[…] zrównoważenia kolejnego szoku podażowego z poprzedniego newsa – fragment książki „Music: Ways of Listening” amerykańskiego kompozytora Elliotta Schwartza […]
jaka jest jakość tych nagrań? pytam bo mi trudno określić na podstawie odsłuchu z lapka. czy jest różnica jakości nagrań w wersji free z tym z premium?
i kolejne pytanie. jak najlepiej podłączyć laptop do amplitunera?
Kiedy ostatnio sprawdzałem, za darmo oferowali 160 kbps, a w strefie premium 320 kbps. Być może stopniowo będą to pierwsze podnosić. Wimp ma chyba gorsze bitrate’y, ale w innym formacie, więc trudno to wprost porównać.
Podłączanie: najłatwiej zwykłym wyjściem słuchawkowym (jack – cinch). A najlepiej za pośrednictwem zewnętrznej karty dźwiękowej USB, dzięki której prześcigniesz osiągami nawet doskonałe CD :-)
Sam korzystam teraz z Audioboxa, wcześniej z E-mu, obie fajne i nie bardzo drogie. A zupełnie tanio chodzą karty nastawione tylko na słuchanie (bez wejść na instrumenty/mikrofon).
@Mariusz –> WiMP ma 128 lub (premium) 256 kbps w AAC, więc jakościowo chyba na to samo wychodzi.
A z tym osiągami – chyba nie masz na myśli tego, że w streamingu prześcigniesz osiągami CD? Jeśli już, to raczej w plikach bezstratnych i jeszcze samemu zrzucanych z… CD. ;-) Poza tym pamiętaj, że ktokolwiek zrzucał muzykę do streamu, w zdecydowanej większości ripował ją z CD, więc zgodnie z prawami fizyki, nawet przy całkowitej przezroczystości aparatury i plikach bezstratnych jakość na wyjściu nie będzie lepsza niż CD.
Ale mam pomysł, żeby ten laptop prześcignął każde CD, przynajmniej w teorii – ECM chce sprzedawać „Wisławę” Stańko w plikach 24 bit/96 kHz. Nie wiem tylko, czy już zaczęli.
Tak, myślałem oczywiście o wysokopróbkowych plikach bezstratnych, które przynajmniej u mnie w tej chwili dominują. A jednocześnie nie sądzę – i stąd uśmieszek – żeby ktokolwiek z czytających te słowa czy w ogóle człekokształtnych był w stanie odróżnić 24 bit/96 kHz od kompaktowego 16 bit/44.1 kHz. A w większości od porządnie zrobionego mp3/320kbps.
Jakość cyfrowego audio z komputera – mam uczucie, że w większości dyskusji nacisk kładzie się na bitrate pliku i rodzaj kompresji (lub jej braku) i nie twierdzę, że to nie jest ważne. Kiedyś jednak zrobiłem taki test: wsadziłem do komputera podłączonego do kiepskiej mini-wieży płytę CD i posłuchałem. Po chwili wsadziłem do owej wieży tę samą płytę, a tu kosmiczna różnica… Diabeł tkwi w jakości zastosowanego przetwornika D/A. Myślę, że to jest tak, że w zwykłych przeciętnych komputerach (laptopach, etc.) jakość tego przetwornika jest żadna i w porównaniu ze naprawdę byle jakim sprzętem – ale jednak dedykowanym do audio – różnica jest oczywista.
Inaczej być nie mogło – miniaturowa laptopowa karta dźwiękowa zintegrowana z płytą główną, wielofunkcyjny CD-ROM skonstruowany raczej z myślą o odczycie/zapisie danych niż o melomanach, plus trochę odpustowych kabelków – kontra było nie było sprzęt jednoznacznie muzyczny. Interfejsy USB dostają jednak od laptopa stuprocentowo cyfrowy, bezstratny sygnał nieskażony żadnymi chińskimi przetwornikami – a w ich bebechach przemiałem w analog zajmują się już układy wyspecjalizowane.
Polecam linkowane już w kiosku zachwyty hardkorowego audiofila nad takimi rozwiązaniami:
„I can’t believe that as I sit here typing this article I’m listening to music and reacting emotionally while it streams wirelessly to my office system from my Macbook.
If you told me back in 1996 that I would consider my laptop a high fidelity music source, I would have accused you of being high”.
@Kuba –> To prawda, ale nawet średniej klasy karta dźwiękowa może z kolei mieć lepszy przetwornik niż tanie CD.
