O blogu

Pretekstem niech będą trzy stówki na małym liczniku po prawej na dole. Żaden powód do dumy: pierwszy lepszy blog gastronomiczny ściąga tyle wejść w kilka, a nie kilkadziesiąt miesięcy, a poza tym jak widać powyżej – spada. I to wydaje mi się pretekstem nawet ciekawszym.

Najwygodniej byłoby zwalić winę na Euro oraz Igrzyska. Skoro wiosenno-letni maraton stadionowy potrafił przystopować sporej wielkości gospodarki i zdziesiątkować ruch turystyczny w Londynie, to co dopiero (pozasportowy) ruch sieciowy. Ale nie sądzę, żeby to było główną przyczyną, zresztą wyraźny odpływ wizyt rozpoczął się w lutym-marcu.

Odruchowo wziąłbym winę na siebie, bo pewnie lepiej już było. Kiedyś zdarzało mi się spędzać na Ziemi Niczyjej połowę codziennego czasu pracy (nie wszystko od razu widać). A poza tym każdy blog, tak jak sushi, ma swój moment wyśmienitości i po pewnym czasie można już co najwyżej bronić się przed psuciem. Ale i to raczej tylko część prawdy.

Pytanie do innych kolegów blogerów/writerów: czy podobny trend odnotowaliście we własnej domenie? Bo jeśli jest powszechny, to najwyraźniej daje o sobie wreszcie znać facebookowo-twitterowy exodus. I daje o sobie znać dorastanie dotychczasowego targetu blogów i niezal-portali oraz związana z tym naturalna – praca, rodzina, kamieniejące serce – utrata zainteresowania nową muzyką.

Co z nowymi pokoleniami? Badań nie przeprowadzałem, ale mam wrażenie, że ci zainteresowani znajdują aż nadto informacji i opinii na sąsiednich ścianach, zaś grzebanie po niszowych serwisach, blogach lub nie daj Boże półkach kioskowych wyda się większości z nich archaizm epoki mp3. Poza tym skoro muzyka jest jak woda, to ma płynąć i tyle, kto by się przejmował drugim końcem rury.

Może to prawda, może nie. Faktem jest, że nawet mocarstwa opadają:

Wciąż zaglądających tutaj i tych podłączonych pod RSS, a zatem śledzących pewnie wiele innych podobnych miejsc w kraju i za granicą, chętnie spytałbym – czego szukacie? Na co liczycie, otwierając stare zakładki i dodając nowe? Czego wam w muzycznej publicystyce brakuje, a co moglibyśmy sobie odpuścić bez obawy, że świat ucierpi?

Sam u siebie zaobserwowałem stopniowe obojętnienie na informacje-rekomendacje. Recenzje wiadomo, większość zawsze była nudna i opowiadała raczej o tych podpisanych pod tekstem niż wymienionych przed nim. Były jednak niezbędne, bo nośniki – z hologramem czy bez – kosztowały, a dostęp do wiedzy tajemnej mieli nieliczni. No i nieliczne były same recenzje, bo nie każdy, kto słuchał, czuł się zobowiązany do drukowania swojego zdania i w zasięgu przeciętnego melomana było takich opinii o jakieś dziesięć tysięcy mniej – zwykle jedna, w porywach dwie. To się czytało. Już nie.

(Na wszelki wypadek zerknąłem na Google Trends. Wow).

Podobnie przestaję zwracać uwagę na wywiady. Po dekadach niedoboru obecnie cierpimy raczej na nadpodaż pozamuzycznej komunikacji ze strony artystów. A bez niedoboru i konsekwentnej radości z samego faktu spotkania idola za pośrednictwem dzielnego redaktora jak nigdy przedtem widać, że większość z owych idoli do powiedzenia nie ma nic. (A my, dziennikarze, do zapytania). Przeważnie szkoda czasu.

Gwarantem jako-takiej jakości wciąż wydają mi się jednak różnej maści „artykuły”. Tylko one wymagają faktycznej pracy ze strony autora, który zazwyczaj nie może się ograniczyć do wtłoczenia w klawiaturę własnych myśli. Trzeba trochę pogrzebać, zebrać fakty, popytać jednych i poczytać innych. Nawet jeśli zamysł i wykonanie okażą się niespecjalnie błyskotliwe, to i tak z lektury wyniesiemy owe fakty, odpowiedzi i wyimki. I nawet gdy autor mówi o sobie, to może nie bez powodu.

