Pitchfork opublikował obszerną, skoncentrowaną na polskich wykonawcach relację z Off Festivalu. Uśmiechnąłem się:
♥ Odkrywszy, że wysłanniczka redakcji Jenn Pelly lubuje się głównie w metalu, którego przedstawicieli można było policzyć w Katowicach na klawiszach myszki.
♥ Nad przydługim wstępem o tym, jak wszyscy w domu i w podróży – a także ona sama sobie – dziwili się autorce, po co jedzie do najbardziej ponurego miejsca na świecie. Zastanawianie się w tonie WTF nad sensem podróży do Polski w 2013 roku? Dziesięć lat po wejściu do Unii, rok po Euro, miesiąc po ogłoszeniu krakowskich Światowych Dni Młodzieży?
♥ Że swoje ponure wyobrażenia o Polsce autorka podpiera wiedzą o tym, że Joy Division nazwało się pierwotnie Warsaw „dla wyrażenia czegoś mrocznego”.
♥ Przy Artura Rojka zgrabnej zamianie krytyki stref piwnych („Wyobraźcie sobie takie restrykcje na Lollapaloozie”) w pochwałę: „Na festiwalu takim jak Off, gdzie muzyka często wymaga większego zaangażowania i koncentracji, to naprawdę ważne”.
♥ Przy Kuby Ziołka pojeździe po organizatorach festiwalu za złe traktowanie rodzimych wykonawców – chodzi o wczesne pory występów i „podłe pieniądze”. (W jego rozmowie z The Quietus wyglądało przynajmniej, że skargę sprowokował dziennikarz). Wzmianka ta wydaje się kulminacją przewijających się tu i ówdzie narzekań i Off chyba nie ma wyjścia: jeśli chce w przyszłym roku uniknąć dziegciu w miodzie, trzeba będzie podopisywać zera do umów, a jedynki w terminarzu zamienić na dwójki.
♥ Przy Kuby Ziołka pojeździe po polskiej publiczności za wstręt do myślenia w muzyce: „Polska mentalność jest bardzo emocjonalna”.
♥ Przy Kuby Ziołka pojeździe po dofinansowaniach publicznych dla muzyków oraz funduszach unijnych dla wsi.
♥ Bo grupa Teenagers zaczęła dla odmiany optymistyczną pochwałą rodzimej infrastruktury squatowej i w sumie korzystnym porównaniem Warszawy do Berlina sprzed dziesięciu lat, by w następnym akapicie opowiedzieć o neonazistach szturmujących feministyczne wykłady na polskich uniwersytetach, a zakończyć wdzięcznym: „Poland is such a fucked up place” oraz informacją o planowanej przeprowadzce do Szwecji. „Bo kto chce w kraju zostać, nie może koncentrować na negatywach”. To prawda.
♥ Że Artur Rojek zgrabnie rozładował ponure emocje, porównując powyższe stereotypy do tych o fałszywych, obżerających się fastfoodami Amerykanach. „Każdy kraj ma swoje ładne i brzydkie oblicze” – stwierdził.
♥ Sprawdziwszy w tym momencie, że fraza Nazi lub neo-Nazi pojawia się w artykule zaledwie pięć razy, tyle samo co communism.
♥ Gdy Michał Kuźniak z Furii wyznał wysłannikowi Pitchforka: „Jestem bardzo smutnym człowiekiem”.
♥ Gdy kawałek dalej – Ślązak z krwi i kości – Kuźniak pojechał po warszawiakach, bo zadzierają nosa.
♥ Przy zastanawiającym zdaniu o wizycie Artura Rojka w sklepie Sub Pop w 1997 roku, „kiedy to w Polsce nie sposób było znaleźć nagrań zagranicznych wykonawców”. Tak?
♥ Gdy Zbigniewowi Wodeckiemu dostała się etykietka Baroque Pop. Czekamy na zaproszenie na Pitchfork Music Festival!
♥ Gdy autorka relacji przyznała, że najwięcej emocji wyniosła z polskich koncertów śpiewanych po polsku. Aż trudno uwierzyć, że w erze internetu – gdy o zasięgu nie decyduje to, czy przysłowiowe gospodynie domowe rozumieją refren – większość naszych ekip ciągle uważa angielski za przepustkę do wielkiego świata. Argumenty muzyczne pt. „więcej samogłosek” – OK.
♥ Gdy popularność Julii Holter w Polsce tłumaczy się melancholią narodu. No, tak samo z progrockiem.
♥ Przy Piotra Kurka zdaniu kończącym: „Przyszłość jest jasna. Albo ciemna. Nie wiem, jak tam sobie chcesz”.
.
Kiedy to wszystko zsumować, to stereotypy przestają dziwić. Mimo wszystko gratuluję festiwalowi upragnionej sławy, a bohaterom opowieści globalnej ekspozycji. Pewno wiele osób artykuł polubi – na tę chwilę już 885 i błyskawicznie rośnie – a dzięki niemu może i najbardziej ponure miejsce na świecie. Nawet autorka, chociaż wracała z poczuciem, że polska rzeczywistość okazała się zbieżna z jej oczekiwaniami, ostatecznie wyznała na Twitterze: „OFF rządzi, poleciłabym go każdemu”.