@Mariusz –> Owszem, owszem. A przy okazji: obie karty, które wymieniłeś, mają porządne przedwzmacniacze słuchawkowe? Bo jestem ciekaw, jak pod tym względem wygląda tego typu sprzęt.
Oczywiście różnica po użyciu starej E-mu 0404 usb i PODa XT jest, czyli wszystko naturalnie się potwierdza. Niestety wygoda zwodzi mnie na manowce: używam niedrogiego odbiornika A2DP, żeby przesłać audio z jednej strony pokoju na drugą bez kabla, no i tym kolejnym streamem na pewno nie poprawiam sobie jakości. Ale jeden kabel mniej… :-)
Bartek – nie ufaj mi zbytnio, bo 99% słuchania realizuję na głośnikach, ale Grado SR60 brzmią jak na siebie ślicznie. Trudno mi teraz porównać je na Audioboksie i wzmacniaczu, bo mój kultowy Reloop błyskotliwie wyjścia słuchawkowego… nie posiada :-)
Jeśli chodzi o specyfikację, E-Mu chwali się, że następca 0202 – czyli 0204 – ma w środku:
Type: Class-A power amplifier
D/A converter: AK4396
Gain Range: 60dB
Maximum Output Power: 16mW
Output impedance: 22ohms
Frequency Response (20Hz-20kHz): +0.02/-0.08dB
Dynamic Range (A-weighted): 117dB
Signal-to-Noise Ratio (A-weighted): 117dB
THD+N (1kHz, max gain): 300ohm load: -101.9dB (.0008%)
Stereo Crosstalk (1kHz at -1dBFS, 300 ohm load): <-111dB
Przy czym tej dosyć absurdalnej jak na tę półkę dynamice niektórzy nie dowierzają :-)
Z (bardzo) małych kart w niższym przedziale cenowym część speców poleca też poniższe zgrabne pudełeczko:
Dlaczego pytasz? Kiedyś więcej, bo używałem GuitarRig’a, ale potem przesiadłem się na PODa XT i to okazało się dużo dużo wygodniejsze. Można po cyfrze (usb) nagrywać gotowe brzmienia, a z nagraniem „suchego” śladu też nie ma problemu. Dodatkowo sterownik zapewnia możliwość re-ampingu (nie korzystam) i można wszystkim sterować z komputera. Ostatnio używałem E-Mu, bo chciałem za PODa włączyć typowo podłogowy delay, który ma tylko wejście/wyjście analogowe. Chcę też więcej nagrywać pudło (bez przetwornika), więc będę jeszcze próbował z 0404. O ile pamiętam, moje 0404 miało irytującą tendencję do zrywania połączenia (konieczny power cycle), ale diabli wiedzą, czy to nie był np. walnięty kabel usb. Coraz częściej myślę o czymś innym, bo strasznie plastikowe 0404 ma swoje wady a w moim dodatkowo kompletnie szumi i przerywa gała od słuchawek. Audiobox, albo nawet takie malutkie ESI… fajna rzecz. Czy Audioboxa można podłączać przez FW800?
Audiobox u mnie ma tylko USB. W niektórych laptopach lubi lekko szumieć przy intensywniejszej pracy procesora, dlatego warto porządnie go przetestować przed upływem okresu dobrowolnego zwrotu.
Pytałem o 0404, bo sam większość kompozytorsko-producenckiej kariery realizowałem na 0202 i nieraz się zastanawiałem, czy nie należało dopłacić właśnie do 0404. Ale pewnie w sypialnianych warunkach nie miałoby to większego znaczenia.
Pewnie nie miałoby, 02 i 04 chyba różniły się tylko wielkością. Kolega producent kiedyś śmiał się, że to jest karta wszystkich domorosłych hiphopowców, ale to już pewnie jest nieaktualne. Muszę poczytać jaki w tej chwili jest faworyt w segmencie tanich, niewielkich interfejsów do domu – trochę tego jest na rynku..
Co do tego jak słuchać nagrań w formie cyfrowej, ja znalazłem na to dwa rozwiązania dające mi dobrą jakość i wygodę.
