Wystąpienia w ciągu ostatniego roku:
.
.
.
Fact
Guardian
Resident Advisor
Line of the Best Fit
Pitchfork
Stereogum
XLR8R
Drowned in Sound
AVClub
PopMatters
Clash
Consequence of Sound
HipHopDX
.
Fact
Guardian
Resident Advisor
Line of the Best Fit
Pitchfork
Stereogum
XLR8R
Drowned in Sound
AVClub
PopMatters
Clash
Consequence of Sound
HipHopDX
Stream – Listen
.
8590 – 7800
9560 – 2810
3260 – 3680
2560 – 1720
7220 – 9690
5180 – 1880
1350 – 2860
1460 – 4730
2280 – 2170
1003 – 1330
5150 – 2650
2103 – 1604
5460 – 2370
.
8590 – 7800
9560 – 2810
3260 – 3680
2560 – 1720
7220 – 9690
5180 – 1880
1350 – 2860
1460 – 4730
2280 – 2170
1003 – 1330
5150 – 2650
2103 – 1604
5460 – 2370
.
.
À właśnie, sypnęło świeżymi streamami:
Atoms for Peace – AMOK
Autre Ne Veut – Anxiety
How to destroy angels_ – Welcome oblivion
Sally Shapiro – Somewhere Else
Doldrums – Lesser Evil
Prurient – Through the Window
Bilal – A Love Surreal
Chelsea Light Moving (Thurston Moore) – s/t
Johnny Marr – The Messenger
Lusine – The Waiting Room
.
Bilal tutaj błyszczy. Świetną rzecz nagrał. Słuchałeś już? Autre też wypas, choć innego rodzaju, mniejszego kalibru w kwestii wizji i kreatywności.
Bilala – straszna okładka :-) – dopiero raz słuchałem. Podoba mi się dominujący umiar w aranżach, chyba tylko w „Slipping Away” niepotrzebnie wpada w paradną retromanię. Glasper rozpoznawalny od pierwszej nuty.
Autre Ne Veut przyjemne, choć z najlepszych rzeczy (Play/Counting) A.A. wyprztykał się przed premierą.
Racja z okładką. Nie wiem kto mu ją doradził lub co go podkusiło, żeby coś takiego wybrać. „Slipping Away” i tak jest świetne, bo fajnie przeciwstawia się całej płycie z tymi swoimi Hendrixowymi orgazmami. Glasper to wiadomo – oni ogólnie do siebie pasują, powinni coś nagrać wspólnego.
Autre trochę naciągam, bo rok powoli się rozkręca, ale co tam. Inc. słuchałeś? Pierwszy wybitny album roku póki co. Chłopaki są smakowicie homogeniczni w tym co robią :) No ale jak się rzekomo zamyka w ciemnym pokoju z „Voodoo” to nie można oczekiwać innych rezultatów.
Inc. przeleciało już mnóstwo razy. Co by oznaczało, że nie zaszkodziła im zanadto owa monotonia, a w drugiej połowie płyty jednak trochę ryzykowne zaufanie opakowaniu po opróżnieniu zawartości. Bo po pierwszych czterech haustach robi się trochę postno. Ale na „Angel” czy „Desert Rose” można w sumie poczekać. Mam też słabość do sekcji rytmicznej w „Careful” – powolne stereo-szuranie zestawione z narwanym hi-hatem rozdartym między szesnastkami a trzydziestodwójkami.
Na szczęście jest na tyle krótka, że nie zdąży się dobrze poczuć tej monotonii. Zresztą ja ją uważam za oznakę dużej koncentracji, bo dziś za dużo płyt jest rozstrzelonych stylistycznie. Oczywiście najtrudniej o koherentny eklektyzm, bo takie rzeczy to się słyszy z 1-2 razy w roku, więc ich biegunowo odmienne podejście się po prostu opłaciło. Ja z kolei uwielbiam schowane na dalszym planie, klawiszowe tła w Trust i Desert Rose. Cała płyta jest oszczędna, z głową napisana i wyprodukowana. Nie ma niepotrzebnej ekspansji, tylko low-profile. Będą z nich ludzi. Póki co na start mają 9/10
Ja odnoszę wprost przeciwne wrażenie; że większość wydawanych płyt jest bardzo homogeniczna.
Ale jeśli mógłbym polecić interesujący „koherentny eklektyzm” to jest to zdecydowanie nowa płyta Matmos