Odchudzanie Wenus (Kiosk 4-5/2012)

Historię rock’n’rolla na przykładzie własnej kariery opowiedział Bruce Springsteen podczas mowy przewodniej konferencji SXSW i sprawił mi tym znacznie więcej radości niż swoją nową płytą. Świetnie czytało mi się także epicki tekst o Kanye Weście w kontekście jego trasy z Jayem-Z oraz relację z pewnego tajnego spotkania tuzów przemysłu muzycznego, którzy popychając hip-hop w stronę gangsta na początku lat 90. mieli zmienić oblicze muzyki popularnej i – więziennictwa.

Kto, z kim, kiedy i co robił – to wszystko na imponującej mapie mitingów jazzowych. The Atlantic twierdzi, że R&B przeżywa kryzys tożsamości – może powracający D’Angelo pomoże? PopMatters wyszukał miejsca, w których wczesny punk zainspirował mainstream, mnml ssgs krytykuje boom na EDM z perspektywy insidera, a Guardian chwali microclubbing. Michaelangelo Matos przedstawia drugą falę chicagowskiego house’u, a o stosunku III Rzeszy do jazzu rozpisał się Smithsonian.

Björk wszechstronnie wyliczyła, co ją ostatnio inspiruje. Rolling Stone owocnie spędził czas z Radiohead, zaś New York Times namówił na rozmowę stroniącego raczej od wywiadów Ralfa Hüttera z Kraftwerk. Dlaczego zespół ten trafił do muzeów, głośno zastanawia się Sasha Frere-Jones. I jeszcze dwa inne rarytasy: promos z 1991 roku, na którym Mark Hollis wypowiada się na temat „Laughing Stock” i podobno pierwszy anglojęzyczny wywiad z Perfume, acz niezbyt dobry.

Rolling Stone spotkał się także z Jasonem Piercem, który Pitchforkowi wyjawił główne muzyczne fascynacje swojego życia, a gdzie indziej streścił samo życie. Z żyjącymi członkami E.S.T. rozmawiał ArtsDesk, PopMatters przegadał kilka godzin z Timem Bownessem, Steve Albini odpowiedział na mnóstwo pytań internautów, zaś Briana Eno wygłosił godzinny wykład na temat muzyki i malarstwa w XX wieku. A propos malarstwa: najsłynniejsze Wenus poddano zabiegowi wyszczuplającemu.

Holger Czukay przypomniał początki Can, a AVClub mankamenty „St. Anger Metalliki. Z okazji dziesiątej rocznicy wydania tu i ówdzie powraca temat „Yankee Hotel Foxtrot” Wilco, a rocznicy dwudziestej – „Slanted and Enchanted” Pavement. Wyżywając się na writerach NME, Neil Kulkarni omawia pokrótce, jak nie pisać o muzyce. David Stubbs zrecenzował pierwsze 100 nagrań z kolekcji Johna Peela, Paweł Franczak pisze o muzyce wyśnionej, Marcin Flint o dobrych polskich okładkach, a Jean-Michel Jarre opisuje dziesięć ulubionych syntezatorów.

Wdzięcznie na łamach Slate o swoim zakochiwaniu się w Mozarcie i muzyce w ogóle opowiedział Jan Swafford. Jonathan Lethem, autor nowej książki o „Fear of Music” Talking Heads, wybrał 10 obowiązkowych utworów zespołu. W sieci pojawił się też kolejny fragment książki Richarda Kinga o złotych latach wytwórni niezależnych, tym razem poświęcony początkom Warp. Pisanie swojego przewodnika po muzyce współczesnej Tom Service rozpoczął od obalenia 5 mitów.

Didżej A-Trak lamentuje za MySpace, Alexandra Molotkow tęskni za czasami kulturalnego snobizmu i muzycznej wiedzy tajemneja epokę muzycznych niedoborów i zarazem większego szacunku dla muzyki rzewnie wspomina Lucy Jones z Telegraph. W sukurs przyszedł im The Atlantic, odnajdując przewodnik melomana z 1982 roku, który okazuje się zaskakująco aktualny w kwestii zdrowego przyswajania dźwięków uporządkowanych.