W przypadku materiału w plikach (również dużej gęstości 24bit96khz) jest to odtwarzanie z komputera podpiętego do amplitunera kablem HDMI. W tym przypadku należy pamiętać aby wysyłać do wzmacniacza czysty, oryginalny strumień zerojedynkowy, tak aby to właśnie wzmacniacz jako pierwszy go dekodował, a nie komputer. Chodzi o to, że normalnie to komputer (sterowniki karty dźwiękowej)dekoduje dzwięk jako pierwszy i wpływa na odtwarzany dźwięk choćby przez nakładanie własnej maski kontroli barwy dźwięku. Należy tego unikać stosując np. odtwarzacz foobar2000 z dodaną wtyczką pozwalającą na ominięcie systemu operacyjnego i wysłanie czystego strumienia na wzmacniacz który dopiero jako pierwszy go odkoduje http://www.foobar2000.org/components/view/foo_out_ks
Jeśli zaś chodzi o słuchanie muzyki z serwisów strumieniowych (Spotify/Wimp/Deezer) to najwygodniejsze dla mnie rozwiązanie to pobieranie strumienia z Internetu na iPada, dalej wysyłam to bezprzewodowo przez AirPlay (czyli bezstratne Apple Lossless 44100 Hz) na AppleTV podpięte przez HDMI do wzmacniacza. Oczywiście taka konfiguracja nie wymaga włączonego telewizora. Jest to bardzo wygodne i gwarantuje reprodukcję dźwięku bez dokładania dodatkowej kompresji po drodze. Nie ma też strat na żadnych analogowych kablach. Wszystko jest przesyłane cyfrowo na każdym etapie. Do tego wygoda, skalowalność i uniwersalność takiego systemu. Na iPadzie można zainstalować dowolną aplikację muzyczną.
Tak, bardzo ciekawa uwaga Godricha: słuchaczy do serwisów streamingowych przyciągają młodzi muzycy, a korzystają z tego głównie emeryci dzięki swoim opasłym dyskografią. Ciekawe, na ile liczby to potwierdzają.
No niby tak, ale z drugiej strony w komentarzach pod guardianowym artykułem pojawia się teza, że serwisy streamingowe działające tak jak Spotify mogą bardziej zaszkodzić muzykom niż staromodne piractwo. We mnie tego typu rozwiązania od początku nie budziły zaufania. Nie dlatego, że mam coś do streamingu, tylko nie podoba mi się sposób funkcjojowania takich portali. Spotify daje szalenie mały wybór muzyki, a boję się, że będą jakieś eksluzywne licencje dla wybranego portalu, wtedy żeby mieć dostęp naprawdę do wszystkiego, trzeba będzie płacić kilka abonamentów w różnych serwisach, co jest kiepskim pomysłem na skuteczną walkę z piractwem.
W jednym z komentarzy pod artykułem padła fajna myśl, że tylko portal działający na zasadzie non profit mógłby spełnić w pełni pokładane w nim nadzieje.
W jakim sensie? 20 mln utworów to szalenie mało? :-)
Totalnej egzotyki tam oczywiście nie znajdziesz, ewentualnie wybiórczo, ale to samo dotyczy(ło) radia czy sklepów płytowych. Egzotyka zresztą hula zwykle za darmo na różnych bandcampach. No i będzie jej coraz więcej, skoro tak łatwo i tanio (=darmowo) wchodzi się do najważniejszych ośrodków streamujących.
Co do non-profit, to pomysł fajny, ale Spotify i reszta chwilowo działają dokładnie na tej zasadzie. Cały przychód rozdają, a nawet chyba zgodnie dokładają. Więcej gotówki na razie z tego rynku się nie ściągnie. Tyle że to faza absolutnie przejściowa. Wciąż mało używa, jeszcze mniej płaci, a ceny abonentów są dumpingowe, bo to faza wychowywania.
Streaming pewnie jest kłopotliwy, ale… jest. Trybiki już się kręcą, z naszej zresztą winy. Teraz zgrywają się te wszystkie mechanizmy i dlatego głosy podobne Yorkowemu są niezwykle cenne – dla zachowania równowagi. Warto pamiętać, że system nie może funkcjonować, jeśli chociaż na minimalnym poziomie potrzeby wszystkich uczestników nie zostaną zaspokojone. Wytwórnie i słuchacze wiele bez artystów nie zdziałają. Dla tych ostatnich to argument, by panikować, a dla mnie – by zachować spokój. Swoje dostaną, bo muszą.
też się chowałem pod brytyjskim adresem, więc przyjąłem z ulgą dzisiejszy coming out.
reklam tyle co nic. Póki co słyszałem tylko komunikaty sponsorowane przez Spotify.
