Tydzień śmierci

Biffy Clyro - Opposites

NPR przeszło dziś same siebie, udostępniając w jednym rzucie nowe płyty Colina StetsonaOs MutantesDeerhunter i nieśmiertelnych Iggy & The Stooges – choć takim tytułem jeden już sobie wykrakał. A także Davida Langa, który również za temat przewodni obrał umieranie.

Śmierć przed weekendem dopadła Storma Thorgersona, człowieka pryzmatu, krowy i nagich pup bliźniaczych. Kilkanaście jego okładek starych i nowych z minimalnym komentarzem przypomniałem tutaj. Powyżej jego ostatnia znana (mi) praca z przełomu stycznia i lutego.

.

Fine.




4 komentarze

  1. m pisze:

    a teraz jeszcze Richie Havens…

  2. fripper pisze:

    Mam olbrzymi sentyment do Thorgersona. Jego oładki robiły na mnie gigantyczne wrażenie, kiedy odwiedzałem sklepy z kasetami jako bardzo małe dziecko. Pamiętam, że zawsze zostawałem dłużej, żeby na nie patrzeć. Potem jeszcze w telewizji, przez przypadek, zobaczyłem animacje Gerarda Scarfe’a do „Another Brick in the Wall” i się przestraszyłem. Okładki Floydów były tajemnicze i niesamowicie pobudzały wyobraźnię, więc musiałem w końcu (poprzez mamę) kupić kasetę. Najpierw „The Wall”, potem „The Division Bell” (które akurat miało premierę). I tak, dzięki okładkom i innym obrazkom, 9-letni fanatyczny wielbiciel Michaela Jacksona stał się fanem Pink Floyd, co miało ogromny wpływ na dalsze życie.
    Szanuję Thorgersona za to, że w teledysku „High Hopes” i filmikach z „Pulse” udało mu się wprawić świat swoich okładek w ruch bez żadnej straty klimatu i tajemnicy, a to się rzadko zdarza. Natomiast dziwiło mnie, że kiedy próbował naśladować swój „floydowy” styl robiąc okładki dla innych, wychodziło raczej słabo. Jakby był swoją własną podróbką (przy czym są wyjątki).

    Mam tylko jedną uwagę do Twojej listy. Hipgnosis to nie tylko Thorgerson. O ile mi wiadomo, za koncepcje graficzne pierwszych trzech płyt Gabriela odpowiedzialny był Peter Christopherson (Throbbing Gristle, Coil), a nie Storm.

  3. Mariusz Herma pisze:

    Historia z 9-latkiem tym wymowniejsza, że chodziło o kasetowe miniaturki – co by się działo, gdybyś trafił na winyle.

    Co do Gabriela, to miałem podobne wątpliwości i specjalnie szukałem wypowiedzi Thorgersona pod kątem tego, czy się do nich przyznaje (nimi chwali). Przy dwójce i trójce zdecydowanie używał „ja/my”, przy jedynce tylko ugościł Gabriela w swojej Lancii :-)

  4. fripper pisze:

    Rozumiem. Pewnie się nigdy nie dowiemy, jak to było z tymi okładkami:) Ja swoją uwagę opierałem na kilku wywiadach z Christophersonem, gdzie wspominał pracę w Hipgnosis. Twierdził, że zazwyczaj pełnił rolę asystenta i tylko w kilku wypadkach był głównym twórcą okładki, m.in. trzech płyt Gabriela.

    Jak dobrze wiesz, kasetowe okładki nie tylko były miniaturowe, ale też bardzo rozmaitej jakości. Oficjalnie sprzedawane piraty dość swobodnie traktowały oryginalną kompozycję i kolorystykę. Mimo to wrażenie było duże. „The Division Bell” to już była oryginalna kaseta (przepisy zmieniły się w czerwcu ’94, co bardzo mnie smuciło, bo już nie mogłem dostawać tak wielu kaset, jak wcześniej). Nie mogłem rozgryźć tego, jak to jest, że kaseta ma inną okładkę (kamienne głowy) niż CD (metalowe).

Dodaj komentarz