Na pohybel internetowi (Kiosk 7/09)

Loops Magazine #1
Czytam sobie o zmierzchu prasy muzycznej w Wielkiej Brytanii: upadkach maluchów, migracji średniaków do internetu i smutniejących oczach szefów niedawnych gigantów. Czytam sobie o tym w nowym, na wskroś papierowym 220-stronicowym półroczniku „Loops„, w którym teksty mają po kilkanaście stron, a reklam naliczyłem niewiele więcej niż na własnym blogu. Ilustracjami ich miażdżę.

Ciekaw jestem bardzo, czy śmietanka wyspiarskiego żurnalizmu zdoła jeśli nie odwrócić bieg rzeki, to choć iść pod prąd. Za Simona Reynoldsa summę kinowych wyobrażeń o muzyce przyszłości (solidna rzecz o soundtrackach sci-fi), zjadliwie feministyczną analizę archetypu beatlesowskiej „nastoletniej fanki” (pisk i amok) czy znakomitą sylwetkę Nicka Drake’a pióra Nicka Kenta, pisaną w 1978 roku, teraz wygrzebaną – jestem skłonny w to uwierzyć.

Hitem numeru jest Amandy Petrusich opowieść o zbzikowanych kolekcjonerach płyt 78 rpm, które w całych Stanach na poważnie zbiera ledwie paru wariatów. Bywa, że chodzą od domu do domu i proszą ludzi, by wpuścili ich na strych i pozwolili przejrzeć stare graty. Przez ich pryzmat Petrusich odkopuje kawał historii muzyki wyrwany z powszechnej pamięci przez winylowy boom. Co zabawne, owym zbieraczom kultowe dla naszej młodzieży winylowe longplaye jawią się jako masowy, pozbawiony duszy nośnik. (O mp3 nie chcą słyszeć).

Nawet omijając co drugi materiał – bo niezbyt interesują mnie fragmenty książki Nicka Cave’a czy kolejny elaborat poświęcony narkotykowo-muzycznej symbiozie – jest to lektura godna wyłożenia Ł6,6. Czekaj, nie trać zainteresowania! Pierwsze siedem artykułów, czyli dobre 100 stron (w tym teksty o Drake’u i 78rpm-owcach) znajdziesz na www.exacteditions.com/loops.

Wspomniana na początku kronika dziennikarskich wzlotów i upadków znad Tamizy jest z kolei dostępna w serwisie Guardiana, a „Loops” tylko ją przedrukowało, za co jestem im dozgonnie wdzięczny. Po lekturze wszystkiego od początku 2008 roku – bo to najlepszy „przegląd prasy”, na jaki się dotąd natknąłem – rozwiały się moje wątpliwości co do sensowności takich przedsięwzięć. Warunek: krytyk krytyków musi lepiej od swych ofiar – a przynajmniej większości z nich – ogarniać muzykę. I być piekielnie elokwentnym.

Maggoty Lamb to ma i redakcje „NME”, „Mojo” czy „Uncut” muszą być bliskie odszyfrowania jego tożsamości  („Uncut” ma największą motywację). Lektura raczej wymagająca, ale nagrodą są tony brytolskiej złośliwości pierwszego gatunku i takie smaczki, jak ten cytat z magazynu „Terrorizer”, z wywiadu z Philuciferem z grupy Thunder Unit Savrog:

Black Metal is not a community. Black metal is like a forest with many fierce wolf packs, and ours is the fiercest. Let them come, we will eat from their throats.

Zacząłem rzeczą takiego kalibru, że wypada mi już pozostać przy solidniejszych czytadłach: nad przyszłością gazet rozmyśla „Wired”, a obok wylicza 10 dziwnych metod dystrybucji muzyki. „Independent” zastanawia się, abbey road cover imitationsczy praca ze słuchawkami na uszach jest wydajniejsza niż bez (niestety nie potwierdzam, ale nie wyrzeknę się), a „Guardian” cieszy, że młodzi rezygnują z p2p i przestawiają się na legalny streaming. Zapewne wzmocni to jeszcze uruchomienie przez Microsoft konkurencji dla Spotify – to już lada dzień.

Jeśli od lat zastanawiacie się nad tajemniczym skrótem TR-808 albo po prostu 808, przeczytajcie krótką historię Rolanda TR-808 z załączonymi, bardzo trafnymi, samplami. A odliczającym dni do 40 rocznicy wydania najlepszego albumu The Beatles polecam galerię 40 imitacji okładki Abbey Road (moje typy obok).

Przywoływany już Simon Reynolds oddał hołd muzycznym międzyczasom (na przykładzie post-punku, post-disco i post-psychodelii), które swym bogactwem „rzucają wyzwanie historycznej fiksacji na wydarzeniu, punkcie przełomowym i rewolucyjnych momentach”. Zawsze to ciekawe poczytać, jak sensowność określenia post-rock poddaje w wątpliwość człowiek, który ów termin ukuł.

Na koniec dwa fajne, chociaż mocno chałupnicze teledyski: Ombarrops! naszego The Car Is On Fire oraz Stillness is the Move Dirty Projectors (ta choreografia – toż to leśne R’n’B!). I jeden wizualnie wybitny: Orena Laviego Her Moring Elegance. Żegnam się Calvinem metafizycznym.

o1Więcej Kiosków

Fine.




7 komentarzy

  1. iammacio pisze:

    tekst Reynolds stary:p szkoda ze slate tak sie obsunal w up-date’ach. ale z loops gracias!!!

  2. Mariusz Herma pisze:

    Takie teksty się nie starzeją :-)

  3. O Yazoo…
    Toś mnie załatwił tym Loopsem. Nie lubię czytać w komputerze, więc trzeba będzie zamówić i potem zarwać weekend. Tekstu o Drake’u nie przepuszczę.

  4. Anna P. pisze:

    Her Morning Elegance – Stop-motion z wyjątkowym smakiem i wyobraźnią.

  5. Marcel pisze:

    Hmmm, teraz taka głupia prośba. Odsprzedałbyś/ pożyczyłbyś odpłatnie ten nr Loops? Ewentualnie skan z tego artykułu „A Year in the Death of the British Music Press” chętnie bym przyjął. 12 quidów piechotą nie chodzi, szczególnie dla studenta ; ) Piszę teraz licencjat na dziennikarstwie UMCS-u o przejściu grajków do internetu, i chcę zarysować bardzo wyraźnie to tło upadku gazet i ofensywy blogerów. Z góry dzięki.

  6. Mariusz Herma pisze:

    Zdążyłem się już pozbyć, niestety :-(
    A sprawdzałeś, jak to jest z wersją internetową? Piszą, że „Annual subscription to Loops online for only £9,99. Full refund within 30 days if you’re not completely satisfied.”

    http://www.exacteditions.com/exact/browse/521/792/5277/1/1/

    Może zakup wybiórczy będzie jeszcze tańszy? Ewentualnie nie bądź completely satisfied ;-)

  7. Marcel pisze:

    Coś kombinował będę, bo w sumie na tym jednym artykule z tego co widzę można całkiem dobrze zarysować cały temat. No i nie potrzebowałbym wiele więcej. Poza tym oczywiście wielkie dzięki dla całego zespołu Ziemi Niczyjej! Tutaj jest chyba z połowa mojej pracy ; )

Dodaj komentarz