2BR02B

twozywo

Nie ma mnie na Facebooku*
Nie ma mnie na Twitterze
Nie ma mnie na Blipie
Nie ma mnie na Wykopie**
Nie ma mnie na eBayu**
Nie ma mnie na Flickrze
Nie ma mnie na Naszej Klasie**
Nie ma mnie na Last.fm**
Nie ma mnie na Gronie**
Nie ma mnie na YouTube
Nie ma mnie na Gadu-Gadu**
Nie ma mnie na Skypie***
Nie ma mnie na Golden Line
Nie ma mnie na czacie Gmaila**
Nie ma mnie w Wikipedii

(*chociaż bloga ktoś wstawił
(**już
(***w praktyce

Przygotowuję artykuł o książce „You Are Not a Gadget” Jarona Laniera, arcypiewcy internetu, który ku powszechnemu zdziwieniu przeszedł właśnie na stronę „02B”. Przynajmniej jeśli chodzi o kulturowo-społecznościowe aspekty sieci. A jeszcze dziesięć lat temu pisał propirackie manifesty.

Fine.




5 komentarzy

  1. rege pisze:

    nowe straight edge

  2. k pisze:

    facebook zajął zaszczytne pierwsze miejsce ;-)

  3. Marceli Szpak pisze:

    Ej, ale przecież You Are Not a Gadget, to płacz spanikowanego gościa, który nagle odkrył, że na awangardzie nie zarobi, a rachunki za opiekę medyczną coraz większe w tym wieku i z mety wrzucił wszystkich do wora z napisem grabieżcy. To porównanie z tłumem plądrującym miasta, któremu nikt się nie może przeciwstawić i ustawianie się w pozycji artysty domagającego się dotacji, utrzymywania przez społeczeństwo etc, to jest jakis potworny strzał w stopę. Druga bzdura, to teza o stagnacji w pierwszej cyfrowej dekadzie, że niby młodzi tylko wyciągają graty z lamusa i składają z nich dokładnie to samo, co już było. Strasznie koleżka błądzi w tym zbiorze, tak właściwie przyjmuje ze swoje argumenty korpów, kompletnie nie potrafiąc się znaleźć w nowej sytuacji rynkowej. Jedyne, co w tym wszystkim ma ręce i nogi, to te pomysły na temat mikropłatności, ale to tez przecież nic odkrywczego, o jakimś drobnym zabonamentowaniu internetu mówi sie już długo

    Szkoda faceta. Dobry był z niego herbatnik.

  4. Mariusz Herma pisze:

    Pomysł zabonamentowania stał w zasadzie u podstaw http, ale skoro po tylu latach pozostaje czystą fikcją nawet eksperymentalnie nie próbowaną, to już wiele z tego nie będzie (notabene czy mikropłatnością nie jest zużyty prąd?).

    Ale nie posądzałbym znowu Laniera ani o zidiocenie, ani o kierowanie się kilkoma prywatnymi porażkami w wirtualu. Nie jedzie po sieci z góry na dół – krytykuje głównie jeden jej aspekt. A to że w tej kwestii staje obok smutnych panów z aktówkami, nie znaczy jeszcze, że jego obserwacje są błędne (wnioski i propozycje to trochę co innego).

    Oczywiście jego przeskok z jednej skrajności w drugą jest zadziwiający, i właśnie dlatego to ciekawy temat :-)

  5. Marceli Szpak pisze:

    Nie, mnie to wygląda na elitaryzm, ten przeskok – i to jest niestety naturalne, kiedy twoja niszowa zabawka staje się popularnym gadżetem. Wiesz, takie jęczenie jak u nowobogackich, że 10 lat temu wywczas w Egipcie, to był wypas dostępny elitom, a teraz opala się tam topless ich kucharka, bo akurat stać ją z pensji.

    Kompletnie mi nie pasuje też ten lament na punkcie zbrodniczości hive-mindu, bo Larnier jakby całkiem zapomniał, że stworzenie kolektywnej umysłowości, to jest jeden z pierwszych, największych i najbardziej utopijnych pomysłów stojących za usieciowieniem, i że właśnie powoli się realizuje, będąc na takim etapie, z którego trudno jeszcze wyciągnąć konstruktywne wnioski – bo z jednej strony hive-mind to 4chan albo moronail, z drugiej natomiast jedna z nielicznych i jak na razie dość często skutecznych metod, żeby wywrzeć nacisk na rzeczywistość.

    Jedzie po Facebooku jak kompletnie zaślepiony fanatyk, i nie zauważa, że pod tą całą maszynką do zgarniania keszu z reklam, kryje się całkiem sprawny mechanizm do sprawdzania w praktyce grassrootsowej demokracji. Przecież połowa grup, do których dołączyłem, to grupy działające i organizujące się wokół jakiegoś konkretnego celu, czy to lokalnego – przebudowa Supersamu, promocja EKS, czy ogólnego – depenalizacja marihuany – i nie da się powiedzieć, że część z tych działań nie przynosi efektów, bo przynosi – miasto zostaje zmuszone do konsultacji z mieszkańcami, płodzi się projekt ustawy obywatelskiej itd. a to tylko z pierwszych z brzegu przykładów – społecznych. O tym, jak web 2.0 pozwolił nam w niespotykany dotychczas sposób docierać do nowych, ciekawych zjawisk kult., to nawet nie wspomnę, wystarczy, że wymusiło to na nas zakładanie blogów, żeby choć trochę to ogarnąć.

Dodaj komentarz