[…] zrównoważenia kolejnego szoku podażowego z poprzedniego newsa – fragment książki „Music: Ways of Listening” amerykańskiego kompozytora Elliotta Schwartza […]
jaka jest jakość tych nagrań? pytam bo mi trudno określić na podstawie odsłuchu z lapka. czy jest różnica jakości nagrań w wersji free z tym z premium?
i kolejne pytanie. jak najlepiej podłączyć laptop do amplitunera?
Kiedy ostatnio sprawdzałem, za darmo oferowali 160 kbps, a w strefie premium 320 kbps. Być może stopniowo będą to pierwsze podnosić. Wimp ma chyba gorsze bitrate’y, ale w innym formacie, więc trudno to wprost porównać.
Podłączanie: najłatwiej zwykłym wyjściem słuchawkowym (jack – cinch). A najlepiej za pośrednictwem zewnętrznej karty dźwiękowej USB, dzięki której prześcigniesz osiągami nawet doskonałe CD :-)
Sam korzystam teraz z Audioboxa, wcześniej z E-mu, obie fajne i nie bardzo drogie. A zupełnie tanio chodzą karty nastawione tylko na słuchanie (bez wejść na instrumenty/mikrofon).
@Mariusz –> WiMP ma 128 lub (premium) 256 kbps w AAC, więc jakościowo chyba na to samo wychodzi.
A z tym osiągami – chyba nie masz na myśli tego, że w streamingu prześcigniesz osiągami CD? Jeśli już, to raczej w plikach bezstratnych i jeszcze samemu zrzucanych z… CD. ;-) Poza tym pamiętaj, że ktokolwiek zrzucał muzykę do streamu, w zdecydowanej większości ripował ją z CD, więc zgodnie z prawami fizyki, nawet przy całkowitej przezroczystości aparatury i plikach bezstratnych jakość na wyjściu nie będzie lepsza niż CD.
Ale mam pomysł, żeby ten laptop prześcignął każde CD, przynajmniej w teorii – ECM chce sprzedawać „Wisławę” Stańko w plikach 24 bit/96 kHz. Nie wiem tylko, czy już zaczęli.
Tak, myślałem oczywiście o wysokopróbkowych plikach bezstratnych, które przynajmniej u mnie w tej chwili dominują. A jednocześnie nie sądzę – i stąd uśmieszek – żeby ktokolwiek z czytających te słowa czy w ogóle człekokształtnych był w stanie odróżnić 24 bit/96 kHz od kompaktowego 16 bit/44.1 kHz. A w większości od porządnie zrobionego mp3/320kbps.
Jakość cyfrowego audio z komputera – mam uczucie, że w większości dyskusji nacisk kładzie się na bitrate pliku i rodzaj kompresji (lub jej braku) i nie twierdzę, że to nie jest ważne. Kiedyś jednak zrobiłem taki test: wsadziłem do komputera podłączonego do kiepskiej mini-wieży płytę CD i posłuchałem. Po chwili wsadziłem do owej wieży tę samą płytę, a tu kosmiczna różnica… Diabeł tkwi w jakości zastosowanego przetwornika D/A. Myślę, że to jest tak, że w zwykłych przeciętnych komputerach (laptopach, etc.) jakość tego przetwornika jest żadna i w porównaniu ze naprawdę byle jakim sprzętem – ale jednak dedykowanym do audio – różnica jest oczywista.
Inaczej być nie mogło – miniaturowa laptopowa karta dźwiękowa zintegrowana z płytą główną, wielofunkcyjny CD-ROM skonstruowany raczej z myślą o odczycie/zapisie danych niż o melomanach, plus trochę odpustowych kabelków – kontra było nie było sprzęt jednoznacznie muzyczny. Interfejsy USB dostają jednak od laptopa stuprocentowo cyfrowy, bezstratny sygnał nieskażony żadnymi chińskimi przetwornikami – a w ich bebechach przemiałem w analog zajmują się już układy wyspecjalizowane.
Polecam linkowane już w kiosku zachwyty hardkorowego audiofila nad takimi rozwiązaniami:
„I can’t believe that as I sit here typing this article I’m listening to music and reacting emotionally while it streams wirelessly to my office system from my Macbook.
If you told me back in 1996 that I would consider my laptop a high fidelity music source, I would have accused you of being high”.
@Kuba –> To prawda, ale nawet średniej klasy karta dźwiękowa może z kolei mieć lepszy przetwornik niż tanie CD.
@Mariusz –> Owszem, owszem. A przy okazji: obie karty, które wymieniłeś, mają porządne przedwzmacniacze słuchawkowe? Bo jestem ciekaw, jak pod tym względem wygląda tego typu sprzęt.
