Pete Seeger

pete seeger dies at 94.
Wśród nekrologów ludzi jego pokolenia dominują jazzmani, w drugiej kolejności ludzi poważni, a na gwiazdy współczesnej mu, raczkującej jeszcze popkultury, zwraca się uwagę na dalszych stronach gazet lub w ogóle. Bo o nazwiskach większości zdobywców proto-Billboardów w ciągu kilku lat zapominała publiczność amerykańska, a co dopiero my. Pete’a Seegera się pamięta, nawet jeśli nigdy się go nie słuchało.

Wystarczyłaby sama jego żywotność. „Po części z powodu braku pieniędzy i dobrych ocen, a najbardziej ze względu na aktywności pozanaukowe” urwał się ze studiów na Harvardzie już w 1939 roku – jak wspominała 57 lat później uczelniana gazetka, gdy Seeger odbierał Harvard Arts Medal. Jeszcze zanim USA przystąpiły do wojny, wespół z Woodym Guthriem objeżdżał południowe rejony Ameryki Północnej, łącząc motywację polityczną z artystyczną.

Po przystąpieniu ojczyzny do globalnej jatki utwory prokomunistyczne i proizolacjonistyczne – sami określali je jako „peace songs” – zamienili na pieśni anty-faszystowskie i zgrzewające do walki z III Rzeszą. To z tego okresu pochodzą pamiętne zdjęcia Guthriego z gitarą bojową:
.

woody guthrie this machine kills fascists

.
Panowie wspólnie podbili kraj. Pojawiali się na antenie radia publicznego, występowali w najlepszych nowojorskich klubach. Po czym rozstali się. Seeger przez chwilę niebezpiecznie zbliżył się do Białego Domu – w 1948 roku towarzyszył kandydatowi Progressive Party w prezydenckiej kampanii, co na konserwatywnym Południu często kończyło się obrywaniem jajkami i pomidorami – ale chwilę wcześniej założył The Weavers. Pierwszy zespół folkowy, który zasłynął na cały kraj i przy okazji zainaugurował wielką modę na folk. Ale niedługo się nią nacieszył.

The Weavers trafili na „czarną listę” komisji Maccarthy’ego, co oznaczało to dla nich zamknięcie wstępu do amerykańskiej telewizji i innych mediów, a nawet przymusowe odwoływanie koncertów. Aby przetrwać, uczył muzyki w szkołach i na obozach wakacyjnych. I jeszcze bardziej zacietrzewiał się politycznie. Dlatego w latach 60. bez wahania pomaszerował z Martinem Lutherem Kingiem Jr. na Waszyngton. I to on, blada twarz, podarował Ruchowi Praw Obywatelskich hymn „We Shall Overcome”, w istocie starą murzyńską pieśń w białym wykonaniu.

W międzyczasie współorganizował Newport Folk Festival, wkrótce globalne święto gitar akustycznych, któremu po części karierę zawdzięcza Bob Dylan i który istnieje do dzisiaj – a co zostało światu po Woodstocku poza polskim Przystankiem? Comiesięcznym konwentom folkowym w Beacon nieopodal Nowego Jorku przewodził zresztą niemal do śmierci. W ostatnich dekadach okazał się też bojownikiem ekologicznym, szczególnie na rzecz oczyszczenia rzeki Hudson. Nawet bez uwzględniania muzyki Amerykanie mają go zatem za co pamiętać.

Mnie zawsze będzie kojarzył się z majem 2007 roku, kiedy pisałem pracę magisterską o „Znaczeniu muzyki w życiu społecznym i politycznym w drugiej połowie XX wieku”. Wczytując się w biografie kolejnych zaangażowanych, jednocześnie słuchałem ich muzyki. I tak dzień lub dwa spędziłem sam na sam z Seegerem. Niejako w podziękowaniu usiłowałem go potem wcisnąć do „Przekroju”, co udało się przy okazji płyty „At 89”.

Z takim tytułem byłaby pięknym, autobiograficznym zamknięciem kariery. Ale przed śmiercią wydał jeszcze jedną, poświęconą staremu przyjacielowi, który wyprzedził go o prawie 50 lat: „Pete Remembers Woody”. Ależ klamra.

.

Fine.




Jeden komentarz

  1. szary czytelnik pisze:

    Chapeau bas

Dodaj komentarz