Jan Paweł (Juan Pablo Oczkowski) – wywiad

Jan Paweł - Juan Pablo Oczkowski

Wyszło podwójne święto. Dwa dni po moim wpisie o Janie Pawle – czyli wenezuelskim songwriterze polskiego pochodzenia Juanie Pablo Oczkowskim – udało nam się zdzwonić i porozmawiać o jego perypetiach osobistych i muzycznych. I to były, zdaje się, akurat jego urodziny. A potem autoryzacja dziwnie się przedłużała, aż wreszcie przyszło wyjaśnienie:

Naprawde bardzo przepraszam za opoznienie. Ten tydzien byl szalony. Dowiedzialem sie ze bede tata. Trudno mi bylo sie na czyms innym skupic.
.

Całe szczęście więc, że zdążyliśmy porozmawiać przed wykonaniem tego zdjęcia.
.

*

Świetna polszczyzna!

U nas w domu zawsze mówiło się po polsku. Ale z pisaniem idzie mi gorzej.

Jak w ogóle trafiliście do Wenezueli?

Rodzice przyjechali do Wenezueli w 1972 roku. Tata pracował wcześniej w Krakowie, był kierownikiem artystycznym zespołu Słowianki. Grał też w tamtejszej Orkiestrze Polskiego Radia i Telewizji. W pewnym momencie zaczął mieć problemy w pracy z powodów politycznych. Był wtedy bardzo – jak to mówicie – wkurwiony? I akurat trafił na ogłoszenie, że potrzebni są muzycy do założenia orkiestry w Maracaibo. Wyjechał. Rok później dołączyła do niego moja mama, która zresztą śpiewała w Słowiankach sopranem. Już w Wenezueli oprócz gry w orkiestrze ojciec założył zespół La Romanza. Zrobili karierę wykonując rosyjskie piosenki. Wydali jedną płytę, grali na dużych imprezach. Mama do dziś trzyma album z wycinkami z gazet na ich temat.

Ty urodziłeś się już w Ameryce?

Tak, i jak sobie możesz wyobrazić, dorastając w takiej rodzinie od początku miałem do czynienia z muzyką. Tata próbował uczyć mnie gry na pianinie, ale w ogóle tego nie lubiłem i unikałem klawiatury, jak mogłem. Nic z tego nie wyszło. Za to mój starszy brat został zawodowym pianistą. Uczy teraz na uniwersytecie w Niemczech. To on podarował mi gitarę, kiedy miałem kilkanaście lat. Słuchałem wtedy takich zespołów jak Smashing Pumpkins – czy później Sonic Youth – więc strasznie spodobał mi się ten prezent. Miałem potem kilka zespołów, eksperymentowaliśmy z różnymi hałasami, sprzężeniami.

A kiedy pojawiły się piosenki?

W 2003 roku rozstałem się z dziewczyną po pięcioletnim związku i bardzo to przeżywałem. Spróbowałem przełożyć to na muzykę. Na początku bardzo się wstydziłem, bo teksty były bardzo… jak by to powiedzieć?

Bezpośrednie?

Ale kilku znajomych, którym je zaśpiewałem, zachęcali mnie do nagrania ich i wydania. W końcu posłuchałem. Chociaż i tak długo grałem w duecie z wokalistką – ja pisałem i grałem na gitarze, ona śpiewała. Takie udawanie, że to nic osobistego, zwykłe piosenki o miłości.

Myślałeś kiedykolwiek, żeby skomponować coś po polsku?

Tak, ale zawsze wydawało mi się, że te byłoby to bardzo ubogie językowo. Rok temu ambasada Polski w Wenezueli ogłosiła mnie Polakiem Miesiąca czy coś takiego. W związku z tym miałem zagrać koncert na 3 maja. Zaśpiewałem jedną polską piosenkę: „W drogę” Czerwonych Gitar.

I jak porównałbyś śpiewanie po polsku z hiszpańskim?

Język polski jest agresywny. Można tak powiedzieć? Siedzę teraz w biurze i jak sobie tak rozmawiamy, to moi koledzy myślą, że od początku się kłócimy. Zbyt dużo tych trudnych głosek: sz, cz, ż… Hiszpański brzmi znacznie bardziej romantycznie.