O, widzę, że z uwagą na temat przetworników to już niechcący powieliłem komentarz Mariusza. :-)
Oczywiście różnica po użyciu starej E-mu 0404 usb i PODa XT jest, czyli wszystko naturalnie się potwierdza. Niestety wygoda zwodzi mnie na manowce: używam niedrogiego odbiornika A2DP, żeby przesłać audio z jednej strony pokoju na drugą bez kabla, no i tym kolejnym streamem na pewno nie poprawiam sobie jakości. Ale jeden kabel mniej… :-)
Kuba – nagrywasz na to 0404?
Bartek – nie ufaj mi zbytnio, bo 99% słuchania realizuję na głośnikach, ale Grado SR60 brzmią jak na siebie ślicznie. Trudno mi teraz porównać je na Audioboksie i wzmacniaczu, bo mój kultowy Reloop błyskotliwie wyjścia słuchawkowego… nie posiada :-)
Jeśli chodzi o specyfikację, E-Mu chwali się, że następca 0202 – czyli 0204 – ma w środku:
Przy czym tej dosyć absurdalnej jak na tę półkę dynamice niektórzy nie dowierzają :-)
Z (bardzo) małych kart w niższym przedziale cenowym część speców poleca też poniższe zgrabne pudełeczko:
@Mariusz:
Dlaczego pytasz? Kiedyś więcej, bo używałem GuitarRig’a, ale potem przesiadłem się na PODa XT i to okazało się dużo dużo wygodniejsze. Można po cyfrze (usb) nagrywać gotowe brzmienia, a z nagraniem „suchego” śladu też nie ma problemu. Dodatkowo sterownik zapewnia możliwość re-ampingu (nie korzystam) i można wszystkim sterować z komputera. Ostatnio używałem E-Mu, bo chciałem za PODa włączyć typowo podłogowy delay, który ma tylko wejście/wyjście analogowe. Chcę też więcej nagrywać pudło (bez przetwornika), więc będę jeszcze próbował z 0404. O ile pamiętam, moje 0404 miało irytującą tendencję do zrywania połączenia (konieczny power cycle), ale diabli wiedzą, czy to nie był np. walnięty kabel usb. Coraz częściej myślę o czymś innym, bo strasznie plastikowe 0404 ma swoje wady a w moim dodatkowo kompletnie szumi i przerywa gała od słuchawek. Audiobox, albo nawet takie malutkie ESI… fajna rzecz. Czy Audioboxa można podłączać przez FW800?
Audiobox u mnie ma tylko USB. W niektórych laptopach lubi lekko szumieć przy intensywniejszej pracy procesora, dlatego warto porządnie go przetestować przed upływem okresu dobrowolnego zwrotu.
Pytałem o 0404, bo sam większość kompozytorsko-producenckiej kariery realizowałem na 0202 i nieraz się zastanawiałem, czy nie należało dopłacić właśnie do 0404. Ale pewnie w sypialnianych warunkach nie miałoby to większego znaczenia.
Pewnie nie miałoby, 02 i 04 chyba różniły się tylko wielkością. Kolega producent kiedyś śmiał się, że to jest karta wszystkich domorosłych hiphopowców, ale to już pewnie jest nieaktualne. Muszę poczytać jaki w tej chwili jest faworyt w segmencie tanich, niewielkich interfejsów do domu – trochę tego jest na rynku..
Ciekawy artykuł o tym jak serwis przygotowuje materiał do streamingu znajduje się tutaj http://wimpmusic.com/wweb/specials/audio/
Co do tego jak słuchać nagrań w formie cyfrowej, ja znalazłem na to dwa rozwiązania dające mi dobrą jakość i wygodę.
