Kate Bush – Director’s Cut

Kate Bush – Director’s Cut (Fish People/EMI)

 

„Wobec chłodu ludzi wokół / Sięgam po komputer / Spędzam z nim wieczory / Jak z przyjacielem” – śpiewa Kate Bush w nowym teledysku. Powinszowania cisną się na usta. 53-letnia wokalistka niniejszym odkryła nadejście XXI wieku, który przyniósł nam panacea na samotność („Skąd klikasz?”), otyłość (obfitość gier RPG niejednego definitywnie wyleczyła z zainteresowania lodówką) oraz bezsenność (net nie śpi). Stosowną radę dla starszej pani wypada udekorować konkretem, więc jeszcze rzut oka na Wikipedię i… haaalo, jaki wrzesień 1989 roku?

Utwór „Deeper Understanding” po raz pierwszy trafił na album „The Sensual World”, który jesienny krajobraz Wielkiej Brytanii końca lat 80. oglądał z drugiego miejsca tamtejszego odpowiednika Billboardu. Platyna na Wyspach. Złoto w Stanach. A Bush w ciągu 20 lat nie posłuchała tej płyty ani razu. Podobnie po wydane w 1993 roku „The Red Shoes” – znów drugie miejsce i platyna od rodaków – nie sięgnęła ani razu po opuszczeniu studia. O oby płytach przypomniała sobie dopiero wówczas, gdy do studia wróciła. „Od kilku lat – tłumaczyła Bush – miałam ochotę odświeżyć brzmienie niektórych utworów z tych albumów. Gdy natrafiałam na nie w radiu, wydawały mi się chłodne, agresywne. Winna temu zapewne ówczesna technologia cyfrowa. A ja jestem fanką analogów”.

„Director’s Cut” ociepla i uspokaja 11 utworów z obu klasycznych już albumów Bush. W niektórych piosenkarka podmieniła perkusję i wokal, zachowując resztę oryginalnych aranżacji. Inne nagrała od nowa. „Moments of Pleasure” czy „Never Be Mine” ogołociła brzmieniowo i rozciągnęła w czasie – pierwszy z tych utworów aż dwukrotnie – co paradoksalnie przywróciło im intensywność. W refrenie „Deeper Undestanding” słyszymy jej 12-letniego syna, choć nie wiemy tego na pewno, bo głos Alberta dogłębnie skomputeryzowano. Od spadkobierców Jamesa Joyce’a Bush uzyskała wreszcie zgodę na cytowanie „Ulissesa”, stąd też monolog Molly Bloom zastąpił autorski tekst wokalistki w „The Sensual World” (przemianowanym tutaj na „Flower of the Mountain”).

Zabieg odmładzający przysłużył się połowie mniej więcej utworów. Tylko czy takie upiększanie piękna ma sens? Nie bardzo. Ale po 35 latach konsekwentnego parcia naprzód Bush najwyraźniej potrzebowała spojrzeć przez ramię. Na przyszły rok obiecuje zaś zupełnie nowe piękno.

„Przekrój”

 

Fine.




2 komentarze

  1. iammacio pisze:

    dobra puenta

  2. fripper pisze:

    Fanem Kate Bush jestem, ale DC budzi we mnie mieszane uczucia jak na razie. „Deeper Understanding” jest zmasakrowane, ale wcale nie przez eksperymenty autotune’owe. Gdzieś tak pierwsze 3 minuty są naprawdę fajne. O ile jednak oryginał później się bardzo pięknie rozwijał, to tutaj w pewnym momencie wszystko siada. Kate coś tam sobie mruczy i tak jakoś drepcze w miejscu nie zmierzając donikąd. „This Woman’s Work”, choć bardzo zmienione, jest równie dobre jak oryginał i ciekawie się obu słucha w zestawieniu. Jest też rewelacja dla mnie, czyli kameralne „Moments of Pleasure” bijące na głowę wersję z TRS. Dużo tutaj tej intymności znanej z „Aeriala”, choć z kolei „Song of Salomon” jest w nowym wydaniu o wiele bardziej drapieżne. Nie zamierzam też utyskiwać na Claptona i Becka. Mnie pasują.

    A na marginesie: wszyscy jak mantra powtarzają, że „Hounds of Love” to najlepsze co Kate Bush z siebie wydała. A ja uparcie uważam, że „The Dreaming” nie jest gorsze, aczkolwiek na pewno mniej chwytliwe.

Dodaj komentarz