Także dlatego wielu Polaków woli śpiewać po angielsku. Wenezuelczycy mają podobny dylemat?

Zdarzają się tacy, którzy śpiewają po angielsku, ale bardzo niewielu. Większy sukces osiągają ci wybierający hiszpański. Tutaj nie mamy tego problemu, co w Polsce – nie trzeba korzystać z angielskiego, żeby poszerzyć swoją publiczność. W końcu większość Ameryki i coraz więcej osób w Stanach Zjednoczonych mówi po hiszpańsku.

Ty postawiłeś za to na polski pseudonim. Skąd się wziął Jan Paweł?

Urodziłem się 7 maja 1981 roku, kilka dni później doszło do zamachu na papieża. Wtedy moi rodzice postanowili zmienić Juan Carlos (Jan Karol) – bo tak miałem się nazywać – na Juan Pablo (Jan Paweł). Kiedy zastanawiałem się nad pseudonimem artystycznym, myślałem o zwykłym Juan Pablo. Ale wydawał mi się trochę śmieszny. Wybrałem więc polską wersję moich imion. Teraz kiedy wrzucam „Jana Pawła” w Google, to zawsze pojawia się papież… Trzeba dopisać „Venezuela”.

Też miałem ten problem. Jak wymawiają twój pseudonim Wenezuelczycy?

W najlepszym przypadku jako „Jan Powell”, tak jakby chcieli to powiedzieć po angielsku.

Na jakim etapie drogi czy też kariery muzycznej jesteś w tej chwili?

Na co dzień pracuję w biurze jako edytor filmowy – video postproducer – ale kiedy wydaję nową płytę, to w Wenezueli jest ona raczej zauważona. Niektóre stacje radiowe zawsze coś z niej zagrają. Daję koncerty, ale nie za dużo. Wolę organizować ich mniej, za to w dobrych warunkach. Za tydzień czeka mnie na przykład występ na festiwalu songwriterów w Caracas, organizowanym w bardzo przyjemnym teatrze. Jeśli chodzi o płyty, to wydałem dotychczas dwie: „Conejillo de Indias”…

Przetłumaczysz?

„Królik doświadczalny”. A druga to „Demasiado Viejo Para Morir Joven”, czyli „Zbyt stary, by umrzeć młodo”. Teraz przygotowuję nową EP-kę.

Polecisz nam na koniec jakąś muzykę z Wenezueli, starą lub nową?

Stary folklorysta Simón Díaz to moim zdaniem najciekawszy songwriter w Wenezueli. Wydał już kilkanaście bardzo dobrych płyt. Możesz zacząć od piosenki „Tonada de Luna Llena”. W tej samej wytwórni co ja wydaje także Ulises Hadjis. I podobnie jak ja nie pochodzi z Wenezueli, ale z Grecji. Wykonawców Entorno Domestico można sprawdzić na kanale YouTube. Inne fajne zespoły to Tan frio el veranoLa vida boheme czy Americania.

Janie Pawle, zaglądasz czasem do Polski?

Byłem w Polsce dwa razy: w 1995 roku i potem w 2000. W ubiegłym roku odwiedziłem Europę, ale wtedy chciałem zobaczyć inne kraje. Zacząłem od Hiszpanii, bo miałem tam umówione dwa koncerty, i potem jeszcze jeden we Włoszech. Dotarłem aż do Turcji. Za to w przyszłym roku muszę znowu przyjechać do Polski i zobaczyć kilka miejsc. Na pewno Zakopane. Jestem zakochany w Zakopanem – można tak powiedzieć?

.

Venezuela




3 komentarze

  1. Marcin pisze:

    Podeślijcie chłopakowi papier toaletowy, bowiem rewolucja jeszcze nie umarła ;)

  2. Mariusz Herma pisze:

    O polityce też trochę rozmawialiśmy. Powołując się na mamę, Jan użył określenia „małpi gaj”.

  3. Simon3rd pisze:

    Jeżeli Jan Paweł zakochał się w Zakopanem będąc tam w roku 2000, to jadąc teraz się trochę zdziwi…

    I już wiem, czemu Polacy są tacy agresywni – to przez język!

Dodaj komentarz