Video Game Music

Najwyżej oceniane płyty japońskie @ RateYourMusic. W Top20 jest tego 12. Czy istnieje bardziej wyspecjalizowany muzycznie/eksportowo kraj na świecie?

Edit: Istnieje.

 




8 komentarzy

  1. iammacio pisze:

    warto wziąć pod uwagę fakt, że użytkownicy rymu to uzależenione od gier komputerowych no-life’y;p

  2. Mariusz Herma pisze:

    Pewnie, ta lista jak zwykle więcej mówi o odbiorcy niż nadawcy. Megaklasyk Happy End na 316. miejscu – to trochę tak, jakby „Abbey Road” wrzucić do czwartej setki, a na podium ustawić Shreka I, Shreka II, Shreka III OST.

  3. fripper pisze:

    Halo halo.

    Oczywiście, że lista dziwna, ale proszę nie porównywać muzyki z FF, a szczególnie z Silent Hill do muzyki ze Shreka. Nie jestem (jak niektórzy) jakimś strasznym fanem Nobuo Uematsu, ale za soundtracki Akiry Yamaoki dam się posiekać. Życzyłbym sobie, żeby niejeden film miał taką warstwą dźwiękową jak pierwsze dwa Silent Hille.

    Ale to tak na marginesie, poza tym zgadzam się ze spostrzeżeniem, że lista więcej mówi o odbiorcach.

    Inna zupełnie sprawa to nasz stosunek do zjawiska jakim jest gra. Japończycy (albo ich część) są w tym względzie do przodu i traktują grę jako dziedzinę kultury jak każdą inną. W takiej perspektywie gra ma wszelki potencjał by być rozpatrywana jako pełnoprawne dzieło sztuki (jej soundtrack także) i jest to podejście dość mi bliskie. Final Fantasy jest już bardzo ważną częścią japońskiej (i nie tylko) kultury. Dla niektórych gry z serii FF mają podobne znaczenie jak dla innych Tolkien.

  4. Mariusz Herma pisze:

    Słusznie, zastąpmy „Shreka” – powiedzmy – „Rydwanami Ognia”, „Gladiatorem” i „Twin Peaks”. Vangelis, Badelt/Zimmer, Badalamenti. Mimo wszystko.

  5. MeeHau pisze:

    W Hali Ocynowni (słownik mi chce poprawić na „Ocynkowni”) jako typowy noł lajf będę siedział w dniu pierwszym i drugim FMF podjarany niczym nastolatek przed pierwszą randką.

    P.S.

    Szkoda że moje ukochane FFVII dopiero na 11.

  6. Kuba pisze:

    A w oderwaniu od listy, czy – choć staroć już – muzyka Tomasa Dvoraka (znanego też jako Floex) do gry Machinarium nie została przypadkiem przeoczona przez wszelkie media/zainteresowanych? Zawsze jak tego słucham, to nie mogę się nadziwić jak ładne i zarazem przystępne to jest..

  7. Mariusz Herma pisze:

    W oderwaniu od gry nie słuchałem, ale wszyscy z moich znajomych i bliskich, którzy się w „Machinarium” wciągnęli – będzie tego kilkanaście osób – zawsze o muzyce wspominali. No bo jak tu nie. To w ogóle jest gra idealna.

  8. fripper pisze:

    @ MeeHau
    Uematsu to nie jest mój faworyt, choć jestem fanem „fajnali”. FF VII ma parę naprawdę fajnych momentów, ale jeśli chodzi o samą muzykę wolę FF V.

    @ Mariusz
    „Machinarium” faktycznie zacne.

    Mnie się natomiast bardzo zawsze podobał świat Mysta. Cała seria mnie zachwyca z naciskiem szczególnym na „Riven”. To jest dla mnie coś więcej niż gra. Klimat Rivena zresztą bardzo wiele zawdzięcza muzyce Robyna Millera i jest to dziś jeden z moich ulubionych growych soundtracków. Coś pomiędzy „Music For Films” Eno i spokojniejszymi fragmentami „Passion” Gabriela. Może nie do końca sprawdza się jako muzyka do autonomicznego słuchania, ale w samej grze spisuje się idealnie. Nie najgorsza muzyka jest też w „Myst: URU”. Stosunkowo najmniej za to lubię tak chwalone soundtracki Jacka Walla do części II – IV, ale warto odnotować, że ścieżka dźwiękowa Myst IV to pewien rarytas. Mamy tam i kawałek – nomen omen – Gabriela (nowa, niepublikowana nigdzie indziej wersja „Curtains”) i Kapelę ze wsi Warszawa!!

Dodaj komentarz