Chopin uziemiony

Rozczarowuje nowe Muzeum Chopina na warszawskiej Tamce, nawet przy świadomości, że część niedociągnięć i pustych przestrzeni do oficjalnego otwarcia w kwietniu zostanie uzupełniona. Rozczarowuje, bo za chipami, kolorkami i efektownym oświetleniem kryje się typowo staromuzealne myślenie.

Mimo obietnicy „odczuwania Chopina”, wystawa ma się nijak do Muzeum Powstania Warszawskiego albo zachodnich muzeów muzycznych (moim ideałem jest brukselskie Muzeum Instrumentów – rzecz na dwa dni zwiedzania słuchania). Wyłączając kilka w miarę urokliwych, aczkolwiek mało praktycznych pomysłów (grające szuflady), multimedialność ekspozycji ogranicza się do poziomu Wikipedii: kliknij, poczytaj / posłuchaj.

Czego nie zapomnę? Rozmowy posuniętej już w latach zwiedzającej z jedną z pracowniczek muzeum. Ta pierwsza usiadła w tubie odsłuchowej (wizualizacja powyżej), ale zanim zdążyła z niej skorzystać, została błyskawicznie wyproszona. Zrobiła wielkie oczy – ja jeszcze większe – gdy usłyszała, że tuba nie jest uziemiona, więc nie mogą z niej korzystać osoby z rozrusznikami serca. Szkoda, bo emeryci byli jedynymi gośćmi Muzeum, na których ekrany dotykowe zrobiły jakieś wrażenie.

Fine.




Dodaj komentarz