*

Wracając do cyferek, oglądalność bloga – jakkolwiek komiczna w kontekście wszechsieci – moje prywatne oczekiwania przerosła wielokrotnie. I doszedłem już chyba do momentu, w którym kierunek załamań wykresu otwierającego ten wpis niedelikatnie mówiąc mnie wali. Ale przez pierwsze lata fala wznosząca była cenną – i skuteczną – motywacją. Dlatego chciałbym podziękować każdemu, kto kiedykolwiek linkował do tego bloga, albowiem:

Dziękuję.

Google w asyście WordPressa oczywiście dzielnie wykonuje swoją robotę i poza oczywistościami (ziemia niczyja – 7322, mariusz herma – 3434, układ okresowy – 946) co rusz podrzuca rozmaite smaczki. Tylko w ostatnim półroczu wpadły mi w oczy podejmowane przez ciekawych świata internautów następujące kwestie – pisownia oryginalna – z zakresu…
.

Metafizyki i optyki:
w zyciu pewna jest tylko smierc
święci nie mają na wszystko gotowej odpowiedzi
łuk zen
białe kontra czarne auto
straszne złudzenia optyczne
co przesunelo sie w ludzkosci dzieki kamerom
gruby maciek
zgadywanie na co dzielimy
jak wygląda nuta re
ja za 34 lata
śmieszny duch
kult pupy w brazylii

Edukacji:
ułuż zdanie z wyrazem ręka na pulsie
7sekunda to ile minut w ułamkach
narzędzia laboratoryjne piła
muzyka to sztuka cieszenia się i smucenia rozprawka
jaki moze byc koncert dopisz jak najwiecej przymiotnikow
polscy żołnierze w moskwie
siatka wartości harmonicznych ziemi
jak wyglądałaby ziemia bez oceanów
twoj promotor nie jest zadowolony

Spraw codziennych:
łapcie góralskie
łacińskie określenie kryzysu wieku średniego
pas pod tujami
nastolatki w sławnych miastach
you tube zabieg fanowania
okładki wszystkich gier komputerowych świata
jak można urządzić pięknie dużą kuchnie 5 m na 5 m
eklektyczny hipster progresywny
tatuaze patriotyczne
przenoszenie poszkodowanego sposobem matczynym
jak sprawdzić 3 letniemu dziecku temperaturę?
kiosk typu ruch
autobus z węglem

I wreszcie muzyki:
ciekawe rozprawki trebacza
„wartość artystyczna” adele
przyczyny plagiatów muzycznych
niewykorzystane pomysły w muzyce
tytuł techna z takim piskiem na początku?
jak wykonać ukryty instrument
dubstep arabski
na ile procent podoba ci sie piosenka na euro 2012
meshuggah koloss techniczny i transowy
współczesne początki metallicy
prezent dla fanki korna
piosenka czesto puszczana w radiu miedzy adelle a kate melua
ile czasu zajmie odsłuchanie 1000 płyt
taniec ktury wymyslił marjusz

*

Częścią muzycznej codzienności stały się już legalne przedpremierowe streamingi albumów. Co tydzień natrafiam na kilka, kilkanaście potencjalnie godnych uwagi odsłuchów. I zastanawiam się, czy przydałaby się komuś aktualizowana na bieżąco lista linków do takich streamów, powiedzmy na oddzielnej podstronie takiej jak ta z koncertami? Czy raczej darmowej muzyki macie już po obolałe uszy?

Co do strony z koncertami, to musiałem wyłączyć komentarze pod nimi, bo jakiś zdolny informatyk o wielu nazwiskach upatrzył ją sobie i dopisywał po kilkaset własnych propozycji na dobę. Niby filtr to wyłapuje, ale czuję się zobowiązany do przeglądania folderu ze spamem przed kasowaniem i to trochę zajmuje. Oczywiście wciąż zapraszam do uzupełniania listy – może rzucać terminami pod dowolnym wpisem, choćby ostatnio dodanym, albo słać je mailem.

Powinienem pewnie napisać coś o przyszłości bloga, ale jej nie znam. Chyba jak długo ktoś będzie utrzymywał to moje słuchanie, czytanie i pisanie (w tej kolejności), to w takim czy innym rytmie będzie funkcjonować. O to pierwsze jakby coraz trudniej, ale może Ziemia Niczyja wyewoluuje kiedyś w aplikację komórkową albo subskrypcję tabletową, którą wykupi więcej niż 15 osób i już nie będzie potrzeby martwić się kolejnymi papierowymi bankructwami. A na razie proszę o sygnał, czy obecny wygląd się zużył i należałoby postarać się o lifting, czy jeszcze daje radę.

