Laura Marling – A Creature I Don’t Know (Virgin)
Lisa Hannigan – Passenger (Hoop)
Nadzieja młodego brytyjskiego folku – mówią o Laurze Marling jej rodacy. Dojrzałego głosu, odpowiednich inspiracji – bardziej Donovan i Nick Drake niż Bob Dylan – i charyzmy 21-letniej pieśniarki dopełnia swoboda sceniczna, płodność oraz uniwersalna tematyka tekstów, bo inspiracje Marling czerpie raczej z bajek, baśni i kryminałów niż własnej codzienności. Czy skrywa za nimi samą siebie? O to samo nasi rodzice pytaliby Donovana czy Drake’a, gdyby dorastali na zachód od Muru Berlińskiego.
Tutaj jednak kończą się porównania z herosami wyspiarskiego songwritingu. Głosowi Marling wciąż bowiem nie dostają jej piosenki. Ubiegłoroczne „I Speak Because I Can” było nierówne, lecz przynajmniej chwilami ocierało się o fenomen. Trzeci album Angielki prezentuje poziom równy, tyle że niewysoki. Wrażenie to potęguje stare jak country instrumentarium (odchylenia aranżacyjne nie wykraczają poza banjo czy trąbkę) i jednorodny strój gitary Marling (dla zainteresowanych: DGDGBD).
Młodsza o rok i jeden album studyjny Lisa Hannigan dysponuje też skromniejszym talentem wykonawczym. Gdy jednak przychodzi do układania nut, była chórzystka Damiena Rice’a wykazuje się znacznie większą intuicją. Słodycz melodii i głosu Irlandki podkreślają smyczki, nośne refreny i atmosfera niezobowiązującego kameralnego muzykowania. Bez wielkich ambicji, ale też bez patosu. Co ciekawe, atuty Hannigan dostrzegli także Brytyjczycy, którzy dwa lata temu nominowali ją do nagrody Mercury za debiutancką płytę „Sea Sew”. Może czas zmienić adresatkę owej nadziei?
„Przekrój”
.