Powrót do przyszłości

Jak miała brzmieć teraźniejszość? O tym na tegorocznym Unsoundzie.

„Układ nerwowy i zdolności adaptacyjne przeciętnego człowieka nie zniosą tempa zachodzących obecnie zmian” – ostrzegał w 1970 roku futurolog Alvin Toffler, autor słynnego „Szoku przyszłości”. W atmosferze podbojów kosmicznych wydawało się oczywistym, że już u progu nowego millenium ludzkość będzie korzystać z takich udogodnień jak plecaki odrzutowe czy inteligentne roboty domowe. Pigułki zastąpią staroświecką żywność, a wakacje będziemy spędzać na księżycu.

– Nadzwyczajny postęp rzeczywiście się dokonał w medycynie czy informatyce. Stopień kompresji danych i miniaturyzacji urządzeń telekomunikacyjnych jest równie powalający, co statki kosmiczne i roboty wojenne przedstawiane swego czasu w futurystycznej scenerii. Problem w tym, że mikro wygląda niesłychanie mniej efektownie niż makro – pisze w swojej nowej książce „Retromania” Simon Reynolds.

– Spójrzmy zresztą – ciągnie Reynolds – do czego służy nam ta spektakularna technologia: obsesyjnie dokumentujemy własne życie, czatujemy ze znajomymi, oddajemy cyfrowym rozrywkom, szukamy knajp, plotkujemy o gwiazdach i grzebiemy się w popkulturowej nostalgii tak namiętnie archiwizowanej w sieci… Przyszłość miała być bardziej okazała i heroiczna – dodaje. Dlatego z takim trudem przychodzi nam dziś opowiadanie o przyszłości. Chyba że, mówi Reynolds, w wydaniu katastroficznym: „28 dni później”, „Jestem legendą”, „Wall-E”, „Droga”, „2012”. Gdzie podział się duch „Star Treka” i „2001: Odysei kosmicznej”?

Bal widmo

Tofflerowy „Szok przyszłości” obrał sobie za motto tegoroczny Unsound Festival. Nocami wskrzeszać będzie najbardziej prominentne przykłady „okazałego i heroicznego” science-fiction, jakie widziały sale kinowe: despotyczni obcy („The Earth Dies Screaming”, 1964), odzyskana Atlantyda strzeżona jednak przez morderczego kolosa („Atlantis Interceptors”, 1983), turecka wizja „Gwiezdnych wojen” z 1982 roku czy młodsze o dekadę „The Final Program”, którego twórcy realizują zamiar stworzenia – bagatela – „ostatecznej formy bytu doskonałego”.

Filmowa adaptacja „Szoku przyszłości” będzie fundamentem występu Jamesa Kirby’ego. Osób tak wpatrzonych w przeszłość jak ten 37-letni producent jest w muzyce współczesnej niewielu. W latach 90. jako V/Vm Kirby „przywracał życie martwym utworom” zapomnianych gwiazd popu w rodzaju Shakin’ Stevensa. Obecny pseudonim The Caretaker, a także pomysł na muzykę, Anglik zawdzięcza postaci hotelowego dozorcy z „Lśnienia” Stanleya Kubricka. Grany przez Jacka Nicholsona bohater – jak to ujmuje sam Kirby – „przeżywa rodzaj załamania nerwowego, po którym wchodzi do opustoszałej sali balowej i zaczyna wyobrażać sobie, że muzyka wciąż gra, goście się bawią”. Atmosferę owej nawiedzonej sali balowej Kirby usiłuje odtworzyć we własnej muzyce, którą skleja ze strzępów starych miniatur jazzowych oraz nagrań muzyki poważnej upstrzonych winylowymi trzaskami. Podpisuje je tytułami w rodzaju „Nie zdołamy uciec od przeszłości” czy „Niestety, przyszłość nie jest już tym, czym była”.

Kac post-milenijny

„Chodzi zapewne o rok 2000, który był dla nas symbolem przyszłości. Oczekiwaliśmy po nim czegoś znaczącego. Gdy jednak nadszedł, okazał się taki sam jak wcześniejsze. Tyle że nie mieliśmy już roku 2000., którego moglibyśmy wyglądać. To rodzaj post-milenijnego psychologicznego kaca. Zwalczenie go zajmie naszemu pokoleniu trochę czasu” –  tłumaczy Kirby. Reynolds cały podrozdział książki poświęca „tęsknocie za przyszłością”: „archaicznej i czasem zabawnie skostniałej” wizji tego, co ma nadejść, która stała się swoistym „retrofuturyzmem” napędzanym starymi filmami science-fiction, fotografiami z wystaw technologicznych z lat 50. i 60. i wspomnieniami z disneyowskiego „Tomorrowlandu” zdominowanego przez ówczesny materiał przyszłości: plastik.

Rolę oficjalnego instrumentu retrofuturyzmu mógłby odegrać syntezator Buchla. Brzmienie urządzenia każdy powinien skojarzyć ze starymi dokumentami telewizyjnymi o kosmosie. Jednym z współtwórców i popularyzatorów tej wielkiej szafy grającej jest amerykański kompozytor i jeden z gości Unsoundu Morton Subotnick. W piątkowy wieczór tuż po występie The Caretaker zaprezentuje on swój prekursorski utwór „Silver Apples of The Moon” z 1967 roku. Wieczór zakończy wprawdzie Kode9, a więc przedstawiciel zupełnie współczesnego dubstepu, za to z projektem inspirowanym „Filarem” z 1962 roku: krótkometrażową wizją post-apokaliptycznych igraszek z czasem.

Własne syntezatorowe proroctwa sprzed dekad przypomną John Foxx z Ultravox oraz Chris & Cosey, duet wchodzący niegdyś w skład z Throbbing Gristle. Jako że z „Szoku przyszłości” Tofflera zaczerpnięto nazwę gatunku techno, Kraków odwiedzi Juan Atkins, uważany za wynalazcę nurtu. A także kilkudziesięciu innych wykonawców, z których większość wciąż nie może pogodzić się z faktem, że przyszłość nie jest taka, jaką miała być.

Przekroj.pl

.

Fine.




Jeden komentarz

  1. PopUp pisze:

    Jakby ktoś miał ochotę przeczytać wywiad z Kirby’m przeprowadzony po premierze ostatniej płyty The Caretaker, to zapraszam http://www.popupmusic.pl/no/32/artykuly/379/james-leyland-kirby-wywiad

Dodaj komentarz