.

Fine.




25 komentarzy

  1. W. pisze:

    No, ja na Ziemi Niczyjej najbardziej cenię sobie Twoją twórczość okołoartykułową – choćby, krótki bo krótki, cykl o kompozytorsko/producenckim toolboxie (chodzi mi o to: https://www.ziemianiczyja.pl/category/narzedzia-muzyczne/ ), ale też zbiory linków pt. „co ciekawego przeczytałem w tym tygodniu”. Czyli w dziennikarstwie muzycznym faktycznie coraz bardziej chodzi o dłuższe, bardziej przemyślane i, hmm, „refleksyjne” formy.

  2. Marceli Szpak pisze:

    1. – Opad – tak, ale od paru miesięcy próbuję nie pisać regularnie, suma codziennych i miesięcznych wizyt jednak pozostaje mniej więcej ta sama, niezależnie od tego, czy jest notek w miesiącu 30 czy 7. Porównując z poprzednimi latami, jest parę stałych dołków: wakacje: dół, weekendy, zwłaszcza ciepłe: dół, listopad (WTF?): dół. Parę razy w roku miesięczne obciążenie sięga powyżej 25k, parę razy oscyluje około 10k, najczęściej gdzieś pomiędzy. Im więcej dłuższych tekstów – tym więcej odwiedzających, to się sprawdza. Część krótszych rzeczy przerzuciłem prawie całkowicie na facebooka (prasówkę, teledyski, nowe płyty, animacje poniżej 5 minut), więc to też odciąga.

    2 – Oczekiwania – więcej tekstów z kategorii narzędzia, więcej tekstów socjomuzycznych, więcej pisania o podstawach, bo to robisz najlepiej. I Kioski :)

    3 – Wygląd – jest dobrze, przejrzyście i ładnie. Nie ma co kombinować.

  3. matziek pisze:

    Spada, ale nie powinienem się wypowiadać, bo od dłuższego czasu nie aktualizuję. A nie aktualizuję, bo się formuła wyczerpała.

    Najbardziej u Ciebie cieszą mnie Kioski, co dla autora przecież aktywnego na różnych frontach, pewnie nie będzie najfajniejszą opinią ;-)

  4. Moim zdaniem przyszłe generacje nie są mniej zainteresowane muzyką. Powiedziałbym więcej – są muzycznie nastawieni. Tylko problem jest tzw. music clutter. Jest tak dużo muzyki, że wszystko potrzebuje coraz bardziej porządku, selekcji, rekomendacji. Dlatego też pod kątem muzycznym przyszłoscią będą tzw. curated media. Po za tym ja na przykładzie mojego bloga także rozwijam jego unikalny fanpage, gdzie pojawiają się newsowo-wyglądające posty, do których czasami (po pewnym czasie( wracam, aby je wykorzystać do posta na dany temat. Do tego urozmaicam wpisy na fanpage’u wlasnie informacjami z bloga. Ale stosunek procentowy newsowych, typowo facebookowych rzeczy, a wpisow z bloga wygląda mniej wiecej 80 do 20. Codziennie wrzucam jakąs ciekawostkę związana z tematem bloga, czasami dwa razy dziennie. Dzieki temu Facebook jest sporym zrodlem odwiedzin wpisow na mojego bloga. Jak i nawiazywania nowych kontaktow. Oczywiście organiki są w dalszym ciągu ważne. Po prostu trzeba zainteresowac swoim blogowym brandem ludzi tam, gdzie oni przesiaduja duzo. A sporo swojego internetowego czasu spedzaja wlasnie na Fejsie. Podaje jak cos link do fanpage’a mojego bloga – gdybyscie chcieli zobaczyc, jak to wyglada: https://www.facebook.com/CreativeIndustriesBlog

  5. Błażej Górniak pisze:

    Ja chciałbym zacząć od wszędzie powtarzanego wątku, że jesteśmy zalewani taką ilością informacji (nie tylko muzycznych), że niemożliwością jest jakieś sensowne posegregowanie tego wszystkiego dla naszych potrzeb. Dlaczego czytam tę stronę? Po pierwsze, z fascynascji, że ktoś może mieć a) taką wiedzę o muzyce b) śledzić to wszystko, słuchać tego wszystkiego i jednocześnie nie oszaleć no i wreszcie c) żeby faktycznie się czegoś dowiedzieć. Nie wiem, czy to jest sensowne, ale tak po prostu mam.

