2013: Muza luzem (cz. 1)

Utwory roku zwykłem zbierać hurtem w jeden końcoworoczny wpis. Co stanie się i tym razem, wcześniej chciałbym jednak w przystępniejszych dawkach polecić garść utworów, których nie spodziewam się napotkać w zbyt wielu podsumowaniach finiszującego powoli roku i których autorów może też ominąć moje albumowe résumé. Kolejność chronologiczna z dokładnością do pory roku, część tytułów będziecie znać z efemerycznego playera po prawej.

*

Attu

Attu – B

Londyn, UK

Zalogowali się do Bandcampa już w Nowy Rok, nic więc dziwnego, że zanotowałem ich jako pierwszych w podręcznym piosenkowym pliku. Trzy czwarte londyńskiego kwartetu obsługuje syntezatory i inne klawiszowce. Ale i tak brzmią jak sentymentalni indierockowcy z początków poprzedniej dekady – nawet bębny samplują z dosyć wiernie – choć niektórym przypominają nowsze zjawiska z Alt-J na czele. I skojarzenia te wzmocni pewnie wydany niedawno pilot pełnometrażowego debiutu, który podobno już na początku roku przyszłego.
.

Kinoko Teikoku - eureka

Kinoko Teikoku (きのこ帝国) – eureka (ユーリカ)

Tokio, Japonia

Powolny najazd na nikłe światełko na końcu tunelu, który w wolnej chwili wyreżyserował doświadczony japoński pełnometrażowiec, wbił mi się w pamięć znacznie głębiej niż wymyślne teledyski z kolejnych jedenastu miesięcy roku. Surowy, nawet w podniosłym refrenie oziębły emocjonalnie walec tytułowy wyróżnia się na tle zatytułowanej tak samo płyty „eureka”, bo w pozostałych utworach rockowa czwórka hojniej darzy słuchacza melodiami. I mimo shoegaze’owych wychyleń aranżacyjnych i wyraźnego zamiłowania do pogłosów wydają się kapelą wręcz pogodną. Także wówczas, gdy oddają hołd Islandyczkom.
.

dorgas - dorgas

Dorgas – Hortência

Rio, Brazylia

17 stycznia 2013 roku wyapda uznać za dobry dzień dla muzyki chociażby przez te dwie – powyższą japońską oraz niniejszą brazylijską – premiery singlowe. Według niezalowych bukmacherów Dorgas mają wygraną w podsumowaniu płytowym Screenagers niemal w kieszeni. Jakkolwiek sam mam innych albumowych faworytów z tych okolic geograficznych – notabene zgodnych z głosem tubylców – to „Hortencia” ma spore szanse znaleźć się na limitowanym do kilkunastu sztuk składaku, który wciskam przyjaciołom w okolicy każdego Sylwestra. Podczas którego kawałek odnajdzie się idealnie.
.

Bells Atlas - Bells Atlas EP

Bells Atlas – Incessant Noise

Oakland, USA

Nie wolno wydawać takich EP-ek. Zwyczajnie niszczą karierę. Potem ukazuje się pełnometrażówka i jedyne, do czego wydają się służyć dokooptowane utwory, to danie szansy na oddech pomiędzy armatami z krótkiego formatu. Mógłbym w tym miejscu polecić dowolny z trzech utworów umieszczonych na dwunastominutowym – remiksów nie liczę – debiucie kalifornijskiego kwartetu. Ale to najkrótsze, a mimo to zupełnie niespieszne „Incessant Noise”, szczególnie jest też różnorodne i przez to w dwójnasób intensywne. No i spełnia wymóg genialnego początku.
.

Kardeş Türküler

Tencere Tava Havasi – Sound of Pots and Pans
Voices United for Mali – Mali-ko
O Rappa – Vem pra rua
Beygairat Brigade – Dhinak Dhinak

Bliski Wschód, Afryka, Ameryka, Azja

Czyli cztery protest-songi poczęte w trakcie konfliktu zbrojnego w Mali, w kulminacji okupacji parku Gezi w Stambule, na fali zrywu ogólnobrazylijskiego czy też jego braku w Pakistanie. Długo by dopisywać kolejne pieśni wyzwolenia, latem zresztą przyglądałem się im bliżej. Kilka razy także tutaj dziwiliśmy się zaskakującej żywotności tezy, jakoby komponowanie zaangażowane umarło, podczas gdy w ostatnich latach żyło jak nigdy i to wszędzie – poza Zachodem. I chociaż nieodpowiedzialnie byłoby życzyć sobie więcej takich pieśni i piosenek, jak tu się nie cieszyć, gdy muzyka przypomina sobie o tym, że nie zrodziła się (wyłącznie) dla zaspokajania potrzeb estetycznych

.

Fine.




5 komentarzy

  1. wieczór pisze:

    „jakoby komponowanie zaangażowane umarło, podczas gdy w ostatnich latach żyło jak nigdy i to wszędzie – poza Zachodem.”
    teza, że na Zachodzie muzyka zaangażowana umarła, też jest przesadzona (ale oczywiście nie jest tak żywotna, jak gdzie indziej).

  2. Mariusz Herma pisze:

    Przesada ta wzięła się oczywiście z jaskrawego braku hymnów „okupacyjnych” przy okazji kryzysowych blokad Wall Street, o które faktycznie aż się prosiło biorąc pod uwagę to, jaka grupa społeczna protestowała. Ale przecież co dopiero mieliśmy aż zbyt zaangażowanego „Yeezusa”…

  3. wieczór pisze:

    niemniej, na obrzeżach zachodu takie hymny powstawały. ale rozumiem anglo i amerykocentryczność przekazu.

  4. Marcin pisze:

    Akurat te zaangażowane songi prócz tureckiego są słabe.
    Np. taka piosenka nacjonalistów somalijskich (!):
    http://www.youtube.com/watch?v=o4l9APMYacs
    Mocne, chyba słychać wpływy etiopskiego jazzu, który jest świetny.

  5. Mariusz Herma pisze:

    Wiele z tych rzeczy rodzi się spontanicznie albo wręcz przypadkowo (Brazylia – piosenka z reklamy Fiata), więc często balansują na granicy dobrego smaku. A bardziej przemyślane także muzycznie pojawiają się z opóźnieniem, co doskonale widać na przykładzie Egiptu, bo te ich wczesne protest-rapy trudne były do zniesienia.

    Ale taka też trochę specyfika muzyki zaangażowanej. Mnie na przykład bardzo ruszył ten raper ze stolicy Togo:
    http://youtu.be/3zDHOIGGT38
    Choć wyobrażam sobie, że innym razem patos wystraszyłby mnie po kilkunastu sekundach.

    Somalijczycy – majstersztyk.

Dodaj komentarz