Utwory roku zwykłem zbierać hurtem w jeden końcoworoczny wpis. Co stanie się i tym razem, wcześniej chciałbym jednak w przystępniejszych dawkach polecić garść utworów, których nie spodziewam się napotkać w zbyt wielu podsumowaniach finiszującego powoli roku i których autorów może też ominąć moje albumowe résumé. Kolejność chronologiczna z dokładnością do pory roku, część tytułów będziecie znać z efemerycznego playera po prawej.
*
Attu – B
Londyn, UK
Zalogowali się do Bandcampa już w Nowy Rok, nic więc dziwnego, że zanotowałem ich jako pierwszych w podręcznym piosenkowym pliku. Trzy czwarte londyńskiego kwartetu obsługuje syntezatory i inne klawiszowce. Ale i tak brzmią jak sentymentalni indierockowcy z początków poprzedniej dekady – nawet bębny samplują z dosyć wiernie – choć niektórym przypominają nowsze zjawiska z Alt-J na czele. I skojarzenia te wzmocni pewnie wydany niedawno pilot pełnometrażowego debiutu, który podobno już na początku roku przyszłego.
.
Kinoko Teikoku (きのこ帝国) – eureka (ユーリカ)
Tokio, Japonia
Powolny najazd na nikłe światełko na końcu tunelu, który w wolnej chwili wyreżyserował doświadczony japoński pełnometrażowiec, wbił mi się w pamięć znacznie głębiej niż wymyślne teledyski z kolejnych jedenastu miesięcy roku. Surowy, nawet w podniosłym refrenie oziębły emocjonalnie walec tytułowy wyróżnia się na tle zatytułowanej tak samo płyty „eureka”, bo w pozostałych utworach rockowa czwórka hojniej darzy słuchacza melodiami. I mimo shoegaze’owych wychyleń aranżacyjnych i wyraźnego zamiłowania do pogłosów wydają się kapelą wręcz pogodną. Także wówczas, gdy oddają hołd Islandyczkom.
.
Rio, Brazylia
17 stycznia 2013 roku wyapda uznać za dobry dzień dla muzyki chociażby przez te dwie – powyższą japońską oraz niniejszą brazylijską – premiery singlowe. Według niezalowych bukmacherów Dorgas mają wygraną w podsumowaniu płytowym Screenagers niemal w kieszeni. Jakkolwiek sam mam innych albumowych faworytów z tych okolic geograficznych – notabene zgodnych z głosem tubylców – to „Hortencia” ma spore szanse znaleźć się na limitowanym do kilkunastu sztuk składaku, który wciskam przyjaciołom w okolicy każdego Sylwestra. Podczas którego kawałek odnajdzie się idealnie.
.
Oakland, USA
Nie wolno wydawać takich EP-ek. Zwyczajnie niszczą karierę. Potem ukazuje się pełnometrażówka i jedyne, do czego wydają się służyć dokooptowane utwory, to danie szansy na oddech pomiędzy armatami z krótkiego formatu. Mógłbym w tym miejscu polecić dowolny z trzech utworów umieszczonych na dwunastominutowym – remiksów nie liczę – debiucie kalifornijskiego kwartetu. Ale to najkrótsze, a mimo to zupełnie niespieszne „Incessant Noise”, szczególnie jest też różnorodne i przez to w dwójnasób intensywne. No i spełnia wymóg genialnego początku.
.
Tencere Tava Havasi – Sound of Pots and Pans
Voices United for Mali – Mali-ko
O Rappa – Vem pra rua
Beygairat Brigade – Dhinak Dhinak
Bliski Wschód, Afryka, Ameryka, Azja
Czyli cztery protest-songi poczęte w trakcie konfliktu zbrojnego w Mali, w kulminacji okupacji parku Gezi w Stambule, na fali zrywu ogólnobrazylijskiego czy też jego braku w Pakistanie. Długo by dopisywać kolejne pieśni wyzwolenia, latem zresztą przyglądałem się im bliżej. Kilka razy także tutaj dziwiliśmy się zaskakującej żywotności tezy, jakoby komponowanie zaangażowane umarło, podczas gdy w ostatnich latach żyło jak nigdy i to wszędzie – poza Zachodem. I chociaż nieodpowiedzialnie byłoby życzyć sobie więcej takich pieśni i piosenek, jak tu się nie cieszyć, gdy muzyka przypomina sobie o tym, że nie zrodziła się (wyłącznie) dla zaspokajania potrzeb estetycznych
.
„jakoby komponowanie zaangażowane umarło, podczas gdy w ostatnich latach żyło jak nigdy i to wszędzie – poza Zachodem.”
teza, że na Zachodzie muzyka zaangażowana umarła, też jest przesadzona (ale oczywiście nie jest tak żywotna, jak gdzie indziej).
Przesada ta wzięła się oczywiście z jaskrawego braku hymnów „okupacyjnych” przy okazji kryzysowych blokad Wall Street, o które faktycznie aż się prosiło biorąc pod uwagę to, jaka grupa społeczna protestowała. Ale przecież co dopiero mieliśmy aż zbyt zaangażowanego „Yeezusa”…
niemniej, na obrzeżach zachodu takie hymny powstawały. ale rozumiem anglo i amerykocentryczność przekazu.
Akurat te zaangażowane songi prócz tureckiego są słabe.
Np. taka piosenka nacjonalistów somalijskich (!):
http://www.youtube.com/watch?v=o4l9APMYacs
Mocne, chyba słychać wpływy etiopskiego jazzu, który jest świetny.
Wiele z tych rzeczy rodzi się spontanicznie albo wręcz przypadkowo (Brazylia – piosenka z reklamy Fiata), więc często balansują na granicy dobrego smaku. A bardziej przemyślane także muzycznie pojawiają się z opóźnieniem, co doskonale widać na przykładzie Egiptu, bo te ich wczesne protest-rapy trudne były do zniesienia.
Ale taka też trochę specyfika muzyki zaangażowanej. Mnie na przykład bardzo ruszył ten raper ze stolicy Togo:
http://youtu.be/3zDHOIGGT38
Choć wyobrażam sobie, że innym razem patos wystraszyłby mnie po kilkunastu sekundach.
Somalijczycy – majstersztyk.