    I nie sądzę, żeby można było powiedzieć, że ludzie dziś są mniej zainteresowani muzyką, raczej, że są nią zainteresowani w inny sposób.

  6. Mariusz Herma pisze:

    „Moim zdaniem przyszłe generacje nie są mniej zainteresowane muzyką.”

    Muzyką jako taką bez dwóch zdań – jest z nami zawsze i wszędzie. Czy okołomuzycznym dyskursem – tego już nie byłbym pewny. W pewnym sensie dobrze, codzienne życie z muzyką staje się czymś naturalnym, a nie hobby dla pasjonatów. Tak jak napisał Błażej: ludzie interesują się w inny sposób. Może dotychczasowe formy zaspokajania tego zainteresowania zwyczajnie się zużyły (szukajmy nowych).

    Co do Facebooka, to zdaję sobie sprawę, że zwykłe założenie porządnego profilu i linkowanie tam postów – albo chociaż dodanie Lubię To / Share przy każdym wpisie – w sekundę podwoiłoby liczbę wizyt. Ale do takiego pompowania statystyk jakoś mnie nie ciągnie. Jeśli ktoś w ciągu trzech lat tutaj nie trafił, to pewnie wiele dla siebie nie znajdzie. Jeśli komuś post podoba się tylko na tyle, że gotów jest kliknąć „lubię to”, ale już wrzucić link na walla/twittera albo wysłać maila do kumpla niekoniecznie, to chyba jednak nie lubi.

    Zapomniałem wspomnieć, że spadek wizyt może być też częściowo spowodowany przenoszeniem się czytelników do czytników – szczególnie smartfonowych/tabletowych. Tylko przez Google Readera Ziemię zasysa 227 osób. Czytnikową emigrację doskonale rozumiem, bo sam ogarniam w ten sposób jakieś 70 blogów, których regularne klikanie zaczęło mnie w pewnym momencie przerastać.

    Dzięki za dotychczasowe komentarze.

  7. Błażej Górniak pisze:

    Ale może spadek zainteresowania muzycznym dyskursem powiązany jest w inflacją muzyki oraz tegoż dyskursu (abstrahując już od jego jakości)? Niegdyś z wypiekami na twarzy czytałem wywiady z ulubionymi wykonawcami i uczyłem się na pamięć ich biografii i dyskografii. Może poza szczególnymi przypadkami nie da się po prostu śledzić tego wszystkiego, słuchać wszystkich miksów, sprawdzać wszystkich singli? Czy tylko ja tak mam?

  8. Luka pisze:

    Autorowi ninieszego bloga dziękuję za dostarczanie (poza)muzycznych inspiracji, za element zaskoczenia niezmiennie towarzyszący każdemu z postów, za (nie)obiektywizm (niepotrzebne skreślić), za eksponowanie, a nie przysłanianie sobą treści muzycznego przekazu przy jednoczesnym pozostawianiu cząstki siebie w każdym z postów (co jednak nietypowe nie jest z uwagi na indywidualny styl w każdym konkretnym dziennikarskim przypadku; w tym jednak odnajduję way of thinking/expressing biski mojemu). Choć muzyczna terminologia poruszania się w tym światku mi nie ułatwia, to jednak surfowanie po dziennikarskich blogach jako takich uważam za element osobistego rozwoju oraz poszukiwania i szacowania własnych możliwości na tym polu, by w gąszczu myśli, idei i wirtualnych aktywności znaleźć, wypełnić i dowartościować niszę, która czeka na to, by ją odkryć (jakkolwiek wzniośle by to nie zabrzmiało…). Ponadto blog ma dla mnie wartość sentymentalną. O dziennikarskim kunszcie Autora nasłuchałam się od nie byle kogo, bo od samej Mamy Autora. Lepszej rekomendacji ze świeczką szukać. Pomiędzy wierszami czytam więc o Osobie, na temat talentu której dane mi było usłyszeć rzeczy niebanalne.
    Choćby dla tak głupiego powodu ten blog wart jest kontynuacji – by dla innych był przykładem tego, jak w dziennikarstwie definiować należy słowa: 'profesjonalizm’, 'precyzja’, 'wymagający’, i 'mieć to coś’. Pomijając szerokie rozumienie powyższych, bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć, że odnoszą się one nie tylko do tekstów, ale i do Osoby samego Autora, którego duch, jak wspomniałam, przenika każde zdanie tego bloga.
    Powodzenia! :-)

  9. Marek pisze:

    Popieram głos na Kiosk. Świetne zbiory linków.

