Coldplay i Isis (nuda i rutyna)

Coldplay - Leftrightleftrightleft (2009). Coldplay – LeftRightLeftRightLeft (własnym sumptem)

Ocena 2/6

Różnię się tym, że ciągle lubię Coldplay, chociaż to zupełnie inne lubienie niż w okolicach „Parachutes”. Jakoś mi nie przeszkadza, że to oni – mimo wszystko ludzie kompozycji, ludzie instrumentów, ludzie pracujący z Brianem Eno – a nie kiczowate pop-RnB rządzą mainstreamem i radiowymi ramówkami. Przynajmniej od czasu do czasu. Tylko nadziwić się nie mogę, że muzycy tak spektakularnie niecharyzmatyczni zdołali zasłużyć sobie na miano stadionowych następców U2.

Jak bardzo niezasłużenie, pokazuje ta oto spontaniczna koncertówka. Rozdawana za darmo na koncertach oraz na coldplay.com jest wodą na młyn tych wszystkich, którzy słysząc „Coldplay” myślą: „nuda”. Poprawne, ani ekscytujące, ani nastrojowe odegranie głównie materiału z elektryczno-elektronicznej ery „Viva la Vida” / „X&Y”. Największym bohaterem krążka okazuje się publiczność: Londyńczycy albo mają najbardziej utalentowanych fanów na świecie, albo ostro podkręcili Auto-Tunem refren „Fix You”. Sami zaś powinni podkręcić emocje, bo nawet solidny materiał można zrujnować beznamiętnym wykonaniem.

Isis - Wavering Radiant (Ipecac, 2009). Isis – Wavering Radiant (Ipecac)

Ocena 2/6

Schemat znany i nielubiany: media odkrywają poszukującą kapelę w momencie, gdy ta zaczyna zjadać własny ogon i nagrywa płytę-przetrwalnik, powtarzającą znakomite patenty, ale w gorszy sposób. Co gorsza, po nieśmiałych acz nader o wocnych wycieczkach w kierunku post-rocka, ponuracy z Los Angeles (coś nie tak ze słońcem??) bezczelnie polecieli w Neurosis.

Ale dla neofity wciąż musi to przecież brzmieć intrygująco, a bez kontekstu dotychczasowego dorobku sprawiać wrażenie szczytu nowatorstwa. I tak jak niedawno poszczęściło się chłopcom z Mastodon, wielcy tego świata – od Guardiana po The New York Times – właśnie obsypali Isis gwiazdkami za ich najgorszy, najbardziej rutynowy album. Chciałbym powiedzieć: „lepiej późno niż wcale”, ale wcale tak nie myślę.

Fine.




Dodaj komentarz