Dzisiaj ruszył w Polsce norweski serwis streamingowy WiMP, poza Skandynawią obecny dotąd tylko w Niemczech, i można go już radośnie testować. Na razie za darmo, docelowo prawdopodobnie w okolicach 20-25 zł miesięcznie za wersję nabiurkową i dwukrotnie więcej za mobilną.
Pobieżny przegląd zasobów wykazuje niezłą reprezentację anglosaskiego popu, rocka i okolic (zgodnie z oczekiwaniami), niezgorsze pokłady elektroniki (mała niespodzianka) oraz wyrywkową obecność biedniejszych kontynentów i rzadziej uczęszczanych regionów stylistycznych (zgodnie z oczekiwaniami).
Wśród polskich nowości: Kombii, Smolik, Piaseczny/Krajewski, Grabek, Ania Wyszkoni, Kim Nowak, Wilki i Dżem. Do grzebania w katalogu zachęcają playlisty w rodzaju „Polacy dają radę po angielsku” (od Brodki po Pustki) czy „Bigbit” (od No To Co po Niebiesko-Czarnych), a zatem WiMP ma coś w rodzaju polskiej redakcji, choćby jednoosobowej. Komeda jest obecny filmowo i koncertowo, Grechuta tylko na jednym regularnym albumie i paru składakach, Kapela ze wsi Warszawa tylko z „Nord”. Ścianki, Lenny Valentino, Julii Marcell czy Stańki brak.
Muzyka współczesna głównie w postaci składaków, choć Arvo czy Henryk Mikołaj na kilka własnych miejscówek zasłużyli. Za to wyszukiwanie Pawła Mykietyna przekierowało mnie do albumu „Grand Piano Masters – Mozart: Highlights for Piano & Orchestra”. Mechanizm rozpoznawania gustów?
Rozmaitych paradoksów – patrz 25 płyt Merzbowa przy braku „Fantasmy” Corneliusa – nie brakuje, ale domyślam się, że te miliony utworów importuje się pakietami oznaczonymi nazwą wytwórni, a nie nazwiskami artystów. „Odtwarzanie nie jest dostępne, dopóki nie wykupisz pobierania tego albumu lub utworu” – poinformował mnie WiMP przy kilku pozycjach, choć nie zdołałem doszukać się opcji wykupowania pobierania. Ale może to jeszcze niedociągnięcia wersji beta.
Brzmienie? Jak na stream zupełnie poprawnie, na moje ucho odpowiednik standardowego empetrójkowego 192-256 kbps. Po kilku kwadransach poczułem dziwne zmęczenie, ale może to nie ich wina. Program prosty, nawigacja intuicyjna, funkcji społecznościowych jeszcze nie ma za bardzo na kim przetestować.
Tyle pierwszych wrażeń. Wybredni mogą oczywiście poczekać na Spotify, które z tej samej Skandynawii dociera do nas drogą okrężną przez Stany Zjednoczone. Zdaje się, że właśnie kończą rekrutację.
.
ciekawe, czy skończy, jak niagaro :)
Osobiście mam trochę już dość powielania modelu streamingowego, więc na mnie nie robi to wielkiego wrażenia. Zawartość, jak zawartość. Za bardzo nie rozumiem owej dyskryminacji mobilnych użytkowników. 50 zł do dostęp to już sporo. Po za tym Mariusz jedno sprostowanie – WiMP jest z Norwegii, nie ze Szwecji ;)
Dzięki, pierwotnie miałem nawet dobrze napisane, ale poprawiłem po lekturze artykułu Spidersweb. (Na szczęście powstrzymałem się przed zmianą tytułu na „Potok szwedzki”). Poprawiam z powrotem.
To znamienne, że wynalazek, który dla jednych jest super nowinką i otwarciem drzwi do nowoczesnego świata, Tobie wydaje się przeżytkiem. A podział na stacjonarne-mobilne musi się wkrótce skończyć, bo gdzie obecnie kończy się laptop, a zaczyna tablet? Webowa wersja Spotify też pewnie odejdzie od tego różnicowania.
Ja tam się cieszę, bo (mój dotychczasowy faworyt) Deezer jednak zawiera mnóstwo utrudniających bezbolesne korzystanie feature’ów. Z tym że, i tu niepomyślna dla WiMP-owców wróżba, zastanawiamy się nad tymi serwisami tylko z braku Spotify. Nie wyobrażam sobie innej możliwości bogacenia „zbiorów” niż mozolne kolekcjonowanie kolejnych kontraktów z wytwórniami, a tutaj Spotify ma przewagę nad konkurentami ze względu na strukturę czasu. Nie wspominając o technicznej i marketingowej stronie przedsięwzięcia.
Webowe aplikacje to po prostu kolejny stacjonarny wariant i jako taki więcej znaczy w opozycji przeglądarkowe-desktopowe niż stacjonarne-mobilne. W pierwszym przypadku ciężar przesuwa się na pierwszy, a w drugim na drugi biegun, ale tak jak kierunek przesuwania nie musi wskazywać na zwycięzcę, tak raptowność tych trendów nie musi wskazywać na koniec konfliktu. Przynajmniej dopóki platformy stacjonarne i mobilne tak bardzo się od siebie różnią na poziomach technicznych i rynkowych.