    Spadek oględzin jest jak najbardziej proporcjonalny do częstotliwości dodawania wpisów. Wystarczy spojrzeć jak Filip Szałasek z fight!suzan spokojnie buduje coraz większą publiczność dużą częstotliwością swego pisania.

    Młodzi mają niestety mało do zaoferowania. Tak pod względem ilości jak i jakości. Pytałem niedawno o nowe blogi/serwisy muzyczne na swoich łamach. Podawano najczęściej niezal codzienny i fyh!. Lektura tekstów na obu stronach nie jest obiecująca, eufemistycznie mówiąc. Nowe blogi natomiast najczęściej dezaktywują się po dwóch-trzech miesiącach. Mam szczerą nadzieję, że się mylę i po prostu nie umiem znaleźć ciekawych polskich źródeł.

    Faktycznie, nikt już nie chce o muzyce rozmawiać. Teraz się „lubi” lub podaje dalej. Ocenia się w kategoriach binarnych: nuda/ekstaza. O wytwórniach/labelach mówi się tylko wtedy, gdy stoi za nimi ktoś sławny. Myślę że jest to spowodowane głównie upadkiem kultury kolekcjonerskiej (z braku lepszego określenia). Naprawdę niewielka ilość osób płyty autentycznie kupuje. Stąd łatwość w ignorowaniu kontekstu i łatwość natychmiastowej żonglerki muzyką. Kontekst kulturowy w recenzjach pojawia się bardzo rzadko i jest najczęściej uznawany za mało istotny.

    Plus, jeśli osoba pisząca o muzyce stwierdza, że muzyki ukazuje się za dużo to znaczy dobitnie, że należy dać sobie z pisaniem spokój. Rzecz leży w umiejętności selekcji.

  10. dawrweszte pisze:

    Ja na swoim blogu juz prawie w ogóle nie śledzę statystyk. Kiedys owszem, dziś nie bardzo wiem co ma mi dać taka informacja. A na Ziemie zaglądam regularnie bo zawsze znajdę cos interesującego. Lubię ten blog po prostu i bede tu zaglądał niezależnie od tego, jak będzie wyglądał w przyszłości.

  11. Mariusz Herma pisze:

    Luka, czasem jednak żałuję, że założyłem rodzicom Internet. Ale dzięki.

    Co do wyższości Kiosków nad innymi treściami, to już się z tym pogodziłem. Nawet żeśmy sobie na ten temat niedawno żartowali.

    „Spadek oględzin jest jak najbardziej proporcjonalny do częstotliwości dodawania wpisów.”

    To się chyba u mnie chyba za bardzo nie zmienia, z wyjątkiem urlopów oczywiście. Co do nowych blogów, to wydaje mi się, że dla potencjalnych następców writerów kończących obecnie studia tudzież lata 20. taka forma komunikacji ze światem jest zwyczajnie przeżytkiem. Blogów nie czytają, dlaczego mieliby je pisać.

    „Faktycznie, nikt już nie chce o muzyce rozmawiać.”

    Dyskusje jakoś tam się toczą, ale kiedy słyszę, że na przykład debatę o liście 200 najlepszych polskich singli według redakcji Screenagers „wyczerpano na twitterze”, to jednak robi się smutno. Przy wszelkich zaletach tego serwisu – jaką „debatę” można toczyć pojedynczymi zdaniami?

  12. Marceli Szpak pisze:

    @Przy wszelkich zaletach tego serwisu – jaką „debatę” można toczyć pojedynczymi zdaniami?

    Wbrew podejrzeniom długą, ciekawą i dobrą. Zdecydowanie lepszy twitter niż artykuły i kontrartykuły, w których to samo, co na twitterze w 140 znakach, próbujesz rozdoić do 10 tysięcy znaków, bo 'jak krótkie, to na pewno nic ważnego”. I faktycznie najciekawsze teksty dookoła skrinejdżowskiego artykułu były w szybkich, kilkuznakowych mediach, a najnudniejsze sążniste teksty dziennikarzy i odpowiedź na list Bratkowskiego.

  13. Mariusz Herma pisze:

    Spodziewałem się takiego komentarza, w którym pewnie masz sporo racji, ale na który potrzebowałeś jednak 422 znaków ;-)

    Mnie najbardziej podobały się dyskusje pod rankingiem w samym serwisie, przeważnie nie jednozdaniowe. Jedno i drugie OK, jedno zamiast drugiego – trochę szkoda.

