dodać, że Kapela dokładając własny słój, równocześnie coraz głębiej wgryza się w to globalne multikulturowe drzewo. I najwyraźniej coraz bardziej im to smakuje.
Byłem
Miód artystyczny z nimi piłem :) Wyłączając Panią Przybysz, gdyż wersja płytowa „Serca” wyszła, a koncertowa… no niestety nie bardzo, z winy wspomnianej…
Płytka jest przewspaniała, mnie urzeka melodyjność Kujawiaka, bo co do tego co napisałeś, to wszystko prawda jest.
Pozdrawiam i zachęcam do rewizyty :)
Nie bez nuty (zawsze to muzycznie) zazdrości – dzięki za krótką relację. Domyślam się, że na widowni klimat tez był idealny, jak to w Trójce.
Mam nadzieję złapać ich jakoś na wiosennej (zgaduję) trasie.
Kapela wylądowała na 11 miejscu OLiS-u, między Beyonce a Marią Peszek. Polacy kupują, niemożliwe staje się możliwe!
posłuchajcie sobie piosenki marii awarii pt.rosół to dopiero odjazd!
W niedzielę (26 kwietnia) Kapela gra za darmo na Polach Mokotowskich w W-wie.
a 10 czerwca, też za darmo, w Pradze :-)
jak wspaniale; chociaz jeden zespol ktory nie gra dla pieniedzy…