Goddammit, Agalloch

• 30 listopada, RYM:

• 7 grudnia, PFM:

pitchfork agalloch

Podsumowanie „Wire” tuż tuż, więc będzie jeszcze ciekawiej. Przy okazji black metalu polecam Jana Błaszczaka recenzję nowego Twilight.

Fine.




10 komentarzy

  1. matziek pisze:

    słaby ten Agalloch

  2. PopUp pisze:

    W niedzielę byliśmy z Jarkiem Sz. na Wolves in the Throne Room i się okazało, że „atmospheric bombast” się sprowadza do gałązek i świeczek na scenie, a muzycznie to jest las 15 lat za Wikingami, sztampa. Pewnie tu jest podobnie.

  3. Mariusz Herma pisze:

    Jest.

  4. Kamil pisze:

    Agalloch było ok do czasu wejścia wokalu. Po nim postanowiłem sobie dać spokój i kiedy indziej posłuchać. Nie wiem czy Mariuszu przerabiałeś nowe Deathspell Omega, ale pierwsza klasa jak na Black Metal :D Przynajmniej na RYMie ludzie doznawali jakby odkryto nową religię :)

  5. szubrycht pisze:

    „pierwsza klasa jak na black metal” – pffff…

  6. Kamil pisze:

    Hehe, czyżbyś Jarku lubował się w tych dźwiękach? :D

  7. Mariusz Herma pisze:

    Jarku, czegoś o Tobie nie wiem? :-))))))

  8. szubrycht pisze:

    no, to taka moja guilty pleasure, ale nie mówcie nikomu

  9. krzysztof wojciechowski pisze:

    To znakomita płyta tylko trzeba jej dać trochę czasu. Na początku mi się nie podobała a potem przez dobre dwa tygodnie słuchałem tylko jej. Ale, ale – nie oszukujmy się to nie jest Black Metal tylko śakiś post rock…

  10. krzysztof wojciechowski pisze:

    …do tego bardzo całuśny.

Dodaj komentarz