Wojtek Mazolewski Quintet – Smells Like Tape Spirit (Mystic)
Jako basista Pink Freud przez dziesięć lat uparcie zwalczał jazzowy sentymentalizm, by ostatecznie dobrowolnie runąć w jego objęcia. Drugą płytę podpisaną własnym nazwiskiem Wojtek Mazolewski zarejestrował „sauté, bez żadnej obróbki, komputerów, skreczy” w analogowym studiu Radia Gdańsk. Wcześniej zaopatrzył się w lampową konsoletę i magnetofony Studera (odsyłam do starych Bondów), całość nagrał na setkę (czyli na żywo), a wszystko to celem cofnięcia się o pół wieku do czasów – jak sam wylicza – Coltrane’a, Davisa, Mingusa i Beatlesów.
Obecny kwintet Mazolewskiego personalnie i stylistycznie całkowicie różni się od grupy, z którą trzy lata temu „Grzybobraniem” debiutował jako solista. Klasycznie jazzowej naturze słowackiego trębacza Oskara Toroki przeciwstawia się wolna od gatunkowych jednoznaczności gra Marka Pospieszalskiego (saksofon i klarnet). Asystę Joanny Dudy, która klawisze fortepianu woli dotykać gęściej niż częściej i uważne bębnienie Michała Bryndala sam lider uzupełnia jakby z trzeciego planu. Z tylnego siedzenia uważnie kontroluje rozwój akcji i na „Smells Like Tape Spirit” sporo jest melodyjnych refrenów oraz spacerowych improwizacji, a mało czadu i samowoli. Mazolewski dawkuje napięcie, jakby chciał ręcznie sterować nastrojem słuchacza. I w tym podobny jest do wspomnianego Charlesa Mingusa, skądinąd także kontrabasisty.
„Przekrój”