1. Każdy fortepian składa się z ponad jedenastu tysięcy części. Co więcej, blisko dziesięć tysięcy z nich porusza się w trakcie gry. Koncertowe wersje instrumentu posiadają 88 klawiszy uderzających w 243 struny. Najkrótsza z nich liczy 5 cm, a najdłuższa – dwa metry. I to tylko dlatego, dwukrotnie owija się ją miedzianym lub żelaznym drutem. Bez tego musiałaby mierzyć prawie dziesięć metrów.
2. Wyłączając organy piszczałkowe, fortepian jest największym z instrumentów oraz jednym z najbardziej wszechstronnych. Skala dźwięków pozwala zagrać na nim wszystkie nuty, jakie wykonują pozostałe instrumenty orkiestry symfonicznej. I da się na nim jednocześnie wygrywać melodię oraz akompaniament – spróbujcie tego na trąbce!
3. Poszczególne struny fortepianu są rozciągane siłą od 70 do 150 kilogramów. Razem oznacza to napięcie sięgające trzydziestu ton! Aby sprostać takiemu wyzwaniu, cały instrument musi ważyć kilkaset kilogramów. Bywa, że nawet tonę, jak to jest w przypadku Challen Concert Grand – największego fortepianu na świecie.
4. Poza kształceniem słuchu, nauka gry na fortepianie lub pianinie poprawia koordynację wzrokowo-ruchową. Ponadto według amerykańskich statystyk, dzieci grające na tym instrumencie lepiej radzą sobie także z wyzwaniami pozamuzycznymi: szczególnie dobrze idzie im z nauką języków obcych (wszak nuty to również obcy język) oraz słupkami (w końcu muzyka to nic innego, jak matematyka, a na klawiaturze widać to aż nadto wyraźnie).
5. Począwszy od George’a Washingtona aż po Baracka Obamę, do Białego Domu niemal wszyscy prezydenci Stanów Zjednoczonych wprowadzali się z własnym fortepianem. Jak dotąd muzyka nie interesowała tylko trzech z nich: Geralda Forda, George’a Busha oraz jego syna George’a W. Busha. O upodobaniach polskich prezydentów niestety nic nie wiemy.
6. Swoją nazwę fortepian wziął od słów „clavicembalo col piano e forte” – czyli „klawesyn miękki i głośny”. Od bezpośredniego przodka odróżniało go bowiem to, że uderzane z różną siłą klawisze dawały dźwięk innej głośności. Z dynamiką nowoczesnych fortepianów nie może konkurować żaden inny instrument.
7. Kobiety chętniej zasiadały za wczesnymi wersjami fortepianu, niż robili to mężczyźni. Szczupłe damskie dłonie znacznie lepiej radziły sobie z wąskimi klawiszami tego niewielkiego pierwotnie instrumentu. Fortepian potrzebował bowiem blisko dwustu lat, by osiągnąć obecne rozmiary. Na pociechę dodajmy, że klawesynistek wciąż jest więcej, niż klawesynistów.
8. Ludwig van Beethoven złamał fortepian z poprzedniej epoki, wykonując na nim po prostu jeden ze swoich ekspresyjnych utworów. Ale nie tylko dlatego Beethoven był kluczową postacią dla ewolucji tego instrumentu. Postępująca głuchota sprawiała, że zamawiał u konstruktorów coraz głośniejsze fortepiany, tak aby wciąż mógł słyszeć swoją grę.
9. Na zapotrzebowania Beethovena nałożyły się upodobania innych kompozytorów (głośniej!) oraz rosnące wymogi coraz potężniejszych sal koncertowych (głośniej!). To bezpośrednio przekładało się na gabaryty fortepianu. W pewnym momencie gra tym instrumencie wymagała niemałej tężyzny fizycznej. Dlatego prócz treningu przy klawiaturze pianistom zalecano regularne ćwiczenia… siłowe.
10. Współcześni pianiści mają nie lada problem, gdy przychodzi im przypominać utwory Mozarta, Haydna czy nawet Chopina i Schumanna. Kompozytorzy ci tworzyli przy instrumentach mniej doskonałych, niż te produkowane w ostatnim stuleciu. Były one znacznie cichsze, a dźwięk A strojono do częstotliwości 422 Hz (obowiązującym dzisiaj jest 440 Hz). Beethoven zalecał pianistom, by niektóre z jego utworów – na przykład słynną sonatę „Księżycową” – wykonywali z wciśniętym przez cały czas pedałem forte, który przedłuża wybrzmiewanie nut. Zastosowawszy jego rady przy nowoczesnym fortepianie usłyszelibyśmy tylko zlepek rozmytych dźwięków.
Powyższa wyliczanka ukazała się w jesiennym
przewodniku festiwalowym „Przekroju”
Oczywiście, masz świadomość, dlaczego zmieniono strojenie?
http://www.zbawienie.com/konspiracjaa440.htm
O, czytujesz mojego drugiego bloga.
lubie to!
„Oczywiście, masz świadomość, dlaczego zmieniono strojenie?”
Ale wątku z Goebbelsem i 440 Hz nie zauważyłem we wpisie, a wiem, że takowy istnieje (tzn. taka koncepcja). Fakt, że nie przeszukiwałem zbyt mocno, bo mózg mi od tego bełkotu paruje.
Dobre. A ja myślałem, że to na cześć nadchodzącego polskiego zbawiciela – 4 i 40, co Mickiewicz zanotował jako Czterdzieści i Cztery.
40 i 4 to też był taki fajny wiersz Adama Ziemianina :)