Nowy engine

Mrozu: a jaki zmyślny i komfortowy! listen.grooveshark.com

Ja: Bardzo mi się podoba, jak rzeczywistość sama rozwiązuje dylemat  „piractwa”.

Mrozu: dokładnie. jaką przewidujesz przyszłość muzyki za 10 lat? straszna komodytyzacja. tak jak fotografia. wracamy do podstaw ekonomii. ekonomia zajmuje się dobrami rzadkimi, czyli takimi, które są trudne do pozyskania/wytworzenia. powietrza nie sprzedasz. jak muzyka czy fotografia jest tak łatwa do pozyskania, ich koszt zmienny zbiega do zera, to wkrótce jej nie będziesz mógł sprzedać. może po prostu włączysz radio / program i każesz sobie wytworzyć muzykę, którą chcesz. co ty na to?

Ja: Muzyka jak powietrze. Muzyka jako rzecz, na której się nie zarabia – więc trzeba się nią zajmować z innych powodów. Jestem za.

Fine.




9 komentarzy

  1. Pablo Renato pisze:

    „Muzyka jak powietrze. Muzyka jako rzecz, na której się nie zarabia – więc trzeba się nią zajmować z innych powodów. Jestem z”

    Aha. A teraz przyłóż tę sytuację do dziennikarstwa i odpowiedz sobie: czy na pewno chcesz pracować do końca życia za free? W końcu napisanie artykułu też prawie nic nie kosztuje.
    Np. bloga prowadziłbyś między szychtami:)

  2. Mariusz Herma pisze:

    No pewnie, siedzimy z muzyką na tej samej gałęzi i sami podcinamy ją chociażby działalnością blogową :-)

  3. lewar pisze:

    lubię to.

  4. porcoazurro pisze:

    Przyszedłem stąd.

    Fajna opinia, ale sądzę, że nietrafna. Jeśli patrzeć na przykład po literaturze, to wszystkich wydanych do dzisiaj książek starczyłoby dla wszystkich, nawet gdyby jutro cały biznes upadł, a mimo to cały czas się kręci. Uważam, że choć może i ekonomia zajmuje się dobrami rzadkimi, to samą ekonomią rządzi ludzka natura – a przeciętny człowiek prędzej pójdzie za hajpem, trendem, nowością, mentorem, niż podejmie samodzielną decyzję lub inicjatywę.

  5. Mariusz Herma pisze:

    Muzyki już sto lat temu było tyle, że „starczyłoby dla wszystkich”, a mimo to najlepsze (biznesowo) było dopiero przed nią. Bo nie chodzi o sam fakt istnienia, tylko dostęp, a cena dostępu – kiedyś niezwykle wysoka – zmierza obecnie do zera. Można spędzić rok z wyśmienitą (nową) muzyką i nie wydać na nią ani grosza. Albo całe życie.

    I tak: pójdziemy za hajpem, trendem, nowością, ale skłonią nas one do klikania, a nie płacenia. Chyba że kliknięcia faktycznie stają się nową walutą.

    Literatura w tych sprawach spóźnia się o jakąś dekadę względem muzyki i obawiam się, że „nowy engine” jeszcze ją czeka.

  6. porcoazurro pisze:

    Po namyśle chyba muszę się zgodzić… Spotify ma już sześć lat, a pierwsze inicjatywy tego rodzaju zaczynają się pojawiać dopiero od niedawna (zresztą na rodzimym rynku). Tylko na czym będą zarabiać pisarze? W przypadku muzyki już od pewnego czasu słyszę, że zarabia się nie na płytach tylko koncertach. Więc co? Publiczne odczyty? Adaptacje filmowe? Sponsorzy? Itd.

  7. Mariusz Herma pisze:

    Sam jestem ciekaw, ale skoro zawód przetrwał te kilka tysięcy lat, to nie powinniśmy go przedwcześnie żegnać. Finansowanie społecznościowe rozwija się zresztą w tak szybkim tempie i tak pięknym stylu, że rewolucja cyfrowa może jeszcze wyjść zdolniejszym pisarzom na dobre także finansowo. A jak w literaturze ma się product placement?

  8. porcoazurro pisze:

    Z tego co wiem nijak, przynajmniej na razie, ale słyszałem na przykład o firmie Adboku, która zajmuje się zamieszczaniem reklam w ebookach, a z kolei na naszym poletku istnieje strona CzytajZaFree.pl.

Dodaj komentarz