Tamikrest – Toumastin (Glitterhouse)
Malijski oktet większość ubiegłego roku spędził na koncertach z dala od własnej pustyni. Podczas trasy po Europie muzycy zasłuchiwali się w dziełach Boba Dylana, Neila Younga czy Pink Floyd. Stąd też nie dziwi, że drugi album Tamikrest okazuje się mniej natchniony i bardziej uniwersalny niż nagrany w tym samym miejscu (studio Bogolan w Bamako) i pod okiem tego samego producenta (Chris Eckman z The Walkabouts) znakomity debiut „Adagh” z marca 2010 roku. Ale niemal równie udany.
W tyleż zaangażowanym (apel o walkę z korupcją) co przebojowym „Ayitma Madjam” 26-letni Ousmane Ag Mossa dzieli mikrofon z chórzystkami. Pojawiają się też organy, a w dalszej części płyty dyskretne akcenty funkowe, dubowe, jest nawet partia altówki. I o dziwo żadne nie brzmi egzotycznie w afrykańskim kontekście. Nad całym „Toumastin” – tytuł znaczy „mój lud” albo „swojaków” i chodzi zapewne o walczących o autonomię Tuaregów – góruje jednak melodyjny bębnowo-gitarowy blues. To zaś naraża Tamikrest na kolejne porównania do krewniaków ze starszego o pokolenie Tinariwen. Oby za trzecim razem spróbowali im umknąć – niekoniecznie za granicę.
„Przekrój”
.