  14. Coś stanowczo się dzieje. Od lutego odnotowuję lekką tendencję zniżkową – a wcześniej był raczej constans. W dodatku czerwiec był najgorszym miesiącem w historii mojego blogowania. Wpływ Euro jest dość oczywisty – nb. odczuła go mocno także prasa papierowa,a już na pewno tygodniki. Od lipca statystyki znów rosną, więc być może spadek zainteresowania tematyką muzyczną był czasowy. Twittera bym nie winił, on nie przejmuje ruchu, raczej już ten ruch wzmaga. Moim zdaniem sporo ruchu przejął FB, a w dodatku powstaje ostatnimi czasy mniej nowych blogów o muzyce, więc nie powiększa się tak szybko grono ludzi dyskutujących na blogach.

  15. sportsmen pisze:

    Jeśli mam być zupełnie szczery, to na początku kontaktów z Ziemią Niczyją, blog mnie z jakiegoś powodu drażnił, ale podobnie miałem z muzyką Dylana. Nie przeszedłem jednak wobec niej obojętnie i z upływem czasu, tak jak Bob, Ziemia przestała mi grać na nerwach, zaczęła na emocjach. Znalazłem tu coś, do czego mogłem wracać i po kilku miesiącach adaptacji kolejne wizyty są czystą przyjemnością. Tego ciężko definiowalnego „czegoś” szukałbym w połączeniu autorskiego punktu widzenia (wspomnianego już ducha autora), który się nie narzuca, z wysiłkiem włożonym w uzasadnienie obserwacji i tez oraz z elementem nieprzewidywalności. Szczególnie zestawienie pierwszych dwóch właściwości robi na mnie wrażenie – zbilansowanie pierwiastka osobistego z zauważalną na każdym kroku pracą dziennikarską włożoną w przygotowanie materiału.

    Ziemię odwiedzam m.in. ze względu na posty takie jak ten – tj. dotykające tematyki przyszłości dziennikarstwa muzycznego i słuchania muzyki ogółem, nierzadko wzbogacone cytatami, wykresami.

    Z zainteresowaniem czytam też recenzje, bo nadal zastanawiam się, jaki sposób pisania o muzyce jest najbardziej adekwatny, a tutaj znajduję ujęcie, które ciężko spotkać w innych (przynajmniej polskich) źródłach – nie tylko tło, ale również próby opisania dźwięku pozbawione nadmiaru pustych etykietek gatunkowych.

    Nie mogę pominąć „Kiosku”, który obrazuje to, o czym wspomniałem wcześniej – praca włożona w znalezienie, przetrawienie tekstów i ubranie ich w autorską szatę. Popularność, jaką cieszy się ten dział nie pozostaje moim zdaniem dziełem przypadku – rubrykę wyróżnia wszakże unikalność.

    Ze względu na wyżej wymienione (nieuświadomione i pominięte również) powody będę tutaj zaglądał – zwyczajnie polubiłem to miejsce.

  16. Zgadzam się z Marcinem N. Social jest bardzo pomocny żeby nie mówić, że konieczny. Bez tego obecnie trudno podtrzymać statystyki. Zawsze zastawiałem dlaczego ziemianiczyja nie ma swojego fanpage’a?:) Poza tym przeglądanie Fejsa, Pinteresta itd to już dużo czasu poświęconego muzyce, więc dozowanie informacji miedzy social a wpisy na blogu w jakimś wybranym przez autora stosunku wydaje się rozsądne i zgodne z duchem czasu (nie to, że wszyscy muszą iść w tą stronę:) Podsumowując nie mamy tyle czasu, żeby czytać dużo wpisów blogowych. Raczej rejestrujemy aktywność autora (social) i od czasu do czasu zaglądamy po więcej na WordPressa:)

    Co do pytań dot przyszłości bloga:

    Zdecydowanie layout daje rade – przejrzysto i schludnie.
    Recenzje…i tak już krótsze chyba czas wymusi żeby były nawet bardziej :)

    Szymon

  17. Mariusz Herma pisze:

    Recenzji jest w sieci wielka podaż i nie zawsze mam przekonanie, że świat koniecznie musi poznać moje zdanie. No i w poprzednich latach sporo recenzowałem – dobrze sobie czasem zrobić rok spokojniejszy.

    Facebooka, mam nadzieję, blog ostatecznie przeżyje, ale tym ostatnim zdaniem – „Raczej rejestrujemy aktywność autora (social) i od czasu do czasu zaglądamy po więcej na WordPressa” – uświadomiłeś mi, że opieranie się społecznościowej materii w gruncie rzeczy było opieraniem się własnym czytelnikom (to już bez sensu).