.
Ale w sumie spójrzmy na to od innej strony: o ile dobrze widzę, obyło się bez błędów w tytułach i nazwiskach, co jest gigantycznym sukcesem dziennikarskim.
Chyba że Pitchfork ma dobrą korektę, na co zresztą wskazywałaby nomenklatura geograficzna Jenn Pelly, gdy publikuje solo: https://twitter.com/jennpelly/status/370642664774828033
Troche tez zadzialala korekta Twitterowa, bo trafily sie dwie literowki – Moleska i Stara Czeka. :)
Stara Czeka – 10/10.
@Mariusz Herma –> Daj spokój, bo zaraz podpatrzy jakiś polski kabaret (oni czegoś takiego nie wymyślili od stu lat), nazwie tak nowy program i wszystko zepsuje. ;-)
Płaczę, ale jednak kawałek z Wodeckim nie do przebicia.
– Gdzie jest ten festiwal?
– W Polsce.
– Ktoś zna jakieś zespoły z Polski?
– The Ex?
– POL-SKA, nie HO-LAN-DIA!
– Aaaa, to ja znam! Behemoth i Vader.
– Dobra, Jenn, ty pojedziesz.
Tam o Wodeckim bylo tez pierwotnie napisane, ze skomponowal „Pszczolke Maje”, i to tez korekta obywatelska poprawila. ;)
W porównaniu z innymi zagranicznymi relacjami, które zdarzyło mi się czytać (w tym kuriozalnym artykułem z NME sprzed paru lat) tutaj jest zupełnie OK. Może nie jakoś szczególnie kompetentnie, ale bez większych wtop a autorka wykazała się ciekawością i otwartością. Piona, Pitchfork :)
Zagraniczni z zasady wolą pisać o zagranicznych i w tym względzie Pitchfork potężnie zaplusował. Ale jeśli chodzi o promocję kraju… Jeśli przyjazd zafundowało państwo, to jakby samobój.
Kawotice zdecydowanie :) A jak Mariuszu, skoro padło, że Holter u nas popularna, jak Ci się widzi jej nowa płyta?
Cały artykuł można streścić w zdaniu: „Nawet w tak zacofanym i ponurym kraju, jak Polska, znajdzie się trochę dobrej muzyki… kto by pomyślał?”.
Mnie taki kulturowy imperializm ostro wnerwia, dlatego czytając raczej się nie uśmiechałem, chyba że gorzko.
i muzyczne uzupełnienie artykułu: http://pitchfork.com/thepitch/51-underground-out-of-poland-a-playlist/
fajnie, że taki artykuł powstał, może będzie większy szum o polskiej muzyce. część muzyczna bardzo dobra, za to „didaskalia”…
Oczywiście, że przyjazd zasponsorował polski podatnik. A kto inny miałby to zrobić?
Szkoda że Pan nie pisze o Polskiej muzyce,tej Polskiej która sukcesy odnosi nie tylko w kraju.Właściwie wcale Pan nie pisze o naszej muzyce,a jeśli to o takiej niezbyt fajnej,raczej nostalgicznej i smutnej,czy przepraszam_intelektualnej.Skąd nagle Pana żale miłosne,serduszkowe?To też i wasza dziennikarzy wina że rynek sie nie rozwija,wy sie nie interesujecie i ludzie,wiec i artysci dostają gorsze sloty.A dziewczynka przyjechała z innego świata,no i co z tego,nie bądzcie tacy prowincjonalni,spójrzcie na siebie Panowie.
Aż tak źle nie ma, żeby w ogóle, ale oczywiście są więksi patrioci ode mnie – niektórzy wręcz całkowicie poświęcają się polskiej muzyce. Każdy ma swoje miejsce w krajobrazie. A po tegorocznym Offie polscy artyści zebrali akurat najwięcej pochwał (także tutaj).
Która muzyka jest fajna?
[…] wypowiadają się w zdecydowanie bardziej optymistycznym tonie niż offfestiwalowi rozmówcy Pitchforka. „Trudno pokochać to miasto, ale jest naprawdę magiczne i piękne” – obiecuje […]
W tym roku rolę Jenn Pelly przejęła Emily Nokes: http://www.thestranger.com/seattle/the-off-festival-in-poland-is-on-to-something/Content?oid=20489577
Pierwszy akapit: O Polsce, o której nic nie wiem, ale winę za to ponosi Polska.
Drugi akapit: O pakowaniu się.
Trzeci akapit: O 12-godzinnym locie samolotem.
W tym momencie zacząłem szybko skanować, wyłapałem jednak ten piękny moment:
Na plus: ani jednego „komunizmu” czy „nazizmu”. Ale o tym autor może też nie słyszał.
Kwiatków wartych wspomnienia jest w tym tekście więcej, moje ulubione to te o jej alkoholowych przygodach oraz: „The crowd started clapping for him to start at 19:40 sharp. Did I mention we were on military time in Poland? WE WERE ON MILITARY TIME.”
Po prostu piękne.