Podyskutujmy, czyli Muzyka a Biznes 3.0

muzyka-a-biznesTematów do muzycznych dyskusji nigdy nie brak, ale okazji jest jakby coraz mniej, wbrew pozorom tworzonym przez internetowe fora. Dawno nie widziałem w Polsce porządnej kłótni (w cudzysłowie) ekspertów na temat funkcjonowania rynku muzycznego albo chociaż jakiejś ważniejszej płyty. Stąd trzeba łapać okazje, gdy się nadarzają, a taką od trzech lat jest konferencja „Muzyka a Biznes” organizowana w Warszawie przez miesięcznik studencki Magiel.

Z pierwszej edycji pamiętam Mikołaja Ziółkowskiego, który tłumaczył, dlaczego zespół Alter Artu podczas Open’era rozrasta się dziesięciokrotnie. I zużywa tyleż razy więcej kawy. Z drugiej odsłony lekko zdezorganizowany, ale ciekawy panel o kształtowaniu gustów przez media (i tak wszyscy wiedzieli, że dzisiaj jest na odwrót).

W tym roku zapowiada się co najmniej równie ciekawie i to zarówno z racji doboru tematów, jak i panelistów:

Polska polityka kulturalna – fakt czy mit? Spotkanie z osobami odpowiedzialnymi za politykę kulturalną w Polsce oraz organizacjami pozarządowymi korzystającymi z narzędzi polskiej polityki kulturalnej.
Ostatni rok festiwali muzycznych – czy kryzys zabije branżę? Dyskusja o przyszłości rynku koncertowego. Goście: Mariusz Adamiak, Stanisław Trzciński, Mikołaj Ziółkowski.
Pozostaje tylko blogować? Rzecz o ewolucji mediów muzycznych. Goście: Bartek Chaciński i Piotr Metz.

Wszystko to w najbliższy piątek, 17 kwietnia, w bodaj drugiej co do wielkości auli Szkoły Głównej Handlowej, wstęp całkowicie wolny. Dokładną rozpiskę konferencji i szczegóły dotyczące lokalizacji znajdziecie na www.mab.art.pl. Mnie spotkacie na co najmniej dwóch rozprawach.

Fine.




7 komentarzy

  1. michal pisze:

    panie moderatorze,
    a jakiś ślad w postaci nagrania zostanie może?
    pewnie zainteresuje tych, którzy jak ja,
    stawić się jutro nie mogą.

  2. Mariusz Herma pisze:

    Czyńmy presję na panach organizatorach, to może coś z tego będzie. Brak jakiegoś prostego video byłby dużym przeoczeniem. Może jak pojawi się popyt, to i w ślad za nim podaż, skoro już jesteśmy przy biznesowej tematyce :-)

  3. Kris pisze:

    Ciekawy jestem zdania panów od festiwali. Czy kryzys zabije branżę? Na razie ten kryzys widać i nie widać. Patrząc przez pryzmat biletów na sławy (DM, Radiohead) lub niesławy (Marillion) to kryzysu nie ma. Przykłady, że jednak jest też by się znalazły. Jakaś relacja w taki razie by się przydała, bo ja z tej mojej wsi nie wyjadę jutro…

  4. Mariusz Herma pisze:

    Nie widziałem kamery, więc w wielkim skrócie ciekawsze wnioski:

    Koncerty
    – sytuacja wygląda znacznie lepiej, niż kilka miesięcy temu i nikt teraz załamania się nie spodziewa. Wręcz przeciwnie, bilety dalej rozchodzą się na pniu, a euro jest nieco bliżej normy.
    – festiwalowe lato będziemy będzie rekordowe, ale głównie dzięki pieniądzom miast, które kiedyś walczyły o inwestycje, a teraz – o spektakularne imprezy masowe
    – za to prywatni sponsorzy zwiewają, a z nimi cała działka eventów i family entartainment oraz firm towarzyszących – pada.
    – festiwali jest zbyt wiele, często bez namysłu, stylistycznego pomysłu i długofalowej strategii
    – nowa ustawa o organizacji imprez masowych we wstępnych założeniach dawała szansę na ucywilizowanie działki, ale niestety skończyło się głównie na zakazie sprzedaży piwa (ale Opener jakoś to przeżyje).
    – poza Princem, o którym wszyscy marzą, po obecnym roku największe gwiazdy Polska będzie już miała zaliczone. I dobrze, bo skończą się dyskusje pt. „kogo jeszcze nie było”.