    Jeśli wczoraj ktoś miał kłopoty z wejściem tutaj, to wyjaśniam:

    „Z przykrością informujemy, że w dniu wczorajszym (12-08-2012) około godziny 15 rozpoczął się zmasowany atak DDoS na sieć LH.pl i trwał do północy. Nasi administratorzy we współpracy z inżynierami z Data Center natychmiast podjęli kroki w celu zneutralizowania ataku, o 18:30 ok. 30% usług zostało przywróconych, o 20:00 90% serwerów było osiągalnych, a pełna funkcjonalność została uzyskana o 20:30 – 21:00. Konsekwencją ataku było wolne działanie usług lub ich niedostępność.”

  18. m pisze:

    Ja ze swojej strony czytnika rss (z którego jednak klikam potem bezpośrednio na stronę, jak widzę, że pojawia się cos nowego) przychylam sie do zdania, że layout jest bardzo dobry i nie ma potrzeby go zmieniać. Jeśli chodzi o merytorykę – to podoba mi się u Ciebie różnorodność stylistyczna (od mini cytatów, krótkich komentarzy, przez zbiór rzeczy do których sam bym raczej nie dotarł – kioski – po dłuższe analizy i artykuły, narzędzia). I nie wiem, którą formę najbardziej lubię – chyba właśnie najbardziej lubię to zróżnicowanie (czy klikałbym tak często gdyby były same kioski? chyba nie…). Różnorodność objawia się tez tu na poziomie dotykanej muzyki – nie rocka, jazzu, electro, hip-hopu a muzyki właśnie w całej rozciągłości. I to jest świetne, otwierające oczy i uszy. I za to dziękuję:) Keep on blogging in the free world!

  19. bochenska pisze:

    1. wystrój – niezmiennie doskonały.

    2. mimo chęci czynnego udziału w dyskusji około-muzyczno-akustycznej, i szczerego poświęcania temu tematowi ogromnej ilości wolnego czasu i myśli, sama widzę, że zalew informacji blogowych/serwisowych/portalowych wywiera raczej negatywny wpływ na moje zaangażowanie. niechętnie śledzę formy 'niusowe’ i nie odpowiada mi obecna koncentracja wiadomości w formie tweetów, fejsbuków, apdejtów. może to kwestia upływającego czasu – tak jak pojawiają się głosy, że starzejący się odbiorca odchodzi od poświęcania swojego czasu muzyce, to może ten, który zostaje, poznał już tyle krótkich informacji, że nie czuje już, że musi wiedzieć wszystko o wszystkim? Ziemia Niczyja wyróżnia się tym, co zostało tu już wspomniane, jest w pewien sposób synonimem rzetelnego, inspirującego dziennikarstwa, nie przechodzącego po łebkach przez wszystkie dostępne fakty. nie umiem czytać namnożonych ostatnio portali muzycznych – jeśli mam ochotę coś poznać, dowiedzieć się, spędzić trochę czasu w muzycznym internecie 'informacyjnym’, wejdę raczej na quietus albo hiszpański (drukowany) rockdelux, niż zacznę przeglądać nagłówki polskich portalowych rozdmuchanych wywiadów o (często) niczym, recenzji na (często) żaden temat. w mojej opinii daleko im od dyskusji/dyskursu.

    3. Ziemię Niczyją, Polifonię i im podobne doskonałości również czytam przez czytniki, i mam ochotę to teraz zmienić, żeby ulubionym dziennikarzom dodać statystycznej otuchy!

    4. a to, czego szukam konkretnie tutaj – i znajduję – to również opisana wyżej wyważona mieszanka osobistych uwag i spojrzeń autora, szacunku dla czytelnika, rzetelnej informacji, podsuwania inspiracji dla własnych poszukiwań. na ruchu w internecie właściwie się nie znam i chętnie go ignoruję, idealistycznie mając nadzieję, że myśl się po prostu obroni.

    posłodziłam, od serca.

  20. nie.spokoj pisze:

    Piatka za kiosk i roznorodna, czesto krotka forme.

    Mi brakuje troche recenzji, takich kilku paragrafow o plycie z prawdziwego zdarzenia. Ja tak lubie o muzyce czytac – dlugo, z osobistego punktu widzenia i subiektywnie.

