Kouhei Matsunaga – Self VA. (Important)
Pierwszy samodzielny longplay Japończyka od dziesięciu lat, wydany równolegle z pracą zbiorową, o której piszę niżej, to aż 23 utwory / 74 minuty muzyki streszczające kilka różnych epok elektronicznych dekady. Ileż rozgałęzień przybyło w tym czasie muzyce generowanej, skoro solista jest w stanie ogarnąć tak szerokie jej spektrum?
A są tu: minimalistyczna elektronika, kliki i glitche ubrane w zachowawczy dubstepowy bit, czasem przy udziale całkiem żywych raperów. Są laboratoryjne eksperymenty na próbkach dźwięku. Jest prostota 4/4, ale i również zupełna arytmia. Od kilkusekundowych miniaturek po dziewięciominutową epopeję „3”. Obok, hm, normalnych utworów – wykręcanie pojedynczych sampli. Dwie minuty spadających kropli w „7” to najłagodniejsze z tych ćwiczeń, a ekstremum byłoby „2m&3x30s (with Lights People)”. Na czym polega udział Lights People – nie mam pojęcia, może chodzi o dialog w tle – ale to zdecydowanie jeden z bardziej poruszających utworów, jakie słyszałem w tym roku. Mała próbka (unikać w biurze):
Nawet ceniąc wszystkie zebrane tu stylistyki, gimnastykowanie nastroju cominutowymi zmianami – od easy listeningu po elektroniczny hardcore – jest niebagatelnym wyzwaniem dla naturalnej potrzeby jako-takiej stabilności emocjonalnej. Główna więc zaleta albumu: wrażeń moc, to zarazem jego główna wada: absolutny brak spójności. Grupa docelowa: fani Pana Sonica zabaw z częstotliwościami oraz środkowych łamańców Autechre (co sugerowałoby pokrewne nazewnictwo). Zakładając przeskakiwanie utworów – pewnie co odważniejsi dubstepowcy. No i zawsze można podzielić ten album na dwie półgodzinne płyty: „Chill” i „Out”.
Mika Vainio, Kouhei Matsunaga, Sean Booth – 3. Telepathics Meh In-Sect Connection (Important)
Skład-marzenie, spotkanie na szczycie, elektroniczna Liga Mistrzów, Japonia-Finlandia-Anglia razem. Jak tu się nie ekscytować, kiedy na jednym krążku spotykają się Kouhei Matsunaga, Mika Vainio – połówka projektu Pan Sonic, znany także jako Ø, którego „Oleva” z 2008 roku wciąż nie przestaje mnie zachwycać – oraz Sean Booth, połowa cokolwiek ostatnio zagubionego, ale wciąż przecież legendarnego Autechre. I jak to z supergrupami bywa: lipa.
„3. Telepathics Meh In-Sect Connection” to trzy utwory zarejestrowane 11 czerwca 2008 roku na żywo w trzech różnych konfiguracjach personalnych. Sami twórcy najwyraźniej czuli, że poszli w ekstremum, bo reklamują płytę hasłami w rodzaju „eksploracja ciszy”. Pierwszy kwadrans, czyli spotkanie Kouheiego z Vainio, to raczej eksploracja szmerów, do których doklejono akustyczne rzępolenia czegoś starannie nienastrojonego. Ostatecznie najciekawsze są elektryczne trzaski symulujące winyl.
Drugi, ledwie sześciominutowy utwór – wspólne dzieło całej trójki – to sklejka dźwiękowych strzępów utwierdzona w szumie mikrofonowym. Byłoby trudno wytrwać, gdyby nie szybujące ku ultradźwiękom wyczyny Miki Vainio (zgaduję, ale to musi być on), które każdego psa wykończą na miejscu. Wreszcie ostatni kwadrans, Moihei + Booth, nieco bardziej muzykopodobny (dzwoneczki), absurdalny (odgłosy kuchenne?), ale i przez to najbardziej znośny.
W swoim gatunku rzecz znakomita, ale co to za gatunek?
(Wreszcie jako-taka okładka – w Line/12k mają jakiś gust).
Jeśli uważnie śledzisz poczynania Alva Noto – niewiele znajdziesz tu nowego. Jeśli nie znasz człowieka, ale pseudonim zawsze wydawał ci się w porzo i lubisz ambient – zacznij od tej płyty.
Carsten Nicolai, współzałożyciel wytwórni Raster-Noton, po raz drugi składa hołd swoim idolom kreatywności – wśród nich reżyser Andriej Tarkowski, nowojorski kompozytor Phill Niblock czy niemiecki poeta Heiner Muller – dedykując każdemu z nich utwór. Bezpośrednich aluzji muzycznych Noto unika – może i dobrze, bo przy pierwszym „Garment” dopisano… „for a garment” – ale są wyjątki. W „t3” dedykowanym Dieterowi Ramsowi, legendarnemu projektantowi firmy Braun, rozpisuje rytm na głosy: syczenie, pisk, basowy pomruk, glitche – pełen wachlarz przemysłowych brzmień w służbie jednemu pulsowi. Z kolei „Anthem Berlin” z dopiskiem „for the Kingdom Of Elgaland-Vargaland” Niemiec otwiera samplem werbla marszowego.
Do radykalizmu ubiegłorocznego „Xerox vol. 2” Noto nawet się nie zbliża. Tym razem manifestuje swoje romantyczne oblicze, potęgę wyobraźni muzycznej i mistrzostwo w dobieraniu zupełnie prostych motywów rytmicznych i melodycznych (podsłuchanych u minimalistów) do zaawansowanej inżynierii brzmienia. A że utwory powstawały w latach 2003-2008, każdy stanowi swoistą przygodę muzyczną. Zdarzają się nawet zupełnie akustyczne (nawet jeśli samplowane) fragmenty, jak „Argonaut – Version„. Rozkosznie chwytliwa to i nieoczywista mieszanka. A połączenia takie zdarzają się nieczęsto.
Świetne zdanie na zakończenie recenzji supergrupy!