Fink – Perfect Darkness (Ninja Tune)
39-letni Fin Greenall jest koniem trojańskim akustycznego songwritingu. Dziesięć lat temu zadebiutował w elektronicznej wytwórni Ninja Tune jako klubowy didżej. W 2006 roku nieoczekiwanie nawrócił się – a przy okazji swego pracodawcę – na muzykę pisaną gitarą (przeważnie klasyczną) i głosem (miękki baryton z gatunku tych nie do odparcia).
„Perfect Darkness” to czwarta już odsłona Finkowego Nowego Testamentu. Brytyjczyk zarejestrował materiał wraz z pięcioosobowym zespołem w ciągu 20 dni z intencją „uchwycenia wrażenia teraźniejszości”. Na studyjnym luzie zyskał kameralny nastrój oraz brzmienie albumu. Straciły kompozycje. Z dziesięciu wyróżnia się tylko tytułowa i w czasach przednapsterowych pytałbym w tym miejscu, czy dla singla warto inwestować w longplay. Zamiast tego proponuję wyłowić z sieci wspomniane „Perfect Darkness”. Jeśli spodoba się wam piosenka, poprzestańcie na niej. Jeśli głos, to sięgnijcie po cały album. A zaraz potem skombinujcie resztę Finkowej dyskografii i bilety na jeden z jego dwóch listopadowych koncertów w Polsce.
„Przekrój”