Amadou & Mariam, czyli szczere szczerzenie

Amadou et MariamFrancophonic Festival dopiero się zaczyna, a już teraz mógłby się skończyć. Tak wyszczerzonych facjat, i to przez bite dwie godziny, i to po obu stronach sceny, jeszcze na żadnym koncercie nie widziałem. I najpewniej bym nie uwierzył, gdybym sam nie szczerzył.

Począwszy od ogromnego sukcesu poprzedniej płyty we Francji aż po pierwsze miejsce „Welcome to Mali” w podsumowaniu podsumowań 2008 roku oraz zapowiedziany na lato wyjazd z Coldplay do USA – fenomen Amadou & Mariam trudno mi zrozumieć, ale popieram go w całej rozciągłości. Może kryje się za nim to, co pokazują na scenie: jak pierwszymi taktami przykuli oczy i uszy całego Palladium, tak nie odpuścili do samego końca, wywołując niekończący się taniec publiczności i to od pierwszego do ostatniego rzędu, a przecież tyły zawsze podpierają ściany. Z boku sceny tańczył nawet ich godnej postury asystent, a ten wszak towarzyszy Malijczykom na każdym koncercie.

Było do czego tańczyć, a jakże, bo prócz perkusisty był jeszcze nadzwyczaj mobilny i entuzjastyczny bębniarz. Biegał po całej scenie z djembe, wymachiwał dreadami i zaczepiał innych – najczęściej dwie urocze chórzystki, które nie przerwały pląsów nawet na sekundę (mnie zadziwiła już sama choreografia dłoni). Wreszcie sama para, właśnie na parę wyglądająca raczej niż na gwiazdy festiwalu. Mariam głaskała Amadou po głowie, a ten odwdzięczał się małżonce uściskami bądź solówkami, które podobały mi się sto razy bardziej niż akrobacje Omara z Mars Volty.

Gdy w siedem osób – bo tylko perkusista nie miał mikrofonu – w czyściutkiej harmonii zaśpiewali Nous allons chanter ensemble, nous allons jouer ensemble, nous allons danser ensemble, nous allons sauter ensemble, to wspólnie z nimi zaśpiewali, zagrali i zatańczyli wszyscy zgromadzeni przed sceną, a podskakiwanie po lewej stronie sali wziął na siebie pluszowy misiek. Amadou ze czterdzieści razy pytał Do you feel alive!? i każda kolejna odpowiedź była o decybel głośniejsza. Co tu dużo mówić,  i zespołu, i publiczności, i niewymuszonej radości można im tylko zazdrościć. Mają piękne głosy, piękne piosenki, piękne mają nawet wdzianka. Nie brakuje im niczego.

Zobacz pierwszą część podsumowaniaAmadou & Mariam – Sebeke (live)

Mali




3 komentarze

  1. iammacio pisze:

    dobrze było. jakkolwiek staram sie realizowac postulaty inicjatywy „nie klasze na koncertach” to sie przy Amadou złamałem, a od klaskania obrzekły mi prawice;p

  2. Mariusz Herma pisze:

    Też klaskałem… Ale na „ręce w górę i prawo-lewo” już namówić się nie dałem :-)

  3. SoundQ pisze:

    jest sympatyczna galeria zdjęć:
    http://www.infomuzyka.pl/Muzyka/51,92327,6393261.html?i=0
    piękny koncert to i piękne zdjęcia

Dodaj komentarz