    I na blogi zagladam z sympatii dla autora. Tzn bardziej z sympatii dla tego co soba i swoim pisaniem prezentuje. Dlatego tez nie ogarnalbym kilkudziecieciu blogow, mam kilka ktore lubie i czytam regularnie, na niektorych wypowiadam sie czesciej, na innych rzadzej.
    I dlatego tez nie moge ogarnac wysypu polskich serwisow muzycznych. Kto zyw zakladaj swoj serwis, taka moda? Kim sa ci wszyscy ludzie ktorzy tam pisza? I kto to czyta, to mlode pokolenie?

    Artysci maja teraz takie pole manewru, tyle form kontaktu ze mna ze w wywiadach przy okazji plyty coraz czesciej brzmia jak sprzedawcy zachwalajacy swoj produkt (chociaz pewnie i tak lepiej sie promowac wywiadem, niz naglym wyjsciem z szafy ze swoja orientacja zaraz przed wypuszczeniam plyty).

    Co do fejsa zgadzam sie z Szymonem. Moj fanpejdz na FB (tak samo skromny jak caly blog) sluzy bardziej do krotkiej formy, czesto dwuminutowych wpisow i linkow. Ruchu stamtad na WP nie ma za wiele.

    Twittera nie uzywam, telefonu ani tableta tez nie, sie nie wypowiadam.

  21. O trendzie się nie wypowiem, bo jestem w zawieszeniu, a poza tym: 1/ u mnie to jednak były statystyki iwentowe; 2/ w sumie nigdy nie zamieściłem żadnego artykułu, który mógłby być czytany dla samej treści, a nie zawartości dźwiękowej.

    Natomiast przyznam się do tego, że zaglądam tu zdecydowanie rzadziej niż kiedyś – najczęściej bodźcem jest czyjś link na FB. Powód jest taki, że większość czytanych przeze mnie blogów ma swoje profile na FB i przestawiłem się na klikanie linków stamtąd – w ogóle już nie używam „ulubionych”. Ale za to, gdy już tu zaglądam, to nadrabiam wszystkie zaległości.

    Nowe pokolenia? Niestety obserwuję u siebie pewne odklejenie, mam nadzieję, że chwilowe, od młodych, więc na dziś wydaje mi się, że no future.

    Nie będzie żadnym halo, gdy ujawnię swoje uwielbienie dla Kiosku – jesteś ulubionym kolegą mojego lenistwa. Czytam recki, bo na ogół dotyczą muzyki, której nie śledzę, a tak sobie zapuszczam, nadrabiam i jest dobrze. Klikam w tubki, które rotujesz. I zawsze przeglądam komentarze, bo tam też się ciekawie dzieje.

    Lejałt spoko. Tu jest sporo starych ludzi, a ci nie lubią zmian ;)(płaczę, ilekroć przechodzę obok hali na Koszykach).

  22. Marcel pisze:

    Z zupelnie innej strony- ja czytam Ziemie za genialny jezyk. Jednoczesnie unikajac fajerwerkow, tabloidowych szpil czy jezyka nadmiernie potocznego wciagasz czytelnika swoim stylem pisania. Dzieki temu blogowi zupelnie zmienilem spojrzenie na nienewsowe pisanie.
    przepraszam za brak polskich znakow, moja komorka jest ulomna.

  23. pan-audytor pisze:

    Coś w tym wszystkim jest, że blogi tracą na popularności. Dzisiaj prawdziwa popularność to Facebook, liczba udostępnień artykułów, ich lajków itd. Tam jest kierunek, droga, cel.
    A na serio: warto by było założyć jakąs stronę Ziemi Niczyjej na FB (bo chyba nie ma), tam linkować, dyskutować etc. Może to wzmocnić pozycję bloga, bo warto:)

    A co mnie interesuje? Hmm… Recenzje – najwyżej 4-5 zdań, reszta to lanie wody, czasem szkoda czytać (no chyba, że zręcznie napisane).
    Po drugie ciekawostki, jakieś „wrzutki” np. jak ostatnio o liście artystów demokratów i republikanów. To się fajnie czyta i można komuś podrzucić.

    Blog wygląda wizualnie ok, strona z darmowymi albumami do odsłuchu – imo potrzebna (tak jak mam zawsze w zakładkach daty wydań płyt Chacińskiego, tak i w tą bym często kliknął)

    Poza tym wszystkim życzę wytrwałości, bo naprawdę blog trzyma poziom i warto na nim spędzić trochę czasu.

  24. Przemysław pisze:

    Muszę Cię zaniepokoić: do mnie ktoś trafił szukając „herma natanek”.

  25. Mariusz Herma pisze:

    Może w kazaniu było coś architekturze starożytnej. Tylko dlaczego do Ciebie?

Dodaj komentarz