W przypadku materiału w plikach (również dużej gęstości 24bit96khz) jest to odtwarzanie z komputera podpiętego do amplitunera kablem HDMI. W tym przypadku należy pamiętać aby wysyłać do wzmacniacza czysty, oryginalny strumień zerojedynkowy, tak aby to właśnie wzmacniacz jako pierwszy go dekodował, a nie komputer. Chodzi o to, że normalnie to komputer (sterowniki karty dźwiękowej)dekoduje dzwięk jako pierwszy i wpływa na odtwarzany dźwięk choćby przez nakładanie własnej maski kontroli barwy dźwięku. Należy tego unikać stosując np. odtwarzacz foobar2000 z dodaną wtyczką pozwalającą na ominięcie systemu operacyjnego i wysłanie czystego strumienia na wzmacniacz który dopiero jako pierwszy go odkoduje http://www.foobar2000.org/components/view/foo_out_ks
Jeśli zaś chodzi o słuchanie muzyki z serwisów strumieniowych (Spotify/Wimp/Deezer) to najwygodniejsze dla mnie rozwiązanie to pobieranie strumienia z Internetu na iPada, dalej wysyłam to bezprzewodowo przez AirPlay (czyli bezstratne Apple Lossless 44100 Hz) na AppleTV podpięte przez HDMI do wzmacniacza. Oczywiście taka konfiguracja nie wymaga włączonego telewizora. Jest to bardzo wygodne i gwarantuje reprodukcję dźwięku bez dokładania dodatkowej kompresji po drodze. Nie ma też strat na żadnych analogowych kablach. Wszystko jest przesyłane cyfrowo na każdym etapie. Do tego wygoda, skalowalność i uniwersalność takiego systemu. Na iPadzie można zainstalować dowolną aplikację muzyczną.
Wow, jestem pod wrażeniem. Powinien powstać nowy termin: audiowi-file :-)
No i jest afera:
http://www.guardian.co.uk/technology/2013/jul/15/thom-yorke-spotify-twitter
Komentarze nawet ciekawsze od artykułu. Kilka interesujących refleksji się pojawia.
Tak, bardzo ciekawa uwaga Godricha: słuchaczy do serwisów streamingowych przyciągają młodzi muzycy, a korzystają z tego głównie emeryci dzięki swoim opasłym dyskografią. Ciekawe, na ile liczby to potwierdzają.
I już jest kolejny odcinek
http://pitchfork.com/news/51551-radiohead-manager-defends-spotify-after-atoms-for-peace-protest-service/
A w tle tej dyskusji nowe dane z Norwegii…
No niby tak, ale z drugiej strony w komentarzach pod guardianowym artykułem pojawia się teza, że serwisy streamingowe działające tak jak Spotify mogą bardziej zaszkodzić muzykom niż staromodne piractwo. We mnie tego typu rozwiązania od początku nie budziły zaufania. Nie dlatego, że mam coś do streamingu, tylko nie podoba mi się sposób funkcjojowania takich portali. Spotify daje szalenie mały wybór muzyki, a boję się, że będą jakieś eksluzywne licencje dla wybranego portalu, wtedy żeby mieć dostęp naprawdę do wszystkiego, trzeba będzie płacić kilka abonamentów w różnych serwisach, co jest kiepskim pomysłem na skuteczną walkę z piractwem.
W jednym z komentarzy pod artykułem padła fajna myśl, że tylko portal działający na zasadzie non profit mógłby spełnić w pełni pokładane w nim nadzieje.
Oj, masło maślane mi na końcu wyskoczyło.
„Spotify daje szalenie mały wybór muzyki”
W jakim sensie? 20 mln utworów to szalenie mało? :-)
Totalnej egzotyki tam oczywiście nie znajdziesz, ewentualnie wybiórczo, ale to samo dotyczy(ło) radia czy sklepów płytowych. Egzotyka zresztą hula zwykle za darmo na różnych bandcampach. No i będzie jej coraz więcej, skoro tak łatwo i tanio (=darmowo) wchodzi się do najważniejszych ośrodków streamujących.
Co do non-profit, to pomysł fajny, ale Spotify i reszta chwilowo działają dokładnie na tej zasadzie. Cały przychód rozdają, a nawet chyba zgodnie dokładają. Więcej gotówki na razie z tego rynku się nie ściągnie. Tyle że to faza absolutnie przejściowa. Wciąż mało używa, jeszcze mniej płaci, a ceny abonentów są dumpingowe, bo to faza wychowywania.
Streaming pewnie jest kłopotliwy, ale… jest. Trybiki już się kręcą, z naszej zresztą winy. Teraz zgrywają się te wszystkie mechanizmy i dlatego głosy podobne Yorkowemu są niezwykle cenne – dla zachowania równowagi. Warto pamiętać, że system nie może funkcjonować, jeśli chociaż na minimalnym poziomie potrzeby wszystkich uczestników nie zostaną zaspokojone. Wytwórnie i słuchacze wiele bez artystów nie zdziałają. Dla tych ostatnich to argument, by panikować, a dla mnie – by zachować spokój. Swoje dostaną, bo muszą.
[…] muzyczni związkowcy. Szwedom w sukurs przyszli za to Norwegowie z wykresem, który wcześniej pojawił się już tutaj oraz na tysiącach innych […]