    Blogowanie
    – prasy papierowej nie niszczy internet, ale zniszczyło ją kilka lat temu 'wycofanie’ reklamodawców tytoniowo-alkoholowych
    – papier, podobnie jak kompakt, będzie znikał wolniej, niż wszyscy się spodziewają. Nie tylko z powodu istnienia „starych fanów” – po prostu do pewnych rzeczy nadaje się lepiej, wciąż gwarantuje wyższy poziom i selekcję
    – dla zawodowych krytyków wejście internetu oznaczało koniec monopolu na „tajemną wiedzę”, na niedostępne płyty, zagraniczną prasę muzyczną. A także koniec pewnej swobody – bo fani są dziś równie dobrze osłuchani, a wszystkie sądy mogą zweryfikować jednym kliknięciem. W zasadzie „zawodowcy” wyróżnić się mogą dzisiaj tylko umiejętnościami językowymi
    – Machina nie ma sensownej strony z powodów… organizacyjnych.

    Uzupełniajcie.

  5. ArtS. pisze:

    Byłem, darmową kanapkę zjadłem, więc mogę dorzucić słowo o pierwszym panelu, dotyczącym polityki kulturalnej.
    Generalnie był dość ciekawy pod względem zestawienia rozmówców, ale obraz owej polityki, jaki oni odmalowali, bynajmniej nie napawa optymizmem. Co prawda pani pełnomocnik rozpływała się w zachwytach nad własną działalnością, dowodząc że Warszawa coraz więcej pieniędzy wydaje na kulturę i szafując rozlicznymi nazwami projektów, ale pan z Chłodnej 25 zaraz ją skontrował, że w praktyce realizacja tych zamiarzeń przedstawia się znacznie mniej korzystnie. Jak to wygląda naprawdę nie wiem, zresztą mniejsza z tym… ja osobiście odniosłem wrażenie, że choć władza ma ambicję tworzenia „nowoczesnej” oferty kulturalnej, to świadomość tego, co się dzieje w kulturze jest już u jej przedstawicieli nieco zwietrzała. Nie wiem, jak Warszawa chce ubiegać się tytuł Europejskiej Stolicy Kultury nie posiadając hali koncertowej z prawdziwego zdarzenia, a tej w planach nie ma. Jest za to organizacja roku Chopinowskiego i nowa siedziba dla Sinfonii Varsovii, której obecny repertuar koncertowy obejmuje w 90% Bacha, Mozarta i Beethovena. Gdzie ta nowoczesność?? Nie mówię, że tego typu imprezy nie są ważne, problemem jest to, że świadomość muzyczna naszych włodaży rozciąga się rzeczywiście między „Rubikiem a Blechaczem” i dalej już nie sięga. Pod tym względem stolica jest chyba lata świetlne za Krakowem, którego przedstawicielka jako jedyna wykazywała się wiedzą muzyczną i przedstawiła bardzo sensowną wizję zarządzania kulturą na szczeblu miejskim (zresztą w dość marketingowych kategoriach). Co prawda, gwiazdy krakowskich festiwali często najlepsze lata mają już za sobą, jak Kraftwerk czy Aphex Twin, na których się powoływała, ale w porównaniu z Nigelem Kennedym z ust pani pełnomocnik, wypadają imponująco.
    Już zupełnie na koniec: mam trochę takie wrażenie, że administracja przejmuje przede wszystkim żargon marketingowy, ale już niespecjalnie to, co się za nim kryje. Wszystko więc sprowadza się do szafowania określeniami typu „marka”, ale mnie osobiście one wydają się zupełnie puste i bez pokrycia.

    No i wyszło polemicznie a nie sprawozdawczo, ale merytorycznie było głównie o działaniach organizacji reprezentowanych przez panelistów i różnych kwestiach z tym związanych, więc nie bardzo potrafię to zreferować. To zresztą problem takiego sformułowania tematu, podobnie jak w panelu 2 – można posłuchać opinii ludzi z wewnątrz, co samo w sobie jest ciekawe (bo poziom tych opinii różny), ale dla kogoś, kto w tym nie siedzi, nie jest to jakoś szczególnie stymulujące intelektualnie. Największy potencjał pod tym względem posiadał trzeci panel, ale tu zabrakło mi jakiegoś medioznawcy (nie ma żadnych na SGH?), którego wiedza mogłaby pozwolić na uniknięcie wielu uproszczeń pojawiających się w dyskusji.

  6. anton pisze:

    a pan redaktor Piotr Metz nie ma bloga bo ma radio

  7. SoundQ pisze:

    Ale pan redaktor Chaciński przecież też ma radio. to samo nawt

Dodaj komentarz