Chamski Chopin i 40 hardkorowców (Kiosk 12/09)

I weź uderz taką o scenę...

Minioną dekadę świetnymi zdjęciami podsumował „Guardian”, a Pitchfork zrobił to samo z 2009 rokiem. Przy okazji wybrał najgorsze okładki minionego roku (część była i w moim zestawieniu półrocza). Ciekawych wrażeń dostarcza też galeria gitar dla dziewczyn firmy Daisy Rock, ale moim grudniowym hitem wizualnym są koncertowe wizualizacje Nosaj Thing.

„The Nation” wszechstronnie podsumowuje wiek dźwięku nagrywanego, ale szczytem wszystkich podsumowań jest opublikowane przez RocksBackPages zestawienie zestawień dekady autorstwa 100 krytyków. Zastanów się, zanim klikniesz.

NPR ubolewa, że studia nagraniowe bankrutują, bo wszyscy nagrywają we własnych sypialniach. Dla równowagi obalmy 5 mitów o upadku przemysłu muzycznego. Problemy finansowe ma za to bez wątpienia Public Enemy, któremu zbieranie kasy na nową płytę za pośrednictwem Sellaband zdecydowanie nie idzie.

Wspominałem w komentarzach, ale warto powtórzyć, że wg PopMatters Kapela ze Wsi Warszawa nagrała płytę roku w kategorii world music. Lady GaGa wygrała zaś w rocznych statystykach Last.fm i jak widać nie przeszkodził jej wstyd słuchaczy. Karierze Led Zeppelin nie przeszkodziło zaś BBC, chociaż 40 lat temu uznało, że są marną imitacją Muddy’ego Watersa.

Zbyt mało jazzową okazała się grupa Larry’ego Ochsa, co skończyło się interwencją hiszpańskiej policji.  Jeden z fanów otrzymał od lekarza zakaz słuchania muzyki współczesnej, do której Ochs niebezpiecznie się zbliżył. A że miejscem zdarzeń był festiwal jazzowy, to poczuł się oszukany. Przy nim będąc, „New York Times” dowodzi, że jazz to rewniak metalu, a w innym miejscu wspomina profesorskie rozważania o black metalu.

„NME” w niezbyt ekscytującym tekście o schedzie po The Strokes wychodzi z dość ciekawą tezą, że po wydaniu „Merriweather Post Pavilion” znajdujemy się w tym samym miejscu, co na początku dekady po ukazaniu się „Kid A”. Z kolei na blogu „Guardiana” w cyklu długaśnych artykułów Simon Reynolds podsumowuje dekadę. Połowę warto przeczytać, w tym linkowany już w komentarzach esej o ogólnej fragmentacji społeczności fanowskiej.

Music Think Tank w totalnym rozdrobnieniu widzi zaczątek ostatecznego pożegnania z „niedzielnymi fanami” (to ci, którzy kupują 2-3 płyty rocznie i chodzą na koncerty U2). Zostaną tylko hardkorowcy – garstka, która nie utrzyma muzyków przy życiu. Sporo czytania i tyleż pesymistycznych wniosków. Nie do końca się zgadzam, ale czarny scenariusz wypada uwzględniać.

Artyście wystarczy 40 wiernych fanów – przekonuje tymczasem Matthew Ebel. To kontynuacja długiej i owocnej dyskusji, którą wpisem „1000 True Fans” w 2008 roku zapoczątkował Kevin Kelly. W sześciu punktach Ebel radzi, jak przestać jęczeć i zacząć zarabiać w nowych realiach. Dosadniej rzecz ujmuje Dave Allen, który mówi muzykom: bądźcie świetni albo spadajcie.

Najwytrwalszym i niewyżytym czytelniczo polecam zaś biologiczne wyjaśnienie podobieństw skal muzycznych spotykanych w odległych geograficznie i historycznie kulturach. A na deser po ciężkich analizach:

• płyta Moldovera, która faktycznie gra
• do posłuchania nowe albumy Laury Veirs (zacny) i Vampire Weekend (jeszcze nie wiem też)
• do ściągnięcia z NPR parę fajnych koncertów: m.in. K’Naana, Dana Deacona i St. Vincent
• bezdenna baza miniwystępów rozgłośni KCRW
Phoenix muzykujący na paryskich ulicach
• wyjaśnienie, dlaczego Chopin był chamem
• oraz kompletnie niemuzyczne, ale fascynujące zdjęcia prądu Hiroshiego Sugimoto

Uff, stary rok zamknięty. A na nową dekadę narzeka Calvin – czy raczej starą, bo tym razem obrazek sprzed równo dwudziestu lat.
.

Fine.




10 komentarzy

  1. matziek pisze:

    „In the future everyone will be famous for fifteen people”…

  2. macio pisze:

    @Artyście wystarczy 40 wiernych fanów ? przekonuje tymczasem Matthew Ebel. To kontynuacja długiej i owocnej dyskusji, którą wpisem ?1000 True Fans? w 2008 roku zapoczątkował Kevin Kelly.

    hold your horses! rok 1991, imomus pisze; „In the future everyone will be famous for fifteen people…” tu pełen tekst: http://imomus.com/index499.html

  3. Mariusz Herma pisze:

    On był prorokiem, oni dokumentują, a Allen traci cierpliwość, bo „It Has Been Almost Fifteen Years”.

  4. Marceli Szpak pisze:

    Piękny Chopin, puszczam w obieg:)

  5. […] tym, jak metal chciał być jazzowy Za sprawą Mariusza Hermy dotarłem do bardzo zabawnego tekstu, o dziwo opublikowanego przez szanowany tu i ówdzie NYT. Jego […]

  6. Kris pisze:

    matko, jakie kretyństwo o tym chopinie…

    z tymi wiernymi fanami coś jest na rzeczy ? przykład marillion (tak wiem, przyznawanie się do nich to wtopa, ale co tam) jest idealny. Od lat wydają płyty zasponsorowane przez fanów i jakoś im to wychodzi.

  7. pola pisze:

    sugimoto niestety mi zbrzydł trochę przez wiadomo-czyją-okładkę. mimo, że to już druga z jego zdjęciem była, ale czego to masowość nie zniszczy..prądy ładne.

  8. Mariusz Herma pisze:

    To nie była najgorsza okładka na szczęście, nie straszyła z billboardów. To przy okazji polecę „kina” Hirosiego: http://www.sugimotohiroshi.com/theater.html

  9. pola pisze:

    kina i morza były ulubionymi cyklami. jedno nawet z kin wycięłam z jakiegoś albumu i wisi na ścianie :P hipnotyzujące prace. colors of shadow i architektura równie ciekawe. tylko po co to bono w tym wszystkim..ech

  10. airborell pisze:

    Kris: Marillion to zły przykład, bo to był zespół mający mnóstwo casual fans (to, że się na nich coraz bardziej zamyka, to odrębna sprawa). Ja się zdecydowanie zgadzam z tezami Schlossberga. Co więcej, podoba mi się to, co on pisze o „archetypie” TrueFana. Jako człowiek, który zawsze wolał słuchać muzyki niż zespołów, ja się po prostu do tego nie nadaję.

Dodaj komentarz