Wovenhand – Ten Stones (Sounds Familyre)
W jednej kwestii nic się nie zmieniło: nawet po kilkunastym przesłuchaniu czwartego już albumu Wovenhand w pamięci pozostaje niewiele. Za to po wygaśnięciu trzyminutowego dronu kończącego „Ten Stones” nie rozpoznacie własnych emocji. W ciągu ostatnich lat projekt Davida Eugene Edwardsa, ekslidera 16 Horsepower, rozrósł się do kwartetu o międzynarodowym składzie i nie kojarzy się już więcej z Nickiem Cavem.
Duchowo Wovenhand spokrewnione jest dziś raczej z A Silver Mt. Zion („Kingdom of Ice”) czy Neurosis („The Beautiful Axe”), a najbardziej z Current 93, biorąc pod uwagę biblijno-apokaliptyczne inklinacje założycieli obu grup oraz ich zamiłowanie do mrocznego folku. – On trwa niczym płomień, a my galopujemy do piekieł, do jego królestwa z lodu – wykrzykuje Edwards, a chodzi mu o to, że jesień już nadeszła i nie bynajmniej nie jest złota.
(Machina)