Za młodu nie znosiłem dwóch piosenek Petera Gabriela: „Sledgehammer” oraz „Big Time”. Takie nagromadzenie dęciaków było dla mnie wyzwaniem porównywalnym z bajkami Kaszpirowskiego. Oj, gdyby ktoś zabrał mnie wtedy na koncert Hypnotic Brass Ensemble.
relacja →
Ten koncert byl niesamowity. Relacja zdecydowanie trafiona. Mialem tylko mieszane uczucia w zwiazku z elementami striptizowo-podrywowymi, ale w sumie cieplo bylo a panie fajne, wiec trudno sie dziwic. Natomiast naprawde mnie zdziwilo, ze wszyscy (chyba poza perkusista) palili. Nie wiedzialem ze da sie grac na czyms detym i popalac w przerwach.
Nie bez powodu jazz kojarzy się z zadymioną knajpą :-)
Nawet jeśli nie wszyscy dęci własnoustnie palili, to biernie nawdychali się aż nadto.
Chłopaki nabrali scenicznej ogłady. Gdy grali rok wcześniej w Hard Rock Cafe w Warszawie było chyba jeszcze bardziej żywiołowo, ale może odczucie to wynikało z tego że sala w HRC mniejsza.
Po Palladium kręcił się Pan Adamiak. Może w takich wykonawcach jak HBE szuka formuły na odświeżenie Warsaw Summer Jazz Days?
[…] być może jest tak, jak pisze Mariusz, że HBE w dużej hali przywozi ze sobą show z cyklu “gwiazdy rocka” — nie wiem, nie […]
Kręcił się też – ten sam co na Nowej Muzyce? – przedziwny człek w hełmofonie z zainstalowanymi halogenami i kamerą.
HBE jako frakcja miękka WSJD – jestem za.
@ przedziwny człek w hełmofonie z zainstalowanymi halogenami i kamerą.
Emma Pak (http://www.emmapak.eu/) – tak robią materiały promocyjne i video
Szkoda, myślałem że jakiś sympatyczny odpał.
nieno, XXI wiek, wszystko, co fajne i spontaniczne jest już z góry przez kogoś opłacone i ma właściwa metkę :)