Chopin i jego męczennicy

Z trzech koncertów festiwalu „Chopin i jego Europa” dwa oglądałem z pierwszego rzędu. Akustycznie nie jest to wybór optymalny (zresztą jaki tam wybór – trzeba się było decydować wcześniej i tyle). Ale wrażenia wizualne zawsze rekompensują mi to z nawiązką. Bo nawet na słabym koncercie jest na co patrzeć. Wróć: przede wszystkim na słabym.

Przypomniał mi o tym Evgeni Koroliov, który Bacha postanowił wykonać na (arcy)romantyczną (pseudo)chopinowską manierę, a i nawet ponad klawiaturą odstawiał werteryzm (oblicze jego) tudzież balet (nadłamane gałązki rąk). Jakże lekko i zwiewnie wypadł przy tym dzisiaj drobnej postury Dang Thai Son, którego taboretowe wygibasy nieraz musiały zahaczyć o dopełniającą czterech dłoni Ewę Pobłocką. Oboje wystąpili w kolorowych festiwalowych t-shirtach, co potwierdza, że garderobiana odwilż obserwowana od lat na widowni dosięgnęła także sceny.

Bohaterem moim jest jednak piętnastoletni Jaś-Jan Lisiecki, którego widziałem po raz pierwszy, a jeśli wygra jesienią Konkurs Chopinowski i zacznie brać po dwie stów za wejście – to pewnie i po raz ostatni. Póki co przedwczoraj wymachiwał wesoło głową do Mozarta, przy Chopinie Polaku pozwalał sobie na zawadiackie grzmotnięcia w keyboard, uśmiechał się do dyrygenta (zarazem współpianisty), a falując w morzu braw przytulał się do niego jak do dziadka. Zwiewny blondynie, nie przegraj życia cudzymi piosenkami, pisz własne!

(Niniejszą publikację należy traktować jako oficjalne zgłoszenie do konkursu na przyszłoroczny plakat festiwalowy).

(A jutro przeskakujemy dwieście lat i lądujemy w Katowicach. O tutaj sylwetka Kevina Martina – czyli rok temu The Bug, a teraz King Midas Sound).

Fine.




4 komentarze

  1. iammacio pisze:

    jaś-jan@ sprawdzę czy to nie rodzina;p

  2. Mariusz Herma pisze:

    Patrz, jeszcze nie wygrał konkursu, a hieny już się schodzą…

  3. matziek pisze:

    malutką literówkę masz w tekście – płyta nazywa się „Possession”, a Techno Animal raczej dalej jest „active” :-)

  4. Mariusz Herma pisze:

    Oj, chyba tylko pozornie. Kiedy ostatnio grali razem? Nie jakoś w 2001-2002 roku?
    Poza tym nie piszemy, że definitywnie skończyli ze sobą (to „w latach 90.” dotyczy głównego partnerstwa Broadricka, tam jest przecinek :-))

Dodaj komentarz