Na łamach Dwutygodnika piszę o boskich pretensjach raperów. W zbieraniu wątków pomógł mi wydatnie serwis RapGenius, a w interpretacjach dwoje ekspertów: Adam Bradley odpowiedzialny za książkę „Book of Rhymes: The Poetics of Hip Hop” oraz głośną swego czasu „The Anthology of Rap”, a także największa chyba na świecie specjalistka od hiphopowej teologii – dr Ebony Utley, czyli autorka „Rap and Religion: Understanding the Gangsta’s God”.
Poza obserwacjami umieszczonymi w artykule, Utley zwróciła mi uwagę na ciekawy szczegół: rapowe teledyski zwykły pokazywać, jak ich bohaterowie wchodzą do kościoła.
„Niezwykle rzadko pokazuje się ich od razu wewnątrz. Gest ten oznacza według mnie poszukiwanie miejsca odpoczynku, odosobnienia. Hiphopowcy patrzą na swoją codzienność jak na przedzieranie się przez pustkowie. Trochę na wzór czterdziestoletniej wędrówki Izraela przez pustynię. Na końcu tej drogi czeka jednak ziemia obiecana. Jeśli na ziemi doświadczamy piekła – jak chociażby w przypadku 2Paca – to przynajmniej po śmierci czeka nas niebo. O piekle notabene raperzy prawie nie wspominają. Dla nich piekło jest tu i teraz. Ale nie ma nic wspólnego z wiecznym potępieniem: to raczej więzienie, z którego trzeba się wyrwać”.
Tylko co o ziemskim piekle wie w 2013 roku Kanye, pomijając może nieżyczliwe komentarze na Twitterze? Utley odpiera:
„Kanye pochodzi z Chicago i na pewno zna statystyki, według których więcej dzieci i nastolatków ginie w tym mieście niż amerykańskich żołnierzy w Afganistanie. Oto prawdziwe pole bitwy. Być może dorobił się w życiu majątku i sławy, ale pochodzi z miejsca, gdzie każdego dnia podobni mu ludzie są mordowani”.
.