Jak kupować gramofon – wszak sprzedaż rośnie w tempie 50 procent rocznie – instruuje New York Times. Ben Folds doradza młodym muzykom, a Martin Clark (aka Blackdown) młodym producentom. Atlantic sprawdził, jak wzmacniacze Marshalla zmieniły rock i znaczenie słowa „głośno”, BBC pisze o ryzykach występowania na scenie, a teksty Jacka White’a zbadano pod kątem jego/ich problematycznego stosunku do kobiet.

Są ponadto opowieści o człowieku, który zawodowo spisuje jazzowe solówki, o dziwnych instrumentach w filharmoniach, o pewnej orkiestrze z Haiti, która przetrwała „Trzydziestoletnią dyktaturę, 26 innych rządów, zewnętrzną interwencję, katastrofalne trzęsienie ziemi i epidemię cholery”, o domu, który gra muzykę ziemi, muzyce pozytronowej, narodowym instrumencie Chin guqin, o wystawianiu ocen nie tylko na Pitchforku, wystrzałach w muzyce i o tym, jak wytwórni Polydor nie spodobało się „Video Games” wszechtańczącej piosenkarki.

Bardziej niż M.I.A. projektująca etykiety piwne zaskoczył mnie Hieronim Bosch recenzujący „Reign in Blood” Slayera. Tuż obok znalazłem uniwersalny przepis na piosenkę deathmetalową, gdzie indziej portrety znanych noise’owców w wydaniu southparkowym, archiwalną polemikę Axla Rose’a z krytykiem The Indianapolis Star, dowód związków Stonesów z Kubusiem Puchatkiem oraz wykaz przedmiotów, z którymi grzebano muzyków. Sprawdzono również, co Brytyjczycy biorą na festiwalach.

Dwóch naukowców-psychologów publicznie debatowało, czy muzykę wynalazł człowiek. Inni dowiedli, że granie zespołowe wzmacnia empatię, a słuchanie muzyki oraz innych dźwięków znacząco wpływa na smak (generalnie im głośniej, tym mniej słono i słodko). Resident Advisor starannie tłumaczy działanie kompresji, Dolby obiecuje dźwięk zewsząd, co zbiegło się z newsem o drukowaniu głośników. Guardian przypomniał, że zabieranie zatyczek do uszu na koncerty ma sens.

Streaming ma własną listę przebojów. Za to nieobecność w serwisach streamingowych zagraża jakoby przyszłości Beatlesów, chociaż zarobili krocie na występie w serialu „Mad Men”. O (niełatwym) zarabianiu na streamingu opowiedział doświadczony w tej kwestii zespół Quiet Company. Factmag pisze o negatywach fan-fundrisingu, co warto skonfrontować z tekstem o sukcesach Kickstartera. Ciekawe rozważania na temat tego, co po Facebooku, snuje The Atlantic, a Information Is Beautiful pięknie sprawdziło płeć serwisów społecznościowych.

Podczas gdy założyciel Groovesharka wylicza 6 argumentów za darmową muzyką, Anonymous uruchamiają własną platformę muzyczną o nazwie Anontune. NYTimes relacjonuje sukcesy TuneCore i nerwy jego szefa, TVN rozjaśnia w mroki ZAiKS-u, a Billboard prześledził zmagania pomiędzy Pepsi a Coca-Colą na gruncie muzycznym. Najciekawsze startupy muzyczne ktoś zebrał w jednej infografice, a ktoś inny na mapę świata nałożył atrakcyjność cyfrowomuzyczną poszczególnych państw.

Wśród rankingów mnogich wychwyciłem 10 obowiązkowych książek o muzyce elektronicznej , trzynastu pechowych rockmanów, 10 kontrowersji okładkowych, najlepsze płyty narkotykowe, 25 klasycznych wstępów werblowych i tyleż godnych uwagi kowerów Beach Boysów oraz piosenek Brianem Wilsonem inspirowanych. A także 50 udanych logo muzycznych, 10 przykazań teen popu oraz 10 płyt-samobójstw z perspektywy kariery i 15 historycznych występów Saturday Night Live. Wreszcie rzadkie zestawienie utworów, które czarni ukradli białym.

Warto zobaczyć, jak Cage robi Cage’a – czyli „4:33” sfilmowane – a także dziecięce zdjęcia Kate Bush, uczniowskie innych gwiazd oraz Ringo Starra, gdy udawał wyższego. „OK Computer” oraz „Kid A” można już posłuchać w wersjach 8-bitowych, jest też krótki dokument o 89-letnim Murrayu Gershenzu, który próbuje sprzedać 300 tysięcy winyli (w reżyserii syna Van Dyke Parksa), garść swojsko brzmiących bitów zmontowanych ze skrawków kreskówek z lat 80., trzyminutowy hołd dla Rolanda TR-808 i trwająca tyle samo historia popowego gwizdania.

Calvin bywa samowystarczalny.

.

Fine.




12 komentarzy

  1. krzysiek pisze:

    Dziękuję!

  2. Pablo Renato pisze:

    Tekstem miesiąca jest jednak ten o „ćpaniu dźwiękiem:
    http://wiedza.newsweek.pl/e-narkotyki–czyli-nacpani-dzwiekami,92121,3,1.html

    …i cytat miesiąca:
    „Falowania dźwięku, buczenia, świdrowania podawane są w bardzo niskiej i zmiennej częstotliwości – mówi o dosach prof. Anna Preis z Zakładu Akustyki Środowiska UAM. – Takie dźwięki mogą wprowadzać organy w rezonans, wywoływać u ludzi objawy podobne do choroby lokomocyjnej. Poza tym słuchając tego typu dźwięków, można sobie zafundować permanentne szmery w uszach. Na razie nie ma na to żadnego leku, a szmery z czasem mogą stać się nie do zniesienia. – Ich nieustające towarzystwo prowadzi do wycieńczenia psychicznego – uprzedza prof. Preiss.”
    Przyznać się, ćpuny, który ostatnio słuchał Merzbowa?!
    A może szprycowaliście się Sunn o)))?

  3. Mariusz Herma pisze:

    To pierwsze zdanie nie jest czasem definicją komercyjnego dubstepu?

  4. krzysiek pisze:

    Seriously though… Ostatnie 6 godzin spędziłem na czytaniu. Myślę, że rozumiesz, dlaczego pod Kioskami nie ma zwykle zbyt wielu komentarzy. Wracam do lektury /w tej chwili Albini/, ale gdybyś kiedyś myślał o jakimś rodzaju dobrowolnej prenumeraty – count me in.

    Na ostatnie pytanie odpowiadam: bez wątpienia ;>

  5. Mariusz Herma pisze:

    To jednak daje do myślenia, że najbardziej cenionym elementem tego bloga są linki do tekstów spoza niego ;-)

  6. krzysiek pisze:

    Inne elementy tego bloga cenię bardzo wysoko, ale określenie „linki” to chyba nadmierna skromność. Ilość czasu spędzonego na szperaniu plus dobra selekcja – trudno przecenić.

  7. krzysiek pisze:

    Dobra, zadumałem się nad artykułem Lucy Jones /bardzo zbieżny z moimi przemyśleniami/, ale na dziś to tyle. Dobranoc. PS. Wenus z „Narodzin…” wygląda *bardzo* anorektycznie.

  8. Mariusz Herma pisze:

    Żartowałem, sam od jednego choćby i dobrego tekstu wolę sto dobrych tekstów. A te wszystkie wątki dotyczące słuchania/kupowania/znajdywania/dzielenia się/cenienia muzyki w 2000s fajnie byłoby kiedyś zebrać do kupy, choć wyszłaby raczej książka niż artykuł.

  9. Marek pisze:

    co do artykułu popmatters, oto prawdziwa reakcja mainstreamu na punk: http://www.youtube.com/watch?v=dJoo7Tgjr8U

  10. JakoTako pisze:

    Pozdrawiam Autora i chylę czoła przed nim raz po raz … ale ja nie używałbym określenia co do wywiadu ” z jeszcze żywymi członkami EST ” bo z nieżywymi to chyba nie da się rozmawiać no i to tak jakoś to niezręcznie chyba .Po za tym to szacunek

  11. Mariusz Herma pisze:

    Dopisałem „z żyjącymi” – sformułowanie „z jeszcze żywymi” byłoby faktycznie kontrowersyjne – bo samo „wywiad z E.S.T.” sugerowałby mylnie komplet załogi (chyba?). Choć na pewno można to było lepiej ująć.

    Marek – piękne.

  12. Marceli Szpak pisze:

    @To jednak daje do myślenia, że najbardziej cenionym elementem tego bloga są linki do tekstów spoza niego ;-)

    Kiedy właśnie chodzi o formę podania, twoją formę podania. Spięcie 50-100 tekstów o kompletnie różnych sprawach w jedną spójną narrację za każdym razem mi robi oh, wow.

Dodaj komentarz