Fragment rozmowy The Clash z nowojorskim muzykiem Nickiem Yulmanem na temat jego warszawskiej rezydencji:
Jednym z artefaktów ery sowieckiej, który szczególnie mnie zainteresował, były kartki dźwiękowe: pocztówki pokryte cienką warstwą plastiku, na której tłoczono popularne przeboje. Jeśli dobrze rozumiem, kupowało się je w kiosku, który naprasowywał wskazaną piosenkę na którąkolwiek pocztówkę sobie zażyczyłeś, a na odwrocie ręcznie wypisywano tytuł. Mam więc kartkę z wizerunkiem polskiego muzyka folkowego trzymającego dudy, któremu towarzyszy „Viva Las Vegas” w wykonaniu Elvisa. Albo Beatlesów grających „Michelle” z ilustracją bębniącego ślimaka.
.
Pocztówki pamiętam, ale o tłoczeniu na zamówienie nie miałem pojęcia. W dużych miastach?
*
Edit: Nick Yulman był tak uprzejmy, że zeskanował dla nas wspomniane pocztówki:
.
O tłoczeniu na zamówienie też słyszałem. To chyba był P2P czasu PRL :) Czego nie można robić tego teraz? Biznes winylowy to prawdziwa żyła złota, rynek ma prawie zerowe nasycenie. Wydaje się, że całkowicie na przeszkodzie rozwoju rynku stoją prawa autorskie.