Hanggai – wywiad

Zanim założyłeś Hanggai, grałeś w kapeli punkowej. Czemu porzuciłeś rocka na rzecz tradycyjnej mongolskiej muzyki?
Ilchi: – Bo zrozumiałem, że w muzyce rockowej nie ma dla mnie miejsca. Mogę co najwyżej powtarzać to, co inni wymyślili przede mną. A to nie ma sensu. Podobnie myśleli moi koledzy z Hanggai, więc postanowiliśmy pójść swoją drogą.

Dlaczego właśnie tą?
– Wszyscy pochodzimy z Mongolii Wewnętrznej, czyli północnej prowincji Chin, i zawsze kochaliśmy muzykę mongolską. Na przykład Hugejiltu, jeszcze zanim dołączył do nas, korzystał z tradycyjnego instrumentu morin khuur – skrzypiec ze strunami wykonanymi z włosia z końskiego ogona.

Ty jednak wychowywałeś się w Pekinie. Skąd w twoim życiu wzięła się mongolska muzyka?
– Mój dziadek i rodzice często śpiewali w domu dawne ludowe piosenki. Każdego roku odwiedzałem także przyjaciela, który mieszkał na stałe w Mongolii. Od niego dostawałem taśmy, nagrane jeszcze w latach 70. i 80., z których później nauczyłem się tradycyjnego śpiewu.

A jak opanowałeś śpiew gardłowy?
– To zasługa mistrza Odsurunga. Większość wykonawców, którzy posługują się khöömii, czyli mongolską odmianą śpiewu gardłowego, to byli uczniowie Odsurunga. Na stałe mieszka w Ułan Bator, ale kiedyś przyjechał na warsztaty do Chin i tam go spotkałem. Dolny głos nie był wcale trudny do wyćwiczenia. Jednak już uzyskanie górnego, tak aby słychać było dwa, jest prawdziwym wyzwaniem. Melodię z kolei kontroluje się za pomocą języka, co też nie jest łatwe.

Czy jesteście popularni w Chinach?
– Tutaj mało kto zna Hanggai. W tym roku zagraliśmy trzy, może cztery koncerty. A na przykład w Holandii tylko jesienią wystąpimy w sześciu miejscach. Na całym świecie – w ponad stu. Zaledwie garstka Chińczyków słucha muzyki tego typu, są to bardzo świadomi, starsi odbiorcy. Ciągle mamy nadzieję, że to się zmieni, ale potrzeba czasu, bo w Chinach nie ma wielu wykonawców tradycyjnej muzyki i równie trudno o folkowe festiwale.

Na ile Hanggai czerpie bezpośrednio z tradycji, a na ile tylko się nią inspirujecie?
– Na naszej nowej płycie znajdą się trzy lub cztery piosenki, które napisaliśmy sami. Reszta to tradycyjne utwory mongolskie. Niektóre mają 800 lat, inne 400, jeden ma 100, a jeszcze inny powstał w latach 50. lub 60. ubiegłego wieku.

Mimo to da się je razem zestawić?
– Większe różnice wynikają z tego, gdzie, a nie kiedy powstały. W Hanggai jednak spajamy je naszym własnym brzmieniem. Wybieramy takie, które mają piękną melodię i opowiadają o życiu ludzi z danego regionu. Chińczycy masowo migrują do miast, a tam pod naporem nowoczesnej kultury zapominają o swoich korzeniach, o swoim dawnym życiu. My chcemy im o tym przypomnieć.

Wy też jednak daliście się ponieść nowoczesności. Na scenę przynosicie ze sobą gitarę elektryczną, a w studiu korzystacie z komputera.
– Nasz główny wokalista miał rockowy zespół w Mongolii Wewnętrznej. Dołączył do nas w ubiegłym roku i to wraz z jego przyjściem Hanggai zyskał nieco rockowy charakter. Dla nas najważniejsze jest to, by nie zmieniać kształtu piosenek. To, na jakich instrumentach je wykonujemy, jest sprawą drugorzędną.

Jak powinno się was przedstawiać: jako zespół mongolski czy chiński?
– Jesteśmy zespołem chińskim, bo mieszkamy w Pekinie, a mongolskim, bo z Mongolii się wywodzimy. To jednak nie ma znaczenia. Muzyką opowiadamy o tym, kim jesteśmy.

O jedno muszę jednak spytać: co oznacza słowo „hanggai”?
– Chińczycy też muszą nas o to pytać (śmiech). Hanggai to stary mongolski termin, który oznacza jednocześnie górę, las, rzekę i łąkę, czyli miejsca, z którymi stykali się nomadowie. Wybór tej nazwy stanowił zarazem decyzję, jaką muzykę zamierzamy wykonywać. I to był dobry wybór.

(„Przekrój”)

 

Fine.




6 komentarzy

  1. ArtS. pisze:

    A słyszałeś ich tegoroczną płytę?

  2. Mariusz Herma pisze:

    Ona już wyszła? Kiedy rozmawiałem z Ilchim, mówił o niej, jakby dopiero była w postprodukcji.

  3. ArtS. pisze:

    Trafiłem na jej tytuł w jakimś sklepie i myślałem, że już wyszła, więc zrobiłem teraz małe rozeznanie i okazało się… że ma premierę dzisiaj!

    A propos Skrzyżowania Kultur to w tym roku będę chyba na wszystkich koncertach, więc mam nadzieję, że się jakoś złapiemy.

  4. Mariusz Herma pisze:

    Taki jest i mój plan, do zobaczenia :-)

    A Hanggai pewnie przywiezie nową płytę ze sobą.

  5. wieczór pisze:

    nowy hanggai był wczoraj do kupienia w kongresowej. nie wiem za ile, ale pewnie około 60 najmarniej. fajną ma okładkę.

  6. Mariusz Herma pisze:

    Można też posłuchać / kupić mp3 na http://hanggai.bandcamp.com